Cierpienie

      Wstał nowy dzień. Brak słońca tylko utrudnił mi oszacowanie pory dnia. Stwierdziłem to tylko po tym, że było jaśniej niż kilka godzin wcześniej. W powietrzu unosił się smród spalonych ciał trolli  z nocnego ataku. Nadal przed oczami miałem widok walki, krwi i śmierci, a w uszach słyszałem niekończący się krzyk poległych oraz okrzyki bojowe morderców. Chyba inaczej wyobrażałem sobie to wszystko... pierwszy raz widziałem śmierć na własne oczy. Puste oczy ofiar patrzące w dal, które już nigdy same nie zamkną powiek, obcięte kończyny leżące z dala od ciał, twarze wykrzywione w bolesnym grymasie po otrzymaniu kończącego żywot ciosu. Żyłem jedynie opowieściami o wielkich bitwach i potyczkach, w których to wojownicy walczyli z gracją, uzbrojeni w piękne pancerze, dzierżący bogato zdobiony oręż. Nikt nigdy nie wspomniał jak to naprawdę wygląda. Śmierć nie jest piękna, nie jest kolorowa bądź dostojna, jest makabryczna, brutalna i przerażająca. Porozrzucane ciała, kałuże krwi, odcięte kończyny, smród - o tym nikt nie mówi. Ból, cierpienia po utracie członka rodziny bądź kompana, płacz i lament. Przejrzałem na oczy.
Przypatrywałem się łucznikowi, który w dniu mojego przybycia dowodził wartą. Klęczał nad ciałem kobiety, ciałem które w torsie miało dziurę wielkości pięści rosłego mężczyzny, a sprawca owej rany leży obok - włócznia. Włócznia, na którą nadziano jej żywe jeszcze ciało, a następnie oprawca ową włócznię, z ciałem na jej szczycie, wbił w ziemię jako trofeum. Klęczący dzisiaj elf wczoraj  wydawał się wielkim wojownikiem, który w niejednej bitwie walczył, lecz teraz nie mógł powstrzymać łez. Obok nich leżały pozostałe zwłoki zawinięte w płótno, gotowe do pochówku. Helios podszedł do biedaka, położył rękę na jego ramieniu i przemówił do niego. Byłem za daleko, by usłyszeć, ale pomyślałem, że wyraził swoje kondolencje i fakt, że chciał przygotować ostatnie zwłoki do ceremonii. Elf odrzucił agresywnie jego rękę. Wstał i odepchnął go, po czym ze łzami w oczach patrzył na swoje ręce nie dowierzając co zrobił. Helios był jego dowódcą i za taką zniewagę mógł wydalić elfa z szeregów Farstriders, lecz to się wtedy nie liczyło. Cierpiał i nic nie mogło mu pomóc. Padł na kolana, ukrył twarz w dłoniach i zaczął krzyczeć, jakby go łamali na kole. Przerażający krzyk bólu, który był tak głośny, że miałem wrażenie, że dotarł do Deatholme. Wstał i rozłożył białe płótno, na którym położył zwłoki kobiety. Ucałował ją ostatni raz w jej lodowate usta, po czym zasłonił twarz tkaniną, a następnie okrył płótnem całe ciało i odszedł. Po chwili, która wydawała mi się, że trwała godzinami, łucznicy podnieśli ciało i ułożyli je na stosie drewna. Zaraz, na stosie? Nie będzie pochówku jak to ma miejsce w naszej kulturze? Podniosłem się i podszedłem do kapitana Heliosa, który stał samotnie nad zwłokami. Po chwili ciszy powiedział:
- To była jego żona. Przybyła do nas wczoraj, wraz z tobą, by mogła służyć z mężem w tej przeklętej krainie. Długo starali się o to, by mogli razem tutaj stacjonować. Generał kilka razy im odmawiał bojąc się, że ich bliskie stosunki mogą zaburzyć czujność w razie walki, czy wykonywania nawet służbowych obowiązków. Ona służyła w Silvermoon i zazwyczaj patrolowała bezpieczne lasy Eversong Forest z racji na krótki staż w naszej formacji. On ,doświadczony łucznik, który od dziesiątek lat tu stacjonował. Poznali się zaledwie 40 lat temu, chciała dołączyć do nas, gdyż pragnęła być bliżej niego. Odradzał jej tę myśl, lecz ona za bardzo go kochała i w końcu wstąpiła w nasze szeregi. Nie zdążyłem jej poznać, ale wiem, że on również za nią szalał. Wielokrotnie prosił mnie, bym wstawił się u Haldurona w ich imieniu i to właśnie po mojej interwencji generał się zgodził mówiąc, że biorę za to odpowiedzialność. Teraz wiem co miał na myśli. Czuję się winny za to wszystko. Od dawien dawna trolle nie dopuszczały się ataku na naszą enklawę, aż straciliśmy czujność i to są tego efekty. Zdarzały się ataki na patrole, lecz Fastraides wychodzili z nich bez szwanku, gdyż byli na to przygotowani. Muszę podwoić straże, by nie dochodziło do takich incydentów. Nie uniosę więcej ciężaru kolejnych strat. - Helios zakończył swoje wyznanie. Widziałem, że czuje wielki ból z powodu losu naszych poległych towarzyszy.
- Nikt tego nie zrozumie dopóki sam tego nie doświadczy. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego i wiem jedno... nie mówi się o tym w zakonach czy akademiach, pewnie dlatego, by nie zniechęcać kadetów  - odpowiedziałem ze wzrokiem wbitym w rząd ciał.
- Rzeczywistość jest zupełnie inna, młody Paladynie, jeszcze nie raz odczujesz to na własnej skórze. Teraz proszę, pomóż nam ułożyć resztę ciał na stosie.- poprosił kapitan.
- Czemu palimy ich na stosie, a nie chowamy? - zapytałem, choć nie wiedziałem czy była na to odpowiednia pora.
- Widać, że dużo nauki przed tobą. Nie jesteśmy w Silvermoon, gdzie można sobie pozwolić na pochówek, lecz w Ghostlands. W krainie, gdzie nieumarli rozpoczęli swój marsz na nasze ziemie, gdzie ich aktywność jest większa. Grzebiąc ich w ziemi, moglibyśmy się przysłużyć do zbezczeszczenia ciał. Magia śmierci mogłaby ich wskrzesić jako członków Plagi, którzy to obróciliby się przeciwko nam. Nie chcę z nimi walczyć. - wytłumaczył, po czym razem podnieśliśmy ciało i udaliśmy się w stronę stosu pogrzebowego. Nie miałem odwagi ciągnąć rozmowy dalej, gdyż nie była to pora na kolejne opowieści czy nauki. Ciała zostały ułożone, wszyscy zebrali się dookoła stosu. Zapadła cisza. Kapitan Helios wyszedł przed szereg, prawdopodobnie chciał przemówić w tej wyniosłej chwili, lecz jedynie uklęknął przed stosem i spuścił głowę. Widząc to wszyscy powtórzyliśmy po nim ten gest. Następnie wstał, został podany mu łuk, zwykły prosty łuk w kolorze wiśni, po czym  zanurzył strzałę w palenisku i trzymał ją tak długo, dopóki nie zapłonęła. Strzałę umieścił na cięciwie, a następnie wystrzelił ją w kierunku zwłok. Stos po chwili już płonął, słychać było odgłos trzaskającego drewna. Z oddali, gdzieniegdzie, dochodził cichy płacz bądź błagalny szept. Staliśmy tak wpatrzeni w taniec ognia, aż nie strawił wszystkiego, pozostawiając tylko prochy...
       Witajcie, dziś skupimy się na jednym, moim zdaniem, z największych działań wojennych w czasach po ,,Wielkim Rozbiciu", a mowa tu o Wojnie Trolli. Jest to odpowiedni moment na ten wpis, gdyż już wcześniej  omówiliśmy obie strony konfliktu i tym samym zakończy się przygoda naszego bohatera w Krainie Duchów.





( Grafika przedstawiająca deszcz ognia spowodowany przez setkę ludzkich magów w trakcie Wojnie Trolli - art Kronika vol I)

 Wojna Trolli


         Wydarzenia te mają miejsce około 2800 lat przed Mrocznym Portalem. Trolle z Imperium Amanii nie zapomniały o najechaniu ich ziemi przez bladolice stworzenia zza morza. Choć minęło ponad tysiąc lat od tych wydarzeń, trolle nadal pielęgnowały nienawiść do nowoprzybyłych. Sytuacja wśród imperium nie była za dobra, a zwłaszcza w stolicy Zul`Aman. Trolle osłabione, rozbite oraz bez przywódcy, zatracały się w domowych konfliktach, waśniach i drobnych sporach.  Gdy mieli się ku zagładzie, z pomocą przybyło Imperium Zandalar, które to uważało się za protoplastę trolli na Azeroth oraz ich obrońcę. Wskutek rozbicia wielkie morze pochłonęło królestwo Zandalari, zostawiając jedynie małą wyspę, na której ostała się ich stolica. Emisariusze Zandalarii przybyli do Zul`Aman z nową nadzieją, jako wysłannicy lepszego jutra, lecz ich przybycie nie było do końca bezinteresowne. Zanadalari straciło swoją chwałę i bogactwa w skutek katastrofy, więc w swoich braciach Amanach widzieli szansę na odrodzenie najpotężniejszego niegdyś plemienia oraz odnowienie dominacji we Wschodnich Królestwach. W Zul`Aman emisariusze bratniego imperium zapewnili trollom Amani pewne zwycięstwo, które to przyniesie im wielka wojna.  W tej wojnie nie będą sami, gdyż wesprą ich starożytne duchy, czyli Loa. Ponadto Zanadalarii do perfekcji opanowali sztukę Voodoo, którą to przekazali innym. Plan idealny, podekscytowani  Amanii bez wahania zgodzili się na propozycję. Na czele zagubionego plemienia stanął najpotężniejszy z wojowników Amanów - Jintha.
          Podniesieni na duchu i wsparci wojskami, Amanii rozpoczęli działania wojenne. Stopniowo zaczęli atakować patrole Wysokich Elfów, potem coraz to bardzie zapuszczali się na tereny Quel`thalas atakując pomniejsze wioski. W bój nie wysyłali całej armii, tylko nieliczne oddziały. Zastawiali pułapki, kierowali się tą taktyką partyzancką, by nie zdradzić swojej prawdziwej liczebności jak i możliwości.  Następnym krokiem było wypowiedzenie otwartej wojny elfom. Dziesiątki tysięcy, jak nie więcej, trolli wylało się z gęstych lasów oraz z Zul`Aman, a wśród nich można było dostrzec gigantyczne loa. Obrońcy stawiali opór, lecz przy tak wielkiej sile byli zmuszone do wycofania się w głąb królestwa. Tym sposobem trolle zyskały panowanie na zewnętrznych terenach Quel`thalas, które to oczywiście wcześniej zniszczyły. Nawet magia elfów nie była w stanie  przechylić szali zwycięstwa. Armia trolli maszerowała w głąb nowo podbitych ziem.


( fan art - troll szaman)

        Młodziutka rasa ludzi ze Strom pod przywództwem króla Thoradina, przyglądała się poczynaniom na północy, lecz nie miała zamiaru się angażować. Pewnego dnia do stolicy ludzi przybyli emisariusze wysłani przez króla Anastariana, prosząc o pomoc oraz opowiadając o przerażających skutkach wojny. Kochany król ludzi widział korzyści w sojuszu z elfami, lecz wiedział też, że jego armia nie jest tak liczna, by wypowiedzieć otwartą wojnę brutalnym trollom. Dyskusjom nie było końca, aż w końcu doszli do wniosku, że przy użyciu magii mogliby przeważyć losy wojny na rzecz elfów. Thoradin sceptycznie do tego podchodził, ale jako król wiedział, że musi podejmować decyzje kierując się bezpieczeństwem królestwa, nie własnymi pobudkami. Przedstawił emisariuszom warunku ugody. W zamian za pomoc militarną, nauczą oni ludzi władania magią. Przedstawiciele Quel`thalas, nie byli w stanie podjąć decyzji. Wysłali więc wiadomość do swojego władcy. Anastarian widział w tej propozycji zagrożenie, gdyż niewłaściwe kontrolowanie magii zwiastowało katastrofalne skutki, lecz musiał ratować swój lud przez całkowitą eksterminacja.  Zgodził się na postulat, jednak pod warunkiem, że nauczą jedynie setkę ludzi umiejętności korzystania ze sztuki magicznej. W ten sposób powstał sojusz ludzi ze Strom i elfów z Quel1thalas. Do miasta przybyli czarodzieje z Silvermoon, którzy to miesiącami uczyli ludzi magii. Młoda rasa wykazywała zdumiewający talent do kontrolowania magii, a gdy Anastarian wypełniał swój postulat, to w tym samym czasie Thoradin rozpoczął budowę fortyfikacji u podnóża gór Alterak, która miała służyć jako baza wypadowa przeciwko trollom. Ponadto powstały pomniejsze forty w Eastweald, krainie zielonej i żyznej, charakteryzującą się licznymi wzniesieniami. Znajdowała się na wschód od Gajów Tirisfalskich. Po zakończeniu wszystkich inwestycji budowlanych oraz nauk ludzi, Arator ruszył z ofensywą w postaci dwudziestu tysięcy żołnierzy pod dowództwem samego króla Thoradina. W fortecy Alterak władca Strom pozostawił jedynie stu magów, a sam wyruszył dalej z pozostałą armią. Od głównej armii ludzi odłączyło się kilka oddziałów pod dowództwem generała Ignaeusa Trollbane (który to dzierżył legendarny miecz Trol`kalar) oraz Loradina. Ci dwaj mieli za zadanie ruszyć przodem, by oczyścić drogę do Królestwa Quel`thalas z trolli. Mijały dni, aż armia ludzi dotarła na południe królestwa, gdzie z brawurą rozpoczęli atak na legiony Amanii. Zgodnie z planem, w momencie uderzenia przez ludzi, wojska elfów wysypały się z Silvermoon atakując trolle z północy. Jintha wiedział, ze ludzie to słabi i prymitywni wojownicy, brakowało im umiejętności i zdolności władania magią tak jak potrafili to ich sojusznicy. Pewny siebie postanowił wpierw wyeliminować armie Aratoru. Widząc to, Thoradin wydał rozkaz wycofania się w stronę twierdzy Alterak. Upływały tygodnie ciężkich bitew i starć, a chęć łatwego zwycięstwa trolli pchała ich przed siebie. Ludzie umierali i odwrót wsiał na włosku, ponieważ trolle coraz szybciej zbliżali się do ściganych wojsk. Generał Loradin zgłosił się na ochotnika zahamować tymczasowo marsz trolli, poświęcając własne życie. On i jego pięciuset wojowników odpierali armię Amanii w ciasnej przełęczy. Zginęli wszyscy, kupując tym samym czas dla pozostałych. Czy przypadkiem już gdzieś tego nie było? Słynnych 300, którzy również walczyli w wąskim przesmyku górskim? :)
( Mapa w Trakcie Wojny Trolli - art Kronika vol I)
      Wracając do tematu: armia ludzi dotarła do bram fortecy, gdzie w końcu mogła odpocząć i przygotować się do ataku. Nie czekali długo, gdyż pewnego poranka, zza gęstej mgły, runęła na nich ogromna armia trolli. Ludzie walczyli dzielnie mimo mniejszej liczebności, choć to była kwestia czasu, aż zaczną słabnąć pod naporem legionu. Walki trwały dniami, aż za plecami trolli ukazała się armia Wysokich Elfów. Amanii kolejny raz wpadli w pułapkę. Pewne siebie trolle traciły pole walki, a widząc to Król Strom wykorzystał pozostawionych wcześniej magów. Wspierani przez zaklinaczy wysokich elfów, zaatakowali agresora, lecz nie każdy pojedynczo, tylko połączyli siły i utkali jedno potężne zaklęcie. Ogromna fala żaru spadła z nieba na trolle. Płonęli żywym ogniem, nawet loa nie byli wstanie się przeciwstawić i ginęły w męczarniach. Armia została zdziesiątkowana. W płomieniach zginął Jintha, pozostawiając wojska bez dowódcy. Pozostałe przy życiu trolle uciekły na północ, a w ślad za nimi połączone wojska ludzi i elfów. Wieści dotarły do Zul`Aman, gdzie emisariusze Zandalarii z niedowierzaniem i wstydem wrócili do swojego królestwa. Trolle zostały zdziesiątkowane, a ich rasa tysiącleciami będzie odbudowywać to, co utracili, lecz nigdy nie wrócą do potęgi i chwały  przed Wojną Trolii. W Silvermoon i Strom zwycięstwo świętowano bardzo długo i nastała nowa era sojuszu tych dwóch królestw. Król Anastarian przysiągł lojalność Aratorowi i potomkom Thoradina. Jak wiemy ostatni z ludu Aratoru był Andiun Lothar, który to wykorzystał przysięgę elfów w trakcie Drugiej Wojny.
               Tak oto kończy się era potęgi Amanii, którzy będą próbować odbudować to co stracili, lecz bezowocnie. Ta wojna przypieczętowała los leśnych trolli.

          



Autor: Vegov

Źródła:

"Pradawna Kronika Tom I" - Chris Metzen, Matt Burns, Robert Brooks




Pierwsze starcie

Silny naród, który w obliczu zagrożenia potrafi się zjednoczyć i ruszyć w bój.  Wiedziałeś, że trolle, i to prawdopodobnie z plemienia Amanii, są naszymi przodkami? - zapytał Kapitan Helios.
- Trolle i Elfy coś łączy? O Światłości,  jakoś nie mogę w to uwierzyć- odpowiedziałem zdziwiony.
- A no tak, młody rycerzu. Grupa zdradzieckich trolli została wygnana z Zul'Aman. Nazwali się Mrocznymi Trollami i osiedlili się na brzegach Studni Wieczności, gdzie pod jej wpływem zmienili się diametralnie. Stali się Nocnymi Elfami, a jak ci pewnie wiadomo, pierwsi nasi członkowie byli Wysokimi Elfami rasy Nocnych Elfów. Zostali oni przepędzeni za paranie się magią, gdyż przyczynili swoimi działaniami do ,,Wielkiego Rozbicia". Ta właśnie grupa przebyła morze, aż dotarła do stałego lądu, gdzie założyła Królestwo Quel'thalas i Studnie Słońca. - wyjaśnił cierpliwie mówca.
- Słyszałem, że nasi przodkowie przybyli tu z Kalimdoru, ale że trolle to nasi przo...- moje słowa zostały gwałtownie przerwane.
Ciiiii, nic nie mów – szepnął stanowczo kapitan Helios.
Co się stało? - zapytałem, nie wiedząc co się stało.
Zamknij się głupcze, bo zaraz... - nie skończywszy zdania, odepchnął mnie na ziemię. W miejscu gdzie stałem przeleciała włócznia i wbiła się w słup, o który  wcześniej się opierałem. Włócznia miała około 2 metry długości, rękojeść otoczoną garbowaną skórą i kamienny grot, z którego zwisały rzemienie ustrojone piórami i elfimi uszami.
TROLLE! Fastraiders, zbudźcie się, do broni! Wartownicy na flanki, ostrzelać wroga i meldować o liczebności. - wykrzyczał mój wybawiciel.
Do obozu, z głębokiej ciemności, wbiegł tuzin trolli. Wysokie na ponad 2 metry, umięśnione, uzbrojone w włócznie, topory i łuki. Odziani w lekkie pancerze w okolicy torsu i nóg. Kończyny odkryte, by nie krępowały ruchu. 
- Za Zul'jina! Za Amanii! Bić Elfy! - wykrzykiwały trolle, jeden przez drugiego. Dwóch padło pod naporem strzał wartowników z wieży. Nie pytajcie mnie ile musieli posłać strzał, by położyć je trupem. Torsy miały naszpikowane strzałami, a i tak padali z bronią uniesiona do góry. Trzech, w tym przywódca ataku, rzucili się na Heliosa. Próbowali sięgnąć go włócznią bądź rozpruć toporem. Kapitan walczył z gracją, nazwałbym to tańcem, unikał ciosów, paradując piękną srebrną klingą. Widać było narastającą frustrację trolli, gdyż nie mogli sięgnąć celu. Kawałek dalej, czterech elfów zakończyło żywot, ponieważ nie zdążyli przygotować się do walki. Zadźgani włóczniami czy  skróceni o głowę pod naporem topora. Przebili ich na wylot oszczepem, po czym triumfalnie wbijali włócznie w ziemię, z nadzianym na niej elfem. Na końcu oprawcy odcinali uszy martwej ofierze, jako trofeum. Wszystko działo się bardzo szybko. Leżałem jak kłoda na ziemi, wpatrując się w rzeź i aż dziwne, że żaden troll mnie nie zabił. Nagle piorun uderzył w wieżę, gdzie stali łucznicy. 
,,Szaman w szeregach trolli, tylko gdzie?”- zapytałem sam siebie w myślach.
,, Co mam robić? Muszę walczyć..”-  dotychczas walczyłem tylko  na palcu treningowym z innymi Elfami za pomocą drewnianych mieczy. Czasem też tłukłem manekin godzinami. ,,Vegov, myśl, bo zginiesz - krew pulsowała mi w żyłach. 

Oczywiście broń została przy ognisku, lecz na całe szczęście nie zdjąłem zbroi. Przeczołgałem się do paleniska, gdy nagle poczułem silny ból pleców, spowodowany wbijającą się w nie stopą.
- A ty gdzie się wybierasz bladolicy kmiocie? - wysyczał barczysty troll, o skórze koloru świeżo rozwiniętych liści na młodym drzewie. Uniósł włócznię nad głowę i z kierował ją grotem w mój tors. Widziałem wroga tylko częściowo, gdyż leżałem twarzą do ziemi. Lustrowałem teren, szukając czegoś do walki, gdy po chwili głowa trolla spadła obok, a cielsko osunęło się na mnie. Wygrzebałem się, gubiąc przy tym hełm. 
Walcz albo zginiesz! Jesteś Paladynem. Poproś Światłości o pomoc. - wrzeszczał zakrwawiony i wyraźnie zmęczony Helios. Drugi raz uratował mi życie. Z trzech wrogów, z którymi walczył, został tylko jeden, największy, który to po chwili ponownie rzucił się na niego przypominając mu o swoim istnieniu.
Światłość? Ale jak mam jej użyć? Dobiegłem do paleniska, gdzie pozostawiłem miecz zabrany w Silvermoon. Dobrze leżał w dłoniach. 
Światłość, jeśli mnie słyszysz, pomóż mi. - szeptałem, lecz bez efektu. Po kolejnych nieudanych próbach odpuściłem dalsze modły. Następny piorun uderzył metr ode mnie. Fala uderzeniowa odrzuciła mnie parę metrów dalej. Na szczęście miecz nadal trzymałem w dłoni. Troll z maską na twarzy biegł w moim kierunku machając rękoma i tworząc kolejny piorun. Wycelował dłonią w moja stronę, posyłając z niej piorun. Mimowolnie wyciągnąłem rękę w stronę gromu w geście obronnym, wiedząc dobrze, że to nic nie pomoże.
Światłości, proszę pomóż. - zrezygnowany, rzuciłem ostatnie słowa. Nagle piorun rozbił się o magiczną barierę kilka centymetrów przed moją twarzą. Barierę, która otoczyła mnie całego. Światłość wysłuchała moich modlitw. Z mych palców zaczęła wydobywać się żółta energia, a miecz spowijała jaskrawa łuna. Troll ze zdziwienia podniósł maskę, by sprawdzić czy naprawdę stoję. Następnie odczepił jednoręczny topór, który miał przy pasie i rozpoczął szarżę w moim kierunku. Pełen wiary i nadziei pochwyciłem miecz oburącz i sparowałem cios. Siła uderzenia spowodowała ugięcie ramion. Troll ponowił uderzenie, lecz tym razem w postaci cięcia poziomego na wysokości szyi. Pochyliłem się do przodu, po czym wykonałem obrót w zgięciu, nadając tym samym pędu i siły mojemu atakowi. Cięcie sięgnęło prawej ręki trolla, która padła odcięta na ziemię. Szaman złapał się w agonii  za miejsce, gdzie wcześniej znajdowała się odcięta kończyna. Rzucił mi  pełne obłędu spojrzenie, a drugą ręką próbował rzuić czar. Skierowałem prawą dłoń w jego kierunku, by po chwili na jego głowę upadł topór stworzony z czystej Światłości, który przygniótł go do ziemi, łamiąc kręgosłup. Szaman już nie wstał. Światłość stopniowo zaczęła opuszczać moje ciało, a ja ze zmęczenia upuściłem miecz na ziemię i padłem kolana. Nagle zrobiło się cicho. Atak zakończył się śmiercią napastników. Rozejrzałem się, by zbadać sytuację. Zginęło sześciu z nas. Czwórka zaskoczonych atakiem, oraz dwóch łuczników na wierzy. Kapitan Helios podbiegł do mnie wyciągając rękę. 
Pierwsza walka? Widać było  strach w twoich oczach, ale dałeś radę, Paladynie. Niestety, nie obyło się bez strat - rozejrzał się po obozie ze smętną miną.
Ja... nie wiedziałem co... co mam robić.. - wyrzuciłem z siebie strzępy zdania.
- Żyjesz i to najważniejsze. Pierwsza walka zawsze jest trudna, a tobie przydarzyła się bardzo ciężka,  nie byłeś na nią gotowy. Pomóż nam zebrać ciała braci, a truchła trolli spalić. - gdy skończył, podszedł do innych sprawdzić czy nie potrzebują pomocy. ,,Prawdziwy przywódca” tylko to nasunęło mi się na myśl.  ,,Zachowuje się jak ojciec”. Wstałem i popatrzyłem na dłonie pełne krwi. Jeszcze się trzęsły od adrenaliny. Właśnie pierwszy raz walczyłem o swoje życie, właśnie pierwszy raz kogoś pozbawiłem życia... pierwszy raz kogoś zabiłem. Podniosłem miecz, zarzuciłem go na plecy, znalazłem hełm po czym ruszyłem pomóc innym i pochować zmarłych.
           Hej, już nie jesteśmy w bezpiecznym Silvermoon, a nasz bohater musiał pierwszy raz stanąć do walki o własne życie. Co go czeka? Zobaczymy. Dzisiaj chcę przybliżyć postać chyba największego przywódcy trolli Amanii, Zul'jina, oraz ich głównej siedziby, czyli Zul'Aman. Usiądźcie wygodnie i zaczynamy.


( Zul`jin - zapowiedzi postaci w Heroes of the Storm )

 Zul'jin


            
            

Odwieczny wróg

- Witaj kapitanie Dagorlind, jestem rada, że przybywacie tak licznie do tej zapomnianej krainy - przywitała nas Lady Auriferous.
- Mrocznej, owszem, lecz niezapomnianej. Nasz Lord Regent, ma wasze starania na uwadze jak i prośby, nasza wizyta jest tego efektem Lady Auriferous - odpowiedział Dagorlind.
- To wielki zaszczyt, poznać tak wielkiego wojownika. Widziałem Cię, w boju w trakcie Wojny Trolli. - głęboki i charczący głos odezwał się z oddali. Nieumarły wlókł się do zgromadzonych, gdyż chodem nazwać tego nie mogę. Ciągnął na w pół nieruchomą prawą nogę za sobą, wszystkie kończyny miał na miejscu, lecz gdzie nie gdzie przez ciało, przebijały się kości. 
- Poznaj proszę  panie, High Executor Mavren. Przywódca wojsk nieumarłych w Tranquillien, w służbie Lady Sylvanas z Undercity. Dzięki im pomocy mamy szansę tutaj przetrwać. Rozumieją lepiej, z czym mamy do czynienia niż my.- wtrąciła lady.
- Miło Cię poznać, panie. Wybacz nie kojarzę, byśmy się spotkali.- stwierdził kapitan orszaku wojsk, po czym z szacunkiem się ukłonił. 
- Oczywiście, że mnie nie znasz, byłem zwykłym szeregowym w armii Króla Thoradina ze Storm. Umarłem lata temu, lecz dziś mam szansę znów służyć wyższym celom, pod rozkazami naszej ukochanej królowej.- odpowiedział nieumarły.
- Jaka sytuacja w Ghostland? - zapytał  Elaren, a następnie zaczął się rozglądać po zrujnowanym miasteczku.
- Ciężko, ale stabilnie panie. Kończą nam się zapasy, oraz podstawowe narzędzia do pracy. Spaczona ziemia nie rodzi plonów, a w lasach spotkać możemy jedynie gnijące, wskrzeszone zwierzęta. Co jakiś czas, nie liczne oddziały Plagi atakują naszą pozycje, lecz łucznicy sprawują się idealnie i nawet nie mają szans przekroczyć progu naszej osady. Nie to mnie jednak nie pokoi. Zwiadowcy donoszą mi, iż w okolicy Windrunner Spire pojawiła się większa liczba nieumarłych, a dokładnie Banshee. Od zawsze te upiory wiodły swój żywot w zrujnowanej wieży, lecz nigdy nie w takiej ilości. Wieża jest przez nich strzeżona, nawet nie dopuszczają do niej innych nieumarłych, zabijając ich na miejscu jak by nie byli pod wpływem mocy Pana Północnej Granii, tylko kogoś innego... - końcową część raportu wręcz wyszeptała, patrząc z ukrycia na żywe trupy w miasteczku.
- Uważam, iż muszą służyć Sylvanas. Jej najwierniejsi poddani. - wyrzuciła z siebie.
- Bądź spokojna, moją pani. Jesteśmy członkami Hordy jak i ty, wiemy czego nasza Pani dopuściła się pod Orgrimmarem, nie popieram tego. Horda dała nam dom i wsparcie w trudnych czasach, nie odwrócimy się od niej, tak jak nasza  pani od nas - oświadczył Mavren.
- Tak też myśli gen. Halduron, gdyż raporty od Fastraides, którzy mieli śledzić Sylvanas od stolicy orków mówią, iż udała się w tym kierunku. Usiądźmy proszę i omówmy wszystko, a moi ludzie w tym czasie  odpoczną. - zaproponował Dagorlind. 
- Rozbijcie obóz i czekajcie na dalsze rozkazy - dodał, po czym jeden z Fastraides odezwał się do naszego przywódcy.
- Panie, jeśli pozwolisz, połowa naszego oddziału uda się do enklawy Fastraiders na wschodzie, wesprzeć naszych braci.- zameldował elf.
- Dobrze. Vegov idź razem z nimi. - stanowczo i dosadnie wydał rozkaz. 
- Ale panie, damy sobie radę sami, nie potrzebujemy nowicjusza zakonu. - zaoponował łucznik.
- Czyżbym się spotkał z podważaniem mojego rozkazu? Paladyn pójdzie z wami, Kapitan Helios urzędujący w Enklawie ma przedłożyć raport temu o to Krwawemu Rycerzowi, po czym z tym raportem wróci do mnie. Chcę wiedzieć wszystko co się dzieje na tych ziemiach, nie tylko o nieumarłych ale także o trollach. - ze wzburzeniem w głosie wyrecytował Kapitan.
- Będzie jak sobie życzysz, mój panie. Wybacz za zniewagę - ukłonił się elf, po czym powiedział do mnie.
- Ruszamy natychmiast, ciężko zbrojny wojowniku, osada jest nie daleko, dotrzemy tam wieczorem. - oznajmił, po czym dołączył do delegacji Fastraides.
W milczeniu podszedłem do nich i wyruszyliśmy w kierunku enklawy.  Podróż minęła szybko, bez większych zastrzeżeń czy też walk.
- Witajcie oczekiwałem was. Generał, uprzedził mnie o waszym przybyciu w liście. Siadajcie, posilcie się i odpocznijcie. Jest już noc. - przywitał nas kapitan Helios. 
- O Tobie, nic nie wspominał generał. Co tutaj robi Paladyn, wśród bezszelestnych wojowników. Nie chcę być niegrzeczny, ale nie pasujesz tutaj. - delikatnie i dostojnie, jak przystało na dobrze ułożonego elfa stwierdza lider przyczółku. 
- Rozkazem kapitana Elarena Dagorlind, zostałem posłany do waszego obozu, celem przekazania mu raportu o waszej sytuacji i aktywności trolli. - na baczność, oznajmiłem cel mojej wizyty.
- Spocznij żołnierzu, nie jesteś w zakonie. Nie musisz stosować się do zasad musztry. Wystarczy, że będziesz szanował mnie i to co mówię. Dobrze, zrobię tak jak rozkazał dowódca Dagorlind. Jutro wrócimy do tematu. Teraz odpocznij, przeszedłeś kawał drogi z Silvermoon na pieszo- z uśmiechem na twarzy, oddalił się ku wartownikom.
Usiadłem przy wolnym ognisku w obozie, wyciągnąłem kawał chleba i sera, oraz bukłak z wodą. Obóz jak to obóz, nie było w nim namiotów czy wojskowych fortyfikacji. Jedynie budynki przypominające te, które można spotkać w Quel'Thalas. W odróżnieniu o tych co widziałem, te tutaj są zniszczone, brudne i przytłoczone wszechobecna ciemnością. Po skończonym posiłku, ułożyłem się przy ogniu, po czym zasnąłem. Minęło może ze dwie godziny, gdy nagle zerwałem się na równe nogi. W oddali było słychać przerażający krzyk, który z każdą sekundą był słabszy, aż zginął w odmętach ciszy. Wszyscy spali, prócz Heliosa. Podeszłem do niego. 
- Spokojnie młody elfie, przyzwyczaisz się do takich dźwięków w tej Mrocznej Krainie. To zapewne był krzyk trolla, którego żywot właśnie się zakończył. Trafił na nieumarłych, bądź na jakąś bestie, której nie sprostał. - uspokajał mnie kapitan.
- Długo tutaj służysz mój panie, że tak dobrze orientujesz się w  kwestii trolli.- zapytałem. 
- Za długo Vegov, oj za długo. Częściej walczę z trollami, niż z żywymi trupami ale chyba nawet bardziej wolę walkę z nimi, niż z nieumarłymi. Wolę przeciwnika, u którego w żyłach płynie krew zwłaszcza, że trolle Amanii to zawzięty wróg. - odpowiedział Helios.
- Opowiedz mi panie o trollach. - ciekawość znowu wzięła górę.
- Dobrze, lecz ostrzegam nie będzie to krótka historia i może nas zastać świt. - kapitan zaczął opowieść..
Już gdzieś to przerabiałem. Stwierdziłem  w myślach z ironią, po czym usiadłem przy ognisku i wsłuchuje się w opowieść. 
           Witajcie. Nasz bohater obecnie stacjonuje na wschodzie  Ghostlands, a dokładnie, na granicy z upadłym imperium trolli Amanii. Jesteście ciekawi historii odwiecznego wroga Krwawych Elfów? 


( herb Amanii)

 IMPERIUM AMANII


        Imperium Amanii, to połączenie wszystkich leśnych trolli żyjących w Azeroth, a nazwę wzięli od najsilniejszego plemienia - plemienia Amanii. Historia zielonoskórych wojowników sięga 16 000 lat przed mrocznym portalem. Życie kwitło wokół Studni Wieczności, w dzikich ostępach leśnych, rozwijała się kolejna rasa prymitywnych istot. Silnych, zręcznych oraz bardzo uzdolnionych myśliwych. Rasa ta posiadała zdolność regeneracji i samo uleczenia. Trolle nie przejawiały nadmiernej inteligencji, kultywowały  rożne przesady i zwyczaje. Jedni pałali się kanibalizmem, twierdząc, że daje im to siłę; część przeprowadzała  rytuały Voodoo, bądź nawiązywała kontakt z żywiołami poprzez szamanizm; niektórzy kierowali się siła i wybierali drogę wojowników, lecz wszystkie te trolle łączyła jedna religia. Czcili oni Dzikich Bogów Kalimdoru, których nazywali Loa. Dlatego, także swoje domostwa lokowały przy górskich zboczach i płaskowyżach, gdzie ich bóstwa przebywały. 
      Największą grupą, wyznawców Loa stanowiło plemię Zandalar, którzy zajmowali płaskowyż gór Zandalar, nazwanych przez ich samych ku swej czci.  Macierzystą krainę, uważali za świętą. Z biegiem lat, plemię się rozrastało. Liczne kapliczki wyznawców Loa, których też było nie mało powstały jedna obok drugiej, czego efektem było założenie pierwszego miasta, zarazem świątyni - Zuldazar. Czas mijał spokojnie i bez zagrożeń dla rasy trolli. W tym czasie, powstały inne plemiona trolli, które mogły konkurować z Zandalarami, a największymi z nich byli Gurubaszowie, Drakkarowie i Amanowie. Między plemionami  były toczone wojny o ziemię, lecz z czasem zaprzestali bratobójczej walki, z uwagi na wielkie straty po obu stronach.

 ( miasto Zuldazar w "Kronika Tom 1")

        Wśród Gór Zandalar, znajdowała się niewielka góra wyróżniającą się na tle pozostałych kolorem i strukturą. Była cała czarna, co już budziło podejrzenie, ponadto Loa ostrzegały plemiona by tam nie zapuszczały się tam, gdyż mogłoby to spowodować katastrofę. Oczywiście, jak to w każdej społeczności bywa, znajdzie się ktoś, kto musi być inny i złamie zasady, bądź jak to w WoWie bywa, musi zdradzić. Tak też było i w tym przypadku. Grupa buntowników udała na owe wzgórze. Na miejscu stwierdzili, iż ziemia na której się znajdują, tak naprawdę jest nierówna i posiada uszkodzenia, przypominające rany na skórze ogromnego monstrum. Uznali, iż to potężny Loa nie odkryty jeszcze przez inne trolle. Na wspomnianej górze, odprawiali stosowne krwawe rytuały oraz składali ofiary z żywych istot. Ofiary z krwi przebudziły gigantycznego generała C'Thraxow - Kith'ixa, który to po ciężkiej walce z Strażnikiem Tyrem  uciekł i zapadł w hibernację, by wyleczyć rany. Przegrany, lecz żywy zbiegł z pola bitwy i osiadł w górach Zandalar. Przebudzony stwór, zabił swoich wyznawców, gdyż uważał ich za marny pył w porównaniu do Czarnego Imperium. Gardził rasą trolli i postanowił ich unicestwić. Do pomocy przywołał, ukrytych w podziemnych tunelach rasę insektoidów - Aqirow, których mógł bezgranicznie kontrolować. Utworzył on podziemne imperium Azj'Aqir, gdzie jego armia rosła, a on nabierał sił, aż do dnia gdy jego insekty zalały Kalimdor. Na przeciw im stanęły trolle. Wyćwiczone w walce i nieustępliwe. Pojedyncze plemiona samotnie padały jak muchy, kończąc swoją erę na kartach historii. Robacze wojska zbliżały się do świętych ziem trolli. Widząc to Zandalarowie, zebrały inne klany i utworzyły Imperium Zul. Był to pierwszy przypadek zjednoczenia plemion. Dowództwem zajęli się Zandalarowie. Prowadzili wojnę z ukrycia, wykorzystując zasadzki i pułapki by zmniejszyć liczbę napastników. Gdzie indziej stawali w bezpośredniej walce u boku Loa, które to siały pomór w szeregach wroga. Potęga Dzikich Bogów przechylała szale zwycięstwa na stronę trolli, a ponadto przy ich pomocy, wojownikom Imperium Zul udało się zranić wielkiego Kith'ixa.

 ( Troll z World of Warcraft - fan art)

           Aqirowie musieli się wycofać a ranny generał uciekł na północny wschód starożytnego Kalimdoru. Na rozkaz Zandalaru, inne plemiona ruszyły w pościg za wrogiem a dokładnie Amanowie, Drakkarowie i Gurubaszowie. I tutaj już skupię się na Amanach, gdyż inne plemiona zostawię na później. Te trzy plemiona rozdzieliły się. Plemię Amanów wyruszyło w ślad za C'Thraxem, by zniszczyć go raz na zawsze. Dotarli do lasów na północnym wschodzie kontynentu. Liczne wojska Aqirow broniły swego Pana, lecz padały pod naciskiem Amanów. Rzucając wszystko na jedną szale, trolle rozpoczęły ostateczny atak na Kith'ixa. Ogromny stwor padł pod naciskiem wroga, lecz Amanii zapłacili za to ogromną cenę. Została ich jedynie garstka, lecz ta garstka okryła swoje plemię chwałą i stali się legenda wśród innych plemion. W miejscu zwycięstwa, Amanowie wybudowali miasto świątynne znane jako Zul'Aman. Po zakończeniu wojny, trolle Amanii  jak i pozostałe plemiona, które wyruszyły w Kalimdor w pościgu za wrogiem, założyły swoje imperia, wybudowali świątynie i miasta, a co najważniejsze stały się niezależne od pozostałych. Sojusze popadły w zapomnienie, a imperia żyły własnym życiem. Chodzą pogłoski, iż tysiące lat po w/w wydarzeniach, część trolli z plemienia Amanii została wygnania i nazwano ich mrocznymi trollami. Trolle te wybudowały swoje domostwa na brzegach Studni Wieczności i pod jej wpływem, stały się bardziej inteligentne, zmieniły wygląd na bardziej delikatny i subtelny dając początek rasy Kaldorei czyli Nocnych Elfów. Obecnie Amanowie to cień swojej dawnej chwały, a do ich upadku przyczyniły się Wysokie Elfy w trakcie Wojny Trolli, o której pomówimy przy następnym wpisie. Największym i najbardziej znanym wodzem Amanów był Zul'jin. Trolle w dodatku "The Burning Crusade", próbują odbudować Imperium z dawnych lat przy pomocy magi, na którą pod wpływem silnych emocji godzi się Zul'jin. Drugi raz, próbują przypomnieć światu o swoim istnieniu w dodatku "Cataclysm", gdzie delegacja Zandalaru przybywa do Zul'Aman w celu wsparcia i zjednoczenia plemion trolli. Ówczesny Wódz Amanii Drakar, staje na czele zjednoczonych wojsk, lecz kolejny raz trolle giną. Krwawe Elfy, Srebrna Luna oraz trolle z plemienia Mrocznej Włóczni dokonują oblężenia Zul'Aman. Poszukiwawcze przygód wspierają w/w wojska z Vol'jinem na czele. Dokonują eskalacji miasta świątynnego, zabijając każdego wroga. Po tych wydarzeniach słuch o Amanii zaginął. W nielicznych obozach i osadach jeszcze można spotkać trolli z plemienia Amanii, lecz największe skupisko ich znajduję się w Enklawie Tal`Aman ulokowanej mieście Zuldazar.

( Imperia Trolli po wygranej wojnie z Aqirami)

              Co sądzicie o trollach w World of Warcraft ?  Może interesują was historia tej rasy, bądź nawet konkretnego plemion? Dajcie znać i do zobaczenia za tydzień :) 



Autor: Vegov

Źródła: 
"Kronika Tom 1" -  opracowanie zbiorowe

Śladami Śmierci

        Nasze stopy stanęły na drewnianym moście a przed nami Kraina Duchów. Widok tych samych drzew co w Eversong Forest lecz kolor kory był szary a liście sine wręcz granatowe. W powietrzu unosił się smród śmierci, zgnilizny i rozkładu. Roślinność jakimś cudem żyła tutaj  lecz w barwach odpowiadających kolorowo koron drzew. Liczne pajęczyny, świecące grzyby, upadłe drzewa. Tu gdzieś przebieg gigantyczny pająk bądź nad nami przeleciało stado nietoperzy. Nie widziałem że aż takie wielkie mogą być.
"Udamy się w głąb krainy ścieżka która doprowadzi nas do Tranquillien. Osada znajduje się mniej więcej parę minut stąd. Ruszajmy" - rozkazał Dagorlind. Nie mylił się po kilku minutach zauważyliśmy osadę, budynki charakterystyczne dla Krwawych Elfów lecz zniszczone. Brak promieni słońca utrudniał widok lecz można było zauważyć nieumarłych jak i Sin'dorei poruszających się po osadzie. Pierwszy punkt naszej kampanię jest przed nami....
        Witajcie. Poznajmy Ghostlands, co tu możemy spotkać, czemu wygląda tak jak wygląda, jaką rolę pełni i pełnił gdy życie tutaj tętniło. Gotowi? To zaczynamy 😊

( Fan Art Gostalnds)

Ghostlands

          
        W latach przed inwazją Plagi, była to piękna kraina tętniąca życiem. To tutaj swój początek bierze Królestwo Quel`Thalas. Charakteryzował się licznymi drzewami, borami i zagajnikami. Jedynym zagrożeniem były trolle Amanii które znajdowały się w górach Zul`Aman, gdzie wybudowały twierdzę-świątynie o tej samie nazwie. Teren sprzyjał polowaniu jak i w życiu z dala od miastowego zgiełku. Często spotkać można było oddziały Fastraider które dbały o bezpieczeństwo Państwa. W lasach Ghostlands a dokładnie w Windrunner Spire mieszkała słynna rodzinna Windrunner wraz ze swoimi trzema córkami i synem. W cieniu wierzy znajdowała się osada o nazwie Windrunner. Zamieszkiwali tam prawdopodobnie elfy i ich rodziny, którzy pracowali dla rodu Winrunner oraz dalsi członkowie rodziny. Kraina ta przetrwała Wojnę Trolli, Pierwszą i Drugą Wojnę, lasy płonęły smoczym ogniem w trakcie inwazji orków, lecz powstały, natura odrodziła się na nowo. Zagładę tej krainie przyniósł upadły książę Lorderonu na czele Plagi. Lasy zaczęły umierać, zwierzęta padały i powstawały jako gnijące monstra. W lasach zagnieździły się m.in  ogromne pająki, krwiożercze nietoperze. Natura została splugawiona, zbezczeszczona, splamiona śmiercią na domiar złego została skalana piętnem w postaci Martwej Blizny ciągnącej się z twierdzy Plagi Deatholme w której rezydował/rezyduję zdrajca Dar`Khan Drathir aż do Studni Słońca na wyspie Quel`Danas. Życie już nigdy nie wróci do stanu przed inwazją. Zostały podjęte próby uleczenia ziemi przez wysłanników Wielkiego Magistra Rommatha lecz stan splugawienia jest taki ogromy, że aż nie odwracalny. Obecnie wojska Krwawych Elfów wspieranych przez Opuszczonych prowadzą działania na całkowitym wybiciu pozostałości Plagi i zapewnienia bezpieczeństwa w tym rejonie. Kraina ta  od północy graniczy  z Eversong  Forest rzeką Elendar a od Południa z Wschodnimi Ziemiami Plagi. Do krainy dostać się możemy jedynie drogą lądową przez Przełęcz Thallasian, która jest na południowej granicy krainy. Znajduję się tam ogromna brama w stylu architektonicznym Krwawych Elfów, istnieją domysły iż jest to Trzecia Brama, która strzegła dostępu do Krainy Quel`Thalas. W Ghostlands największy opór stawiała generał Sylvanas Winrunner wraz swoimi komandosami gdzie też poległa.
         W Krainie Duchów znajdziemy:
 -  An`telas, An`daroth i An`owyn, są to osady, które kiedyś stanowiły umiejscowienie kryształów Ban`dinoriel czyli magicznej bariery nie do pokonania przez żadną żyjącą istotę. Lokalizacje te były ukryte przed śmiertelnym okiem za pomocą magi oraz obsadzone strażnikami. W obecnych czasach tylko An`Telas jest pod władaniem sojuszników Hordy a w dwóch pozostałych znajdziemy nocne elfy, które wykorzystują lokalizację i będącą tam moc do szpiegowania Krwawych Elfów.
-  Centralną osadą jest Tranquillien, w której znajdują się elfy pod dowództwem Lady Auriferous oraz Opuszczeni w służbie Sylvanas pod dowództwem High Executor Mavren. Mieszkańcy mają na celu przywrócić porządek w krainie jak i obalić zdrajcę w Deatholme. Historia miasteczka sięga początku powstania królestwa, jedynie w trakcie inwazji Nieumarłych, mieszkańcy opuścili swoje domostwa by skryć się w Silvermoon. Tranquillien zostało ograbione i zniszczone w tym czasie. W grze World of Warcraft możemy wbić reputację dla Tranquillien, co idzie w miarę szybko.
 - W południowo zachodniej części krainy znajduję się cytadela Plagi Deatholme, jest to siedziba zdrajcy Drathira oraz tam bierze swój początek Martwa Blizna. Spotykamy tam wiele jednostek nieumarłych, począwszy od szkieletów, nekromantów, zjaw a kończąc na Nerubianach. Centralnym punktem cytadeli jest Wieża Potępionych w której znajdujemy Dar`Khana, dookoła znajdują się zikkuraty oraz liczne maszyny wojenne Plagi. Historia głosi iż cytadela powstała na korzeniach pierwotnego drzewa Thas`alah, który dał początek lasów w Quel`thalas. Drzewo to zostało zbezczeszczone i zacięte przez nieumarłych a miało mieć to miejsce około 25 lat temu.
- Zul'Aman miasto zarazem  świątynia trolli z plemienia Amanii i tyle w temacie gdyż poświecę temu osobny artykuł.
- Windrunner Spire czyli dom rodzinny rodu Windrunner. Obecnie opuszczony i opanowany przez Banshee. Ogrywa wielka rolę w World of Warcraft iż jest miejscem spotkań Sylvanas i Valery, które planują otrucie Garrosha Hellscryma gdy ten przebywa w lochach w Pandarii. Akcja komiksu dotyczących sióstr