Rycerze Światłości

Przed nami ukazała się brama wjazdowa na teren Kaplicy Nadziei Światła. Stanęliśmy przy posągu Tiriona Fordringa, który jest usytuowany w centralnym miejscu placówki. Paladyni zabrali nasze wierzchowce i udali się do stajni, zostaliśmy tylko my i lord Grayson.
- Udamy się teraz do naszego sanktuarium, gdzie wstęp mają jedynie paladyni. Kapitanie, myślę że dowódcy zrobią wyjątek wobec twojej osoby. Uważam, iż osobiście powinieneś przekazać te informacje. Dla waszej dwójki jedyne to co mogę zaproponować to naszą tawernę. Znajdziecie tam miejsce by odpocząć i spędzić noc. Możecie tam być tyle ile chcecie. Zapewniamy spoczynek i wikt każdemu tułaczowi w tej mrocznej krainie. - rozpoczął lord.
- Lordzie, a czy to konieczne by moi przyjaciele musieli tutaj zostać? - zapytałem.
- Nie martw się o nas, nic nam nie będzie. Tina już nie raz pokazała, że potrafi stanąć w naszej obronie. Wierzę, że w jej obecności nie spadnie mi włos z głowy. - wytrącił Telanis.
- Ma rację. Idź. tylu tutaj ciężko zbrojnych rycerzy i dookoła ogromne mury, na pewno  nic nam się nie stanie. A po drugie chętnie spędzę trochę czasu z naszym dzielnym powiernikiem. - kontynuowała dalej Tina. Najmniejszy z nas zaczerwienił się, gdy usłyszał wyznanie kobiety. Podobała mu się i chyba ze wzajemnością.
- Najszybciej jak to będzie możliwe, przyjdę do was. - odpowiedziałem, ze spokojem w głosie. Następnie skierowałem się w stronę lorda, który tylko kiwnięciem głowy skwitował moją wypowiedz,  po czym udaliśmy się w kierunku kaplicy. Weszliśmy do środka, gdzie pod skalnym grobem, który wcześniej został odsunięty, rozwijały się schody w głąb katakumb. Po przejściu paru metrów poczuliśmy ciepłe powietrze i delikatny zapach kadzidła. Drogę rozświetlały nam pochodnie, aż do momentu gdy stanęliśmy na czerwonym dywanie ciągnącym się przez cały korytarz, aż do ogromnej hali, służącej dla wszystkich jako punkt zborny, miejsce modlitw oraz stanowisko do świętowania bądź organizowania ważnych uroczystości. W wielkiej sali na prawo i lewo poukładane w rzędach były drewniane ławki a przed nimi po środku, na wzniesieniu znajdował się kamienny ołtarz z białym bawełnianym obrusem. Po drugiej stronie ołtarza znajdowały się wielobarwne witraże z symbolami Światłości oraz szeregu zostały umiejscowione posągi legendarnych paladynów m.in Uthera The Lightbringer. Miejsce emanowało mocą Światła, czystością, niewinnością oraz spokojem. Gdy przekraczało się próg wielkiej sali, wszystkie problemy i troski odchodziły w zapomnienie. Sprzyjało to medytacji i modlitwie. W miejscu tym znajdowały się  również kurhany ze zwłokami bohaterów Przymierza oraz Srebrnej Ręki. Znaleźć tam można było grób Tiriona Fordringa, ostatniego Wysokiego Dowódcy. Z korytarza prowadzącego do auli rozchodziły się kolejne przejścia: dwa w prawo i dwa w lewo. W salach po lewej znajdowała się biblioteka z najstarszymi manuskryptami na temat Światłości i zakonu oraz sale treningowe, zaś po prawie znajdowała się sala odpraw i narad oraz kwatery paladynów. Udaliśmy się korytarzem prowadzącym do sali odpraw. Przy wejściu stało dwóch rycerzy prawdopodobnie ludzi, nie mogłem tego stwierdzić, iż od stóp do głowy byli opancerzeni. Na nasz widok otworzyli wielkie drewniane wrota w kolorze ciemnego brązu z wyrytymi symbolami narru jak i samego zakonu. Gdy ich mijaliśmy, oddali honor lordowi Graysonowi. W pomieszczeniu nie było nikogo, co zdziwiło naszego przewodnika. W centralnym punkcie sali stał ogromny, perfekcyjnie wyrzeźbiony drewniany stół na którym znajdowała się mapa Azeroth z opisanymi miastami, obozami a nawet mniejszymi wioskami. Nie zabrakło takich miejsc jak Korona Lodu czy Uldum. Na jej powierzchni poukładane były figurki człowieka w zbroi żołnierza Przymierza, orka w pancerzu Hordy oraz rycerza - paladyna ze znakiem Srebrnej Ręki. Ostatnie ułożenie figurek znajdowało się nieopodal stolicy Hordy - Orgrimmaru i od tej pory nikt ich nie przesuwał. Na ścianach znajdowały się rozwieszone różnorakie tarcze, młoty, miecze czy topory. Znaleźć można było również chorągwie wszystkich innych zakonów wchodzących w  składał Srebrnej Ręki  jak np. Krwawi Rycerze bądź Ręki Argus. Pod stołem umiejscowione były drewniane stołki okryte grubą warstwą kurzu, świadczące o tym, że nikt tutaj nie korzystał z nich w trakcie narad. Pochodnie oświetlały pomieszczenie, ale miałem wrażenie, iż jest tutaj o wiele jaśniej i obecność pochodni nie miała nic z tym wspólnego. Jakby sama Światłości oświetlała całe sanktuarium.
- Dziwne, myślałem, że któryś z dowódców tutaj będzie. No nic, muszę prosić was byście tutaj poczekali. Udam się odnaleźć zastępcę Najwyższego Dowódcy oraz innych dowódców. – oznajmił, po czym wyszedł z sali, zamykając za sobą masywne drzwi.
- To niesamowite, paladyni żyją tutaj bez żadnych nieporozumień, związanych z podziałem na frakcje. Nie ważne czy jesteś z Hordy czy z Sojuszu, tutaj jesteś rycerzem Srebrnej Ręki. Nie sądziłem, że są takie miejsca. - zacząłem.
 
 
Fan art by Jiangfeng Feng

- Jest więcej takich miejsc. Z tego co wiem, każda klasa ma swego rodzaju swoją siedzibę, w której spotykają się wszyscy jej członkowie z Azeroth, bez znaczenia czy masz rogi, zielone oczy bądź futro. Sam kiedyś odwiedziłem siedzibę łowców, gdzie również znikają podziały. W tych murach będziesz mógł się wiele nauczyć, lecz jeszcze nie teraz, mam dla Ciebie ważną wiadomość od naszego władcy. - odpowiada Elaren. Stając przy stojaku z bronią, badając młot jednoręczny, nagle odwróciłem się w stronę kapitana na dźwięk jego słów, które mnie zaszokowały.
- Co to za wiadomość? - rzuciłem zaciekawiony, gdy nagle otworzyły się wrota. Do pomieszczenia weszła wysoka postać. Owa postać na głowie miała umiejscowione dwa rogi delikatnie skierowane ku górze, oczy błękitne a całe ciało okrywało futro w kolorze ciemno brązowym a gdzie nie gdzie czarnym. To co przyciągało uwagę to jej naramienniki, przypominające kształtem skrzydła ptaka w kolorach żółci i pomarańczy. Razem dawały wrażenie, że owe skrzydła paliły się żywym ogniem. Za taurenką, gdyż właśnie taurenem była, umiejscowiony na jej plecach był wielki młot bojowy. Kobieta na nasz widok ucieszyła się i podeszła:
- Witajcie moi drodzy. Jak się cieszę, że nic wam się nie stało. Słyszałam o waszym przykrym zajściu w Zul'Mashar, przyjmijcie moje wyrazy współczucia po stracie przyjaciela. Znałam Lethorina, był doświadczonym wojownikiem. Zagrożenie z którym się zmierzyliście, by niejednego z nas zabiło, więc tym bardziej moje serce wypełnia radość. Przepraszam nie przestawiłam się. Jestem Aponi Brightmane, lider Sunwallkerow z Thunder Bluff oraz jeden z dowódców Srebrnej Ręki. - przestawiła się taurenka.
- Jest nam bardzo miło. Jestem kapitan Elaren Dagorlind a ten młodzieniec to Vegov, paladyn Krwawych Rycerzy. - kończąc, Elaren ukłonił się, a ja w ślad za nim.
- Wiem kim jesteście. Słyszałam o was w naszej tawernie jak i o tym co wam się przydarzyło. Pewien będący tam elf, doskonale opowiada o tym. - uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku wielkiego stołu, zanurzając swoje w oczy w mapę Azeroth. Usłyszałem głośny i donośny śmiech za drzwiami, a po chwili do sali wszedł krasnolud odziany w biały, ciężki pancerz, bez hełmu. Łysy lecz z obfitym zarostem i brodą w kolorze bordo. Rozmawiał chyba z krwawym elfem o długich blond włosach. Odziany był w zbroje w kolorach czerwieni, czerni, bieli i pomarańczu. Na barkach znajdowały się ogromne naramienniki w które zostały wtopione sztylety, na piersi tabard zakonu a zamiast standardowych spodni, odziany był w długą suknie z rozcięciem na środku sięgającą, aż do kostek. Pod warstwą sukna znajdowała się żelazna kolczuga. Suknie to standardowy element pancerzy u paladynów. Krasnolud i elf byli tak przyjęci rozmową, że nawet nas nie zauważyli. Dołączyli do Aponi, na jej widok w geście szacunku kiwnęli głową. Taurenka odpowiedziała i trwała z wbitym wzrokiem w dwójkę paladynów.
- Coś nie tak? - zapytał krasnolud. Kobieta nie odpowiedziała, delikatnym uniesieniem głowy wskazała na naszą dwójkę. Zdziwieni odwrócili się w naszą stronę. Krasnolud nie czekając, ruszył ku nam a jego towarzysz zaraz za nim.
- Ah, przepraszam moi bladolicy przyjaciele, że was nie zauważyłem. Opowiadałem mojemu druhowi jak to moim młotem rozbijałem łby demonicznym sługą w trakcie ich ostatniej inwazji. Pękały jak kurze jaja. Mówię wam, musielibyście to zobaczyć. - rozpoczęła barczysta postać, śmiejąc się na końcu, po czym kontynuował.
- Jestem Valgar Highforge, lider paladynów z Iron Forge, najwyższy kowal w zakonie Srebrnej Ręki. Jak macie problem z bronią albo pękł wam pancerz, to walcie do mnie. Idzie za głosem uderzanego metalu, tam mnie znajdziecie. Hmm, z czasem myślę, że nie długo mnie sam Najwyższy Lord Dowódca wyrzuci na powierzchnię, bym nie tłuk się tak głośno - kończąc wybuchł niskim śmiechem, podając nam rękę na przywitanie.
- Arator the Redeemer, rycerz Srebrnej Ręki. Witajcie w naszej siedzibie. - przywitał nas elf.
- Witaj bracie. Jestem Vegov a obok mnie stoi kapitan Dagorlind. Miło nam widzieć, rycerzy Quel'thalas w tej mrocznej krainie. - z uśmiechem na twarzy odpowiedziałem, podając rękę. Elf popatrzył na mnie z pogardą, po czym skierował wzrok na moją wyciągnięta rękę potem znowu spojrzał w moje oczy.
- Nie jestem krwawym elfem i nigdy nie zamierzam nim być. Nie jesteś mi bratem jak i tobie podobni. Wasz regent wygnał swoich braci, którzy nie zgadzali się z magią demonów oferowaną przez zdradzieckiego księcia. Zostali wygnani i nikt nie wyciągnął do nich pomocnej dłoni, zostali zapomniani byście „WY” mogli się rozwijać i żyć a oni zginęli. Jedynie nie licznym udało się przetrwać, tak jak mojej ciotce Vereesie. Jestem dzieckiem wspaniałego paladyna człowieka i doskonałego komandosa wysokich elfów. Jestem Arator pół człowiek, pół elf a ty nie jesteś mi bratem. - wykrzyczał i podszedł do mnie na odległość kilku centymetrów, pokazując mi swoją wyższość, a tak naprawdę chciał mnie sprowokować do działania. Gniew wziął górę, już miałem wykrzyczeć mu w twarz co o tym sądzę, gdy nagle zabrzmiał melodyjny, głęboki głos.
- Zaprzestańcie zwad w tym świętym miejscu. Nie przystoi to wybrańcom Światłości. Paladynom nie godzi się, by kierowało nimi gniew czy złość. Wsłuchajcie się w głos naszego bóstwa, niech wypełni was spokój. Siłę zachowajcie na naszego wroga, bo z tego co słyszałem ujawnił się w tej okrytej mgłą krainie. - przerwał rosnące między nami napięcie wielki  i postawny draenei. Skórę miał granatowa, na głowie zamiast włosów posiadał dwa wzgórki na wzór rogów, lecz wyglądem rogów nie przypominały a zamiast brody miał granatowe macki, które opadały na klatkę piersiową. Każda macka przyozdobiona była złotymi pierścieniami. Odziany w masywny pancerz w kolorach bieli, srebra i złota a istotnymi elementami zbroi były fioletowe, krystaliczne kamienie. Mieniły się delikatną poświatą a umiejscowione były się na naramiennikach, które wielkością przewyższały właściciela oraz klatce piersiowej. Na plecach znajdował się młot również w kolorach tych samych co pancerz a czoło młota stanowiła ta sama skala krystaliczna w kolorze fioletu, ukształtowana tak by przypominała młot. Z każdym jego krokiem było czuć emanująca siłę i moc. Arator odsunął się ode mnie spojrzał na rycerza, kiwnął głową i dołączył do reszty przy stole.
- Jestem Windykator Boros, lider Ręki Argusa, odłamu paladynów u draenei a także dowódca Srebrnej Ręki. Bądźcie pozdrowieni i niech moc narru ma was w opiece. - ukłonił się Boros po czym podał masywną dłoń. Była tak wielka, aż miałem wrażenie, że mógłby mnie złapać w pół i rzucić jak piórko o ścianę.
- Elaren Dagorlind a ten młodzieniec to Vegov, Krwawy Rycerz z Silvermoon. Nie miałem nigdy przyjemność poznać kogoś z rasy draenei. Zaiste potężnym wojownikiem jesteś. - odpowiedział kapitan.
- Nie sztuką jest manifestować swoją osobę i moc, lecz cnotą paladyna jest pomagać innym i być powściągliwym w tym co się robi. Miło mi was poznać. Rycerzu Krwi wiec, że tutaj stoi przed tobą wielka szansa na rozwój. Żadnemu początkującemu paladynowi  przed tobą, nie było dane obcować w  tych salach a co tu mówić o nauce - kończąc, ukłonił się i odszedł do pozostałych. Dowódcy chwilę rozmawiali między sobą o sprawach przyziemnych typu: kto z nich jutro rusza w patrol, co jest dzisiaj na kolację, kto nowy zjawił się w kaplicy, bądź z kim i kiedy będą prowadzić zajęcia. Elaren stał w milczeniu obserwując towarzystwo, ja zaś dalej przyglądałem się otoczeniu a dokładnie chorągwią zakonów wchodzący w skład Srebrnej Ręki. Zatrzymałem się na chwilę przy czerwono krwistym banerze z czarnym feniksem na środku - herb Krwawych Rycerzy. Myśli ruszyły w kierunku wydarzeń z Zul'Mashar oraz Lethorina. Serce przeszył ból utraty, naprawdę go polubiłem, był dla mnie jak starszy brat, który uczył mnie jak funkcjonować w tym okrutnym świecie. Wspierał słowem, udoskonalał moje umiejętności i tłumaczył wszystko o co zapytałem. Miał anielską cierpliwość do mnie i do moich pytań bez końca. Teraz pewnie nadal leży na szczycie zigguratu u stóp tego upiora. Tonięcie w myślach rozpaczy przerwało ponowne otwarcie drzwi. Wszyscy obecni paladyni stanęli na baczność gdy wchodzili.
- Spocznijcie. - wyrzekł głęboki, męski głos. Ów głos należał do człowieka o posturze przewyższającej innych mężczyzn z rasy ludzi. Mężczyzna ten miał płomienno rude włosy oraz zarost, ponadto posiadał opaskę na prawym oku. Historia utraty oka nie była mi znana ale może kiedyś będzie mi dane ją usłyszeć. Odziany w czarno - srebrny pancerz z tabardem Argent Dawn na piersi. Pamiątka po dawnej organizacji, której przewodził, a która obecnie zasila szeregi zrekonstruowanego legendarnego zakonu. Naramienniki, oczywiście kwintesencja każdego pancerzu zaraz po hełmie, przypominały kształtem rozdziawione głowy lwów bądź tygrysów a przy ustach pulsowała delikatna pomarańczowa poświata, która dawała wrażenie, iż owe kocie łby zioną ogniem. Rycerzowi towarzyszył poznany nam wcześniej lord Grayson, który prawdopodobnie w trakcie marszu do sali, tłumaczył całe zajście oraz zapewne obecność "nie paladyna" w komnatach zakonu. Obaj mężczyźni podeszli do zgromadzonych po czym nie znany nam rycerz, odwrócił się do nas i gestem dłoni kazał nam się zbliżyć. Stanęliśmy wszyscy nad mapą, lecz tym razem każdy z obecnych mierzył innych, oprócz prawdopodobnie przywódcy zakonu Srebrnej Ręki.
- Jestem Lord Maxwell Tyrosus, zastępca Najwyższego Lorda Dowódcy Srebrnej Ręki. Zostały już mi przekazane informacje co wam się przydarzyło, lecz chce to usłyszeć od was oraz chciałbym poznać powód dla którego tam się udaliście. - rozpoczął lord. Elaren przestawił nas po czym dodał:
- To długa historia lordzie, nie wiem czy chcesz bym mówił wszystko.
- Znam cię kapitanie. Nie poznałem cię nigdy osobiście ale doszły mnie słuchy o twoich wyczynach, zwłaszcza za czasów Wojny Trolli. Trochę lat na karku już nosisz, jesteś starszy od nawet od niektórych królestw na tym świecie. Chętnie wysłucham całej twej opowieści. Mamy czas. - odpowiedział Maxwell.
- Od dłuższego czasu, przychodziły do naszej stolicy raporty o wzmożonej aktywności nieumarłych w Krainie Cieni, będącej na granicy Quel'Thalas. Lord Regent zebrał w tym celu swoich doradców oraz dowódców wojsk by.. - kapitan rozpoczął dokładnie relacjonować przebieg zdarzeń. Zajęło mu to ponad godzinę, wszyscy uważnie go słuchali, bądź co bądź opowiadać to on umiał. Przekonałem się nie raz.
-... uciekaliśmy na wierzchowcach, które mimo zmęczenie, uratowały nas z objęć śmierci, po czym odnalazł nas wasz patrol i znaleźliśmy się tutaj. - skończył opowiadać. Podniósł miedziany kubek by zwilżyć suche gardło. Pozostali stali w ciszy. Zastępca Najwyższego Lorda Dowódcy miał wbity wzrok w mapę, lecz nie przyglądał się niej. Rozmyślał co z tą wiedzą zrobić. Stukał palcem wskazującym prawej ręki w dolna wargę, aż nie skierował wzroku na krasnoluda, który przerwał milczenie:
- Zbierzmy nasze oddziały i przeprowadźmy szturm na te chodzące worki kości, na czele z tą oplecioną łańcuchami maszkarą. - wykrzyczał a następnie uderzył drewnianą rękojeścią młotu o kamienną podłogę. Nikogo nie zdziwił gest rycerza, gdyż krasnolud zawsze był w gorącej wodzie kąpany.
- Muszę się zgodzić z tym niziołkiem. - wtrącił Arator, uśmiechając szyderczo w stronę Valgara, który tylko syczał ze złości. Pół elf kontynuował:
- Zbierzmy cała naszą armię a w kaplicy pozostawmy tylko tyłu żołnierzy, którzy w razie ataku będą w stanie się bronić, aż do momentu naszego powrotu. Lordzie Dowódco zgłaszam się na ochotnika poprowadzenia szturmu. - opierając się rękoma o stół, Arator wbił wzrok w Maxwella, który patrzył na niego ze spokojem. Rozumiał zapędy młodzika, lecz widział, że pośpiech to zły doradca.
- Nieumarli to nasz największy i najstarszy wróg, lecz nie możemy działać pochopnie. Kierujmy swoje działania rozważnie i mądrze, by nie narażać życia naszych braci zakonnych. Oczyśćmy umysły, Światłości wskaże nam kierunek działań. - wtrącił draenei.
 
 
Sanctum of the Light w World of Warcraft


- Boros ma rację. Nie zapominajcie, że jest tam ta mgła, nie jest ona naturalnym zjawiskiem pogodowym tylko wytworem magii. Ma za zadanie nas osłabić i wprowadzić w nasze szeregi dezorientację, by mogli nas wybić z ukrycia. Jest jeszcze ten lich. Sądziłam, że po śmierci Arthasa i przejęciu korony Plagi przez jego następcę, te twory wycofały się i stroniły od wszelkich kontaktów a zwłaszcza od aktów agresji. Musimy być ostrożni. - dodała Aponi. Lider Sunwallkerow miał rację, w momencie pokonania upadłego księcia nieumarli zaprzestali swoich działań a Rycerze Hebanowego Ostrza nawiązali porozumienia z Hordą i Sojuszem w tym też ze Srebrną Ręką. Sojusz ten był bardzo cienki oraz poddany wielu próbom jak np. najazd Rycerzy Hebanowego Ostrza  na nasz zakon w celu zbeszczeszczania  zwłok Tirona Fordringa, którego broniła sama Światłość. Jednakże koniec końców razem staliśmy się członkami Legionfall i ruszyliśmy na Argus, pokonać Władce Demonów. Tylko wąskie grono wie kto w tej chwili zasiada na Tronie Mrozu, wiemy tylko, że wszelakie akty agresji nieumarłych na żywych, karane są przez niego śmiercią, jeśli mogę tego określenia użyć wobec nieumarłych. Wiec skąd ten lich się wziął i dlaczego nas zaatakował.
- Może powinniśmy poczekać, aż Najwyższy Lord wróci. - wtrącił Grayson.
- A wiadomo, gdzie teraz jest? Hmm?! - krzycząc, zapytał pobudzony kowal zakonu.
- Ostatnio widziałam go na pogrzebie Sarufanga w Orgrimmarze, po czym uczestniczył w naradzie stron konfliktu Czwartej Wojny. Ustalono, że ruszy wraz z innymi walczyć z plugawymi pomiotami Starego Boga i tak też uczynił. A gdzie teraz jest? Tego nie wiem. Nie mam żadnych wiadomości na jego temat. - oznajmiła Aponi.
- Więc musimy sami coś zrobić! Ruszajmy na Zul'Mashar!. - wykrzyczał Arator, a w ślad za nim zaczął krzyczeć krasnolud. Rozgorzała kłótnia pomiędzy dowódcami na temat tego co powinniśmy zrobić a czego nie. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Burzliwa była ta narada tylko jedynie ja, Elaren i Tyrosus milczeliśmy, lecz i jemu cierpliwość się kończyła. Uderzył pięścią w stół. Gwar zamilkł i wszyscy skierowali wzrok na mężczyznę.
- Nie podejmę decyzji dzisiaj co do naszego dalszego działania. Po pierwsze: nie ma wszystkich naszych dowódców w sanktuarium w tym Liadrin, a jej słowo i doświadczenie również jest tutaj ważne, zwłaszcza, że te wydarzenia dzieją się na granicy królestwa elfów. Po drugie: nie wiem gdzie jest Najwyższy Lord Dowódca, ale nie zamierzam stać bezczynnie w obliczu naszego zagrożenia. Po trzecie: muszę wyjechać, być może uda mi się uzyskać informację na temat tego zagrożenia. Boros, przygotuj oddział paladynów do wyjazdu. Ruszysz ze mną. Za dwie godziny wyjeżdżamy. Aponi i Grayson, zajmijcie się Vegovem. Wytłumaczcie mu zasady tutaj panujące oraz zaprowadźcie do kwater. Niech zacznie się uczyć, brak mu doświadczenia, by brał w tym wszystkim udział. Arator udasz się do Silvermoon, sprowadzisz Liadrin tutaj. Jak wrócę, wrócimy do tematu nieumarłych w Zul'Mashar. - oznajmił Maxwell Tyrosus.
- Lordzie, jeśli pozwolisz wyruszę do Silvermoon osobiście i przekażę wieści lady Liadrin. Z rozkazu lorda Regenta, miałem od razu wrócić do stolicy, gdy przekażę dalsze polecenia naszej ekspedycji. - zaproponował Dagorlind.
- Niech i tak będzie. Nie będę podważał decyzji Therona. Muszę cię prosić, byś po naradzie opuścił nasze Święte Sanktuarium. W gospodzie czeka na ciebie pokój i ciepły posiłek. Jutro wyruszysz a przygotowaniami do wyjazdu zajmą się moi ludzie. Ty odpocznij w tym czasie.
- Dziękuję lordzie. - skwitował kapitan.
- Dokąd wyruszamy lordzie Maxwellu? – dopytywał  Boros.
- Wytłumaczę ci jak zostaniemy sami po naradzie. Jakieś pytania? Nic nie słyszę, więc dziękuję i proszę wrócić do swoich obowiązków. - rozkazał Tyrosus. Wszyscy oprócz draenei i rudowłosego mężczyzny opuścili sale. Na korytarzu stałem ja, Elaren, Aponi i Grayson.
- Vegov, jak znajdziesz chwilę, przyjdź do tawerny. Przekażę wam rozkazy lorda Regenta. Dziękuję za pomoc lordzie Grayson. Do zobaczenia. - po tych słowach, Dagorlind, skierował się w górę ku wyjściu po kamiennych schodach.
-Dobrze Vegov, choć pokaże ci twój pokój oraz oprowadzę po najważniejszych pomieszczeniach, byś się nie zgubił. Dzisiaj zajęcia już są skończone, więc zjedz coś i odpocznij. - z troską w głosie, rozpaczała Aponi.
- Jutro zaczynasz szkolenie na temat naszej historii. - dodał mężczyzna.
- Dziękuję wam za pomoc i troskę. - po moich słowach udaliśmy się korytarzem do kwater.

    Witajcie. Dzieje się w trakcie przygód Vegova i w sumie dobrze. Teraz czas na kawałek lore. Poznaliśmy ostatnio  Zakon Srebrnej Ręki, gdzie link do wpisu znajdziecie tutaj. Dziś chciałbym przedstawić wam członków w/w zakonu. Nie wymienię wszystkich, gdyż jest ich dużo a chce się skupię na tych najbardziej rozpoznawalnych, a w szczególności na pierwszych pięciu paladynów. Zabraknie tylko Tiriona Fordringa, gdyż tego dżentelmena zostawiam na inną krainę. To zaczynamy.


Art  by Hilson -O

Alonsus Faol


    Zapytacie dlaczego poruszam jego osobę w trakcie opisywania paladynów mimo, że jest kapłanem. A to dlatego, iż gdyby nie on to Zakon Srebrnej Ręki by nie istniał. Pamiętajcie, że nie którzy paladyni niegdyś byli kapłanami jak np. Turalyon. Alonsus Faol był to siwy, tęgawy mężczyzna, lekko przygarbiony z obfitym zarostem. Kochany i szanowany przez innych za dobre serce, pomoc oraz bezgraniczne oddanie Światłości. Przed Pierwszą Wojną rezydował w opactwie Northshire, gdzie poznał swojego ucznia Uthera. W trakcie inwazji Wichnogród przez orków, przebywał w delegacji w Lorderonie. To właśnie tam dowiedział się co spotkało jego ukochane miasto i opactwo, gdy Andiun Lothar przybył wraz z uchodźcami. Wieść o utracie opactwa i prawie całkowitym wymordowaniu kapłanów zalała jego serce żalem i bólem, lecz jednocześnie zmotywowała do pracy. W jego głowie narodziła się myśl utworzenia rycerzy, którzy będą doskonałymi wojownikami a zarazem gorliwymi wyznawcami Światłości. Mieli by za zadanie bronić słabszych, stać na straży Światłości oraz leczyć rannych. Myśl przeobraziła się w ciało, w Kaplicy Alonsusa w mieście Stratholme nazwanej na jego cześć, namaścił pierwszych pięciu wybranych mężczyzn na rycerzy Zakonu Srebrnej Ręki. Obdarował ich błogosławieństwem, wyposażył w pancerz oraz wręczył każdemu Libram, czyli świętą księgę będącą artefaktem Kościoła Świętej Światłości. Każdy Libram odzwierciedlał dana cechę charakteru, która każdego z wybranych wyróżniała i którą powinien mieć każdy rycerz Światłości. Docelowo chciałby by stali się żywymi awatarami tych pozytywnych cech. Np. Utherowi podarował Libram Sprawiedliwości.
    Nasz biskup namawiał Khadgara oraz Anduina Lothara, by Ci również dołączyli do Zakonu Srebrnej Ręki. Jak wiemy odmówili. Faol obiecał Lwu Wichnogrodu, że on i jego kościół wesprą go w walce, dbając o rannych i poszkodowanych oraz rozpocznie zbiórkę pieniędzy na rzecz odbudowy Stormwind City. Jak obiecał tak zrobił. Po zakończonej Drugiej Wojnie przeznaczył zdobyte fundusze na odbudowę miasta oraz nadzorował pracę rekonstrukcyjne. Odbudował opactwo Northshire oraz wybudował katedrę Świętej Światłości w samym centrum miasta. Pewnie nie raz gracz Przymierza przechodził obok niej. W ramach podzięki za wkład i zaangażowanie, przed katedrą stanął pomnik Alonsusa, który był tam, aż do dodatku Cataclysm. Teraz w tym miejscu znajduje się posąg Uthera The Lightbringer. To właśnie w tej katedrze nasz bohater namaścił Arthasa Menethil na paladyna. Zapewne gdyby wiedział co z niego wyrośnie na pewno by go nie dopuścił do tego zaszczytu. Biskup od tej pory skupiał się na szerzeniu wiary i nauk Światłości. W książce "Krew i Honor" pióra Chrisa Metzena, Faol jest jednym z pięciu sędziów na rozprawie przeciwko Tirionowi Fordring, któremu zarzucono zdradę. Nie mógł uwierzyć, że jego wybraniec na pierwszego paladyna dopuścił się takich rzeczy. Zasmucił się wielce, lecz nic nie mógł zrobić. Dawny rycerz musiał zostać ukarany w taki sposób by pokazać innym, że takie zachowania są piętnowane. 
 
 
Alonsus Faol w World of Warcraft

 
    Arcykapłan zmarł chwilę przed inwazja Plagi z nieznanych przyczyn. Prawdopodobnie starość i choroby dopadły go. Został pochowany na polanach Tirisfal, na cmentarzu przy obecnym Szkarłatnym Klasztorze. Dołączył do Plagi jako bezmyślna marionetka. Kroczył za swoim panem i był na każde jego zawołanie jak w sumie tysiące jemu podobnych. Trwało to do momentu, gdy były komandos z Silvermoon, Sylvanas Windrunner uwolniła się z kajdan niewoli a wraz z nią inni nieumarli w tym nasz bohater. Gdy świadomość wróciła, nie widział gdzie jest, lecz już musiał się ratować. Nie każdy był wstanie uwolnić się od mocy pana Północnej Grani i Falo właśnie znalazł się wśród takich osobników. Musiał uciekać, by inne żywy trupy nie dopadły go. W trakcie ucieczki natknął się na żywą blond włosom kobietę. Nie poznał jej, lecz ona od razu zrozumiała, kto przed nią stoi mimo gnijącego ciała. Była nią Calia Menethil córka króla Terenasa i siostra upadłego księcia Arthasa. Zaczęli podróżować razem, a w trakcie ich wspólnego spędzania czasu, biskup uświadomił kobiecie, że nie wszyscy nieumarli są marionetkami w służbie Lich Kinga. Zrozumiała, że trzeba im współczuć i zrozumieć, gdyż spotkała ich ogromną tragedia, zostali zamordowani, a co gorsze zostali ożywienie by służyć swojemu oprawcy. Oboje na długi czas zniknęli z kart historii World of Warcraft.
    Alonsus Faol wraca wraz z dodatkiem Legion, jako jedna z głównych postaci wprowadzających graczy klasy kapłana/priest do nowego sanktuarium i szeregu zadań związanych z legendarnymi artefaktami. Współpracuje z Velenem oraz Moria Thaurissan przy założeniu zakonu Konklawe, jednoczącego wszystkich kapłanów na Azeroth. To właśnie Faol wysyła poszukiwacza przygód, czytaj nas byśmy odnaleźli artefakty, które z czasem przysłużą się do oczyszczenia narru. Trójka w/w kapłanów i gracz udają się do Świątyni Netherlight, która pierwotnie jest więzieniem upiora Pustki czyli Saraki the Lighteater. Ów upór jak wspomniałem wcześniej jest tak naprawdę narru Saa'ra. Kapłani w tym gracz dokonują oczyszczenia narru z mocy pustki. Oczywiście proceder się udaje, a z byłego, które ulokowane jest w Wirującej Pustce, tworzą siedzibę dla swojego zakonu. Alonsus odsuwa się na drugi plan i wyznacza gracza kapłana na nowego lidera zakonu. Tutaj rozpoczyna się szereg zadań, które udostępnia nam nieumarły biskup dla kapłana polegających m.in. na werbowaniu członków, zbieraniu zaopatrzenia na wojnę przeciw Płonącemu Legionowi. Nie będę was zanurzał każdym opisem zadania jakie zleca Faol, lecz wspomnę tylko o pewnym fakcie. Otóż demony odnalazły siedzibę Konklawe, wysłał swoje wojska pod dowództwem upiornego władcy Balnazzara. Demony walczyły zaciekle, ponieważ znajdowali się w Wirującej Pustce, gdzie mogą zginąć bez szansy na powrót. Alonsus widząc, że bitwa odwraca się na ich niekorzyść wysłał gracza, by ten ściągnął paladynów Srebrnej Ręki do pomocy. Oczywiście rycerze przybyli, lecz ostateczną szanse na zwycięstwo przyniosło niespodziewane przybycie Armii Światłości pod dowództwem demona Światła Lothraxiona. Bitwa zakończona sukcesem a Arcybiskup Faol mianuje gracza na najwyższą rangę w Konklawe czy Arcykapłana.
    W książce "Cisza Przed Burzą" autorstwa Christien Golden, Alonsus odgrywa rolę jednej z głównych postaci. Azeroth cierpi z powodu rany od miecza Sargerasa. W tym celu Anduin Wrynn, przybywa do świątyni Netherlight, by zwerbować Konklawe do pomocy przy uleczeniu planety. Na miejscu poznaje naszego bohatera, oczywiście nie wiedział kim jest, znał go z opowieści bądź ksiąg. Dzięki tej znajomości i podejściu biskupa młody król zrozumiał, że nie wszyscy nieumarli są bezrozumnymi istotami, którzy kierują się tylko prostymi potrzebami i rozkazami swojego pana. Zrozumiał, że są zwykłymi ludźmi, którzy zostali skazani na ten los. Andiun w trakcie swojej obecności wśród członków Konklawe poznał Calie Menethil, prawowita następczynię tronu Lorderonu. Kapłani zgodzili się wsiąść udział w planie króla. W tym celu Alonsus udał się do stolic Hordy, by szukać sojuszników do wspólnej sprawy. W między czasie Andiun informuje jego i Calie o planie zorganizowania spotkania członków rodzin, którzy żyją po stronie ludzi i nieumarłych. Rodziny te zostały rozdarte przez Plagę. Arcybiskup miał wątpliwości co do słuszności planu młodego Wrynna, motywując tym, iż ludzie mają głęboko zakorzenione uprzedzenia wobec nieumarłych i fakt, że są to ich członkowie rodzin nic w tej kwestii nie zmieni. Jak wiemy z lektury, Alonsus miał po części rację gdyż w przypadku jednej rodziny owe wątpliwości się spełniły. Jednak Calia namówiła biskupa, by ten wsparł Anduina. Faol udał się do Undercity, by przekazać wiadomość od króla dla Wodza Wojennego Sylvanas Windrunner.  Podeszła sceptycznie do tego pomysłu a sam Herold Plagi Nathanos zarzucił nieumarłemu, iż jego neutralność przechyla się bardziej w stronę Przymierza. By udowodnić  swoją neutralność, Alonsus został w mieście jeszcze przez kilka dni, by w końcu przekazać królowi Wichnogrodu zgodzę lidera Hordy. 
 
Art z zapowiedzi postaci z gry HotS
 
    Istotnym wydarzeniem z książki jest moment spotkania Anduina, Turalyona, Genna Graymane'a oraz Alonsusa w katedrze Światłości. Młody król chce ich przekonać do słuszności swojej sprawy i prosić o wsparcie. Worgen oczywiście z góry ocenia, iż jest to szaleństwo i nie powinno się ufać nieumarłym. Z pomocą przybywa nieumarły kapłan. Na jego widok Genn wpada w szał i oskarża Wrynna, że manipuluje karykaturą ich dawnego przyjaciela by wymusić na nich swoje poparcie. Następnie oskarża również Faola o manipulacje królem, na to biskup odpowiada, że jego postawa wynika ze strachu przed zaakceptowaniem Opuszczonych jako ludzi co jednocześnie by sugerowało, że jego syn zginął na marne w trakcie walk z nieumarłymi. Graymane wpadł w szał, chciał zaatakować kapłana lecz przerwał mu Turalyon mówiąc, iż w świętym miejscu nie pozwoli na rozlew krwi. Biskup kontynuował dialog tłumacząc, iż ból i gniew zaślepiają króla Gilneas a na końcu zapytał czy nadal by nienawidził nieumarłych gdyby przybył tutaj z ożywionym Liamem synem Szarogrzywego? Żal i ból wzięły góry, worgen zawył ze wściekłości, po czym wybiegł z katedry. Turalyon dodał, iż jeśli faktycznie w tym ożywionym ciele znajduje się część jego dawnego mistrza i przyjaciela to go zabije, by ukrócić jego męki na co kapłan krótko z kwitował: by szukał Światłości w samym sobie. Prawdopodobnie może być to nawiązanie do faktu za czasów Drugiej Wojny, gdy Turalyon nie mógł początkowo nawiązać więzi ze Światłością jak inni paladyni. Na te słowa Exarcha uklęknął przed Faolem, który go pobłogosławił. Paladyn zgodził się pomóc królowi w trakcie spotkania rodzin.
    Arcybiskup uczestniczył wraz z innymi kapłanami w trakcie zorganizowanego spotkania rodzin. Jak wiemy spotkanie przeobraziło się w rzeź nieumarłych, a co gorsza Calia, uczennica Faola zginęła z rąk Sylvanas. Alonsus winił się za taki obrót spraw oraz za to, że się zgodził na uczestnictwo w nim przedstawiciela rodziny Menethil. Zabrał ciało kobiet do Świątyni Netherlight przed oblicze narru Saa'ry, która to przy pomocy połączonych sił Anduina i Faola ożywił ją jako nieumarłą, lecz była inna w parowaniu do pozostałych ożywianych, gdyż była ożywiona przez Światłość. To by było na tyle jeśli chodzi o naszego biskupa. Coś czuję, że w nadchodzącym dodatku jeszcze go spotkamy.


Art by Hilson - O

Uther the Lightbringer


    Tego dżentelmena nikomu nie trzeba przestawiać. Rycerz, który pierwszy przyjął namaszczenie i błogosławieństwo od swojego mistrza Arcybiskupa Alonsusa Faola na Rycerza Srebrnej Ręki. Człowiek o dobrym sercu i znakomity rycerz. Już przed Pierwszą Wojną był oddanym sługą Światłości, praktyki odbywał w opactwie Northshire, gdzie poznał Faola, z którym się zaprzyjaźnił i stał się jego uczniem. Był  uznanym rycerzem Lorderonu zanim jeszcze został namaszczony na paladyna. Na królewskim dworze zaprzyjaźnił się z królem Terenasem Menethil, który to powierzył mu zadanie szkolenie jego syna Arthasa. Z przyjemnością przyjął powierzone zadanie. Doglądał młodzika i wspierał go na każdym kroku. Nie traktował go jak zwykłego ucznia, był dla niego kimś więcej. Z ogromną dumą i radością przeżywał każdy jego sukces. Towarzyszył również młodemu księciu przy narodzinach jego przyszłego rumaka Niezwyciężonego w stajniach Balnira. Gdy wracali z królewskich stajni, paladyn opowiedział chłopcu o Pierwszej Wojnie, o powodzie dla którego uchodźcy z Wichnogrodu przybyli do miasta i kim jest Varian Wrynn. Alonsus Faol chcąc zapobiec podobnym sytuacją z opactwa Northshire, utworzył Zakon Srebrnej Ręki, rycerzy którzy będą powiernikami Światłości i doskonałymi wojownikami zarazem. Wybrał pierwszych pięciu z pośród wojowników, rycerzy i kapłanów a każdy z nich otrzymał Libram o którym pisałem wyżej. Uther otrzymał Libram Sprawiedliwości i stał się liderem nowo utworzonego zakonu. On i jemu podobni w trakcie Drugiej Wojny siali zamęt w szeregach wrogach, stali się alternatywą na Rycerzy Śmierci Hordy oraz motywowali innych wojowników do wali czy też leczyli ich rany. Brał  udział w wielu bitwach Drugiej Wojny, gdzie nie kiedy przechylał szale zwycięstwa na stronę Sojuszu. Rozkazem króla udał się na czele armii do miejscowości Caer Darrow, która znajdowała się na wyspie ulokowanej na jeziorze Darrowmere Lake, by udzielić pomocy osobom, które stały się ofiarami wojny. W trakcie podróży na statkach Kul Tiras, został zaatakowany przez piratów ze zdradzieckiego jak się później okaże Królestwa Alterac. W trakcie bitwy wziął do niewoli kilku kapitanów, od których uzyskał, iż ich władca zamierza dokonać zdrady wobec Sojuszu. Wieści te wysłał do Lorderonu, lecz jak wiemy z lektury książki " Fale Ciemności" – autorstwa Aarona Rosenberga, haniebny czyn dojdzie do skutku. Brał również udział w ostatecznej bitwie pod Blackrock Spire, gdzie ukazał innym swoją silną wieź ze Światłością. Z jego ciała wydobył się ogromny blask oślepiając wrogie armie a jednocześnie dających nadzieję dla sojuszników. I to właśnie po tym incydencie został ochrzczony przydomkiem Lightbringer przez swojego przyjaciela Turalyona. Wojna zakończyła się sukcesem, a on osiadł w odbudowywanym mieście Stormwind City, gdzie w katedrze Światłości utworzył siedzibę zakonu w której to prowadził rekrutację i szkolenia kandydatów. Parę lat później udaje się do Lorderonu gdzie rozpoczyna szkolenie  dla dorosłego już mężczyzny - Arthasa Menethil. To też dzięki jego staraniom, młody książę dopuścił się zaszczytu dołączenia do zakonu. Uther i Terenas pękali z dumy, lecz nie każdemu podobała się decyzja lidera zakonu. Uważali, że przyjęcie rozpuszczonego księcia w szeregi Srebrnej Ręki spowoduje chaos i zaburzy całą strukturę jaką budowali od lat. Mimo uprzedzeń, Arthas został namaszczony na rycerza Światłości  a jego mistrz wręczył mu parę naramienników i udzielił błogosławieństwa. W dalszych latach nadal szkolił młodego księcia, osuwając się na drugi plan rządzenia zakonem. Był głównym sędzia w trakcie procesu Tirion Fordringa. Nie dowierzał oskarżeniom Bartilasa, lecz proces musiał się odbyć by udowodnić społeczności, że takie zachowania są piętnowane. Miał tylko nadzieje ze Tirion się nie przyzna, że całej tej sytuacji nie było. Mógł przekonać innych sędziów, by uznali przyjaciela za niewinnego i dali mu drugą szansę, gdyż doskonale znał się z Antonidasem, Faol był jego dawnym mistrzem, Admiral Proudmoore był jego kompanem za czasów Drugiej Wojny a Arthasa kochał jak syna. To właśnie oni byli sędziami procesu paladyna. Stało się inaczej, Tirion przyznał się do zarzucanych czynów, za co musiał go ukarać. Skazał go na wygnanie, wydalenie z zakonu i ekskomunikował. Jedynie co mógł zrobić to pozwolił jego rodzinie na pozostanie w Hearthglen. I tak też się stało.
 
 
Uther by B2G

 Ciężkie czasy dla naszego bohatera nadeszły wraz z inwazja Plagi. Zaczęło się nie pozornie i niespodziewanie. Uther wraz ze swoim uczniem udał się do miejscowości  Strahndband, by bronić je przez najazdami orków renegatów z klanu Czarnej Skały pod dowództwem mistrza ostrzy. Uther został w mieście, gdy jego podopieczny udał się z zadaniem zniszczenia obozów orków. Po zwycięstwie Uther powrócił do swoich codziennych zadań, a Arthas wraz Jaina Proudmoore został wysłany z misją zbadania doniesień o pojawiających się nieumarłych w królestwie. Do gry wkracza Uther, gdy czarodziejka "wpada" do obozu wojskowego, gdzie odnajduje lidera zakonu. Informuje go o inwazji Plagi oraz o tym, iż Arthas Menethil broni Hearthglen z małym oddziałem wojsk. Nie zastanawiając się Przynoszący Światło udał się na czele armii Srebrnej Ręki do obleganego miasta. Zastał tam wycieńczonego księcia Lorderonu z garstką żołnierzy. Uther uratował zrujnowane miasto jak i księcia. Arthas upokorzony i wściekły udał się wraz z Jainą i Utherem do Stratholme, gdzie wg doniesień ma przebywać przywódca armii śmierci Mal'Ganis. Gdy dotarli do bram miasta, książę stwierdził, że przybyli za późno. Zarażone ziarno już dostarczono do miasta, po czym zostało rozdane mieszkańcom. Jedyne słuszne wyjście z tej sprawy było "oczyszczenie" Stratholme, poprzez wybicie wszystkiego co się rusza w jego murach. Okrutny plan przeraził Jaine i Uthera, którzy odmówili udziału w tej rzezi. Młody Menethil pełen żalu i wściekłości oskarżył mistrza Srebrnej Ręki o zdradę, rozwiązał zakon paladynów oraz kazał się im wynosić, co też uczynili a wraz z nimi odeszła jego miłość Jaina. Stary rycerz udał się do Lorderonu, gdzie o wszystkim poinformował króla Terenasa ojca Arthasa, a młody książę w tym czasie ruszył za Mal'Ganisem do Northrend. Oboje jednomyślne stwierdzili, iż wydarzenia z Hearthglen oraz wywołany przez to stres i strach przyczyniły się do zmian jakie nastały w księciu. Zmartwiony ojciec wysłał emisariusza, by ten nalazł jego syn i nakazał mu powrót do ojczyzny. Stało się tak dopiero po kilku tygodniach. W Lorderonie świętowanie wielki powrót księcia z Mroźnej Północy, lecz nikt nie przypuszczał, że powód do świętowania stanie się ich zgubą. Arthas Menethil zabił swojego ojca przy czym mianował się królem i tak rozpoczęły się mroczne czasu dla Uthera. Paladyna ogarnął wielki smutek i żal po stracie przyjaciela i ucznia. 
 
Pojedynek miedzy Arthasem a Utherem - fan art by MY NAME IS ZG ZG
 
 
    Ostatnim aktem oddania na jaki się zdobył, było czuwanie nad grobem króla w Androhalu. Prochy spoczęły w specjalnej magicznej urnie na której zależało upadłemu księciu. Wybił sobie drogę do grobowca jego ojca, gdzie na końcu zmierzył się z byłym mistrzem. Widok zmienionego ucznia przeraził paladyna, lecz nie stracił on panowania nad sobą i swoimi emocjami. Miecz skrzyżował się z młotem w pojedynku. Początkowo doświadczony Uther zwyciężał a nawet udało mu się wybić ostrze z dłoni rycerza śmierci. Nowy mistrz Arthasa nie zostawił go w potrzebie. Przelał na niego część swojej mocy, by mógł zmiażdżyć wroga. Ostrze Mrozu jak by żyło własnym życiem wróciło w objęcia siewcy śmierci. Walka znowu rozgorzała, lecz tym razem na korzyść Arthasa. Uther ze zmęczenia i licznych ran padł na kolana mówiąc, że ma nadzieję, iż w piekle mają dla niego specjalne miejsce na co odpowiedział, że nie będzie im dane się przekonać, gdyż zamierza żyć wiecznie i zatopił ostrze w ciele paladyna a dusza została pochłonięta przez Ostrze Mrozu. Ciało naszego bohatera zostało odnalezione po bitwie i umieszczono w grobowcu w Zachodnich Ziemiach Plagi. Teraz garść wiedzy z World of Warcraft. W TBC Uther powraca jako duch w swoim grobowcu, paladyni Sojuszu zostają właśnie tam wysłani by odnieść dawną relikwie paladyna, oddając mu tym samym cześć. Zaś z drugiej strony gracz paladyn z Hordy, również udaje się do grobowca z tą samą relikwią lecz w celu zbeszczeszczania grobu za to, że był mistrzem tego co przyniósł zgubę królestwu Quel'Thalas. W dodatku Wrath od the Lich King, Uthera spotkać możemy w trakcie instancji Halls of Reflection, gdzie informuje Jaine bądź Sylvanas ( zależy która fakcie reprezentujesz) o dwóch ważnych rzeczach. Po pierwsze Lich King może zostać zabity jedynie tam gdzie został stworzony czyli na Tronie Mrozu oraz, że ktoś musi zająć jego miejsce, gdyż nie kontrolowana Plaga może wyrządzić jeszcze większe zniszczenia. Jest również powiązany z serią zadań związanych z ostrzem Quel'Delar oraz spotykamy go w  scence przed instancja Culling of Stratholm. W Cataclysmie, my jako gracze bez względu na frakcje, udajemy się do miejscowości Ręka Tyra, gdzie spotykamy Korfaxa rycerza Argent Crusade (o którym już pisałem tutaj), który zleca nam odzyskanie reliktów Uthera w tym jego Całunu. Są to święte rzeczy, których obecni tam nieumarli nie mogą dotknąć. Odzyskujemy artefakty,  po czym Argent Crusade zabezpiecza je. W tym też dodatku posąg Alonsusa Faola w Stormwind City przed Katedra Światła zostaje zastąpiony statuom Uthera. W dodatku Legion, gracz klasy paladyn wraz z Maxwellem Tyrosus udaje się do grobowca Lightbringera, gdzie mają nadzieję uzyskać informację o zaginionym, obecnym przywódcy Argent Crusade - Tirionie Fordringu. Uther informuje ich, że paladyn żyje lecz mają mało czasu a szukać go muszą w Broken Shore. Kończąc opis naszego bohatera chce dodać, że spotkamy go w nadchodzącym dodatku Shadowlands, będzie należał do szlachetnych duchów w krainie Bastion. Dostał oczywiście nowy model, hmm bardziej niebieski. :)
    Uther the Lightbringer, ikoniczna postać nie tylko WoWa ale większości gier firmy Blizzard. Spotykamy go w również w Heartstone, Warcraft III oraz HotS. Chyba nie ma gracza kto by go nie znał. Pytając mnie jakie postacie najbardziej kojarzą mi się z World of Warcraft, to na pewno jedną z nich byłby Uther. Cieszy mnie a fakt, że tego jegomościa spotkamy jeszcze w WoWie.
 

Arator w World of Warcraft

Arator the Redeemer


    Pół elf, pół człowiek syn Turalyona oraz Alleri. Został paladynem tak jak jego ojciec. Większość swojego życia poświęcił na odnalezienie rodziców. Był jeszcze dzieckiem, gdy jego rodzice ruszyli przez Mroczny Portal, by zniszczyć źródło Hordy orków. Przebywał w Stormwind City wraz z rodzicami. Od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie i cechy wojownika. Wychowała go ciotka Veressa wraz z Rhoninem. Kochali go i traktowali jak swojego syna a on czuł się jak ich trzecie najstarsze dziecko. Kilka lat po odejściu matki w Dolinie Bohaterów w Wichnogrodzie odbyła się ceremonia odsłonięcia posągów tych którzy poświęcili swoje życie przekraczając Mroczny Portal. Młody Arator znany doskonale strażnikom miasta jak i paladynom, siedział na ramionach jednego z Rycerzy Zakonu Srebrnej Ręki. Przyglądał się posągowi kobiety elfki, lecz nie rozpoznawał twarzy, nie wiedział kim ona jest choć bardzo przypominała ciotkę Vereese. Wierząc albo nie, Alleria patrzyła w tej chwili na swojego synka z pokładu statku Xenedar. Dzięki Światłości poczuła emocje syna i dzięki mocy światła przesłała swoją miłość i troskę dla niego. Poczuł to, nie wiedział co się dzieje, zaczął się rozglądać po czym uśmiechnął się i wyciągnął rękę w kierunku posągu matki. Od tamtego dnia wracał prawie codziennie pod posąg matki, czując że żyje i że go kocha. Osiemnaście lat po odejściu rodziców, demon lord Kazzak ponownie otworzył portal do Outlandu. Sojusz wysłał wojsko by wsparli Nethergarde w walce z siłami orków i demonów. Do ekspedycji dołącza nasz bohater, gdzie po przekroczeniu portalu udaje się do Twierdzy Honoru. Spotyka tam Danatha Trollbane, przyjaciela jego rodziców, który wraz z nimi lata temu przekroczył Mroczny Portal. Danath nie ma nowych informacji o tym co się stało z jego rodzicami, sam ich poszukuje. Arator w Outland skupia się na odnalezieniu choćby ułamka informacji na temat jego rodziców oraz dołącza do Synów Lothara by walczyć w imię Przymierza. W dodatku Legion, Arator dostaje informacje od swojego ojca by ten zebrał armię wyznawców Światłości i walczył z demonami, gdyż Balnazzar przysiągł zniszczyć wszystko to co kocha Exarcha Światłości. Na końcu dodał, że dla niego samego minęły wieki kiedy ostatni raz go widział i przez ten cały czas walczył z Płonącym Legionem w różnych światach. Arator dołącza do zrekonstruowanego zakonu Srebrnej Ręki. Nasz bohater bierze udział w wielu misiach przeciw demonom. W momencie przygotowań do podróży na planetę Argus, udaje się wraz ze swoją ciotką Vereesa na pokład stadku Vindicaar. Na statku Arator, w końcu spotyka rodziców, których szukał przez całe swoje życie. Matka chłopka tłumaczy, że każdy wybór jakiego dokonali był dokonywany z myślą by zapewnić mu bezpieczeństwo. Tęskniła za nim każdego dnia i cierpiała, gdy musiała podjąć decyzję by żyć bez z niego. Przysięga mu, że już nigdy go nie opuści. Przed tą rozmową, Arator pytał ciotki co powiedzą jego matce na tematy Sylvanas, na co Vereesa, że nie wiem, obawia się tej rozmowy a prawda złamie jej serce. Po zwycięstwie nad Sargerasem, Arator stwierdza, że ma obawy jak będzie wyglądało ich życie. Jego rodzice go nie znają a on słyszał jedynie legendy na ich temat. Cieszy się, że w końcu ich ma i będzie się starał stworzyć z nimi rodzinę. W Battle for Azeroth, Arator występuje w jednej z wizji Starego Boga dotyczącej Stormwind City. Ukazane jest jak Alleria pochłonięta mocą Pustki niszczy miasto, zabija swojego męża a syna pochłania przez portal Pustki. Jak wiemy te wizję, nigdy nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Kończąc, myślałem że motyw Arator i jego rodziców w dodatku Legion będzie bardziej rozbudowany. Zostało to wszystko ukazane w jednym skromnym spotkaniu na pokładzie statku. Nie miał lekko w życiu, zostać porzuconym przez rodziców, niby dla jego dobra by ratować świat, dla dziecka musiała być to wielka tragedia. Moim zdaniem ta postać zasługiwała na coś więcej. Do zobaczenia za tydzień.


Autor: Vegov

Źródła:
•    www.gamepedia.com
•    „ Krew i Honor” – Chris Metzen
•    „ Fale Ciemności” – Arron Rosenberg
•    Gra World of Warcraft
•    Gra Warcraft III


Komentarze

Prześlij komentarz

Copyright © Ścieżki Azeroth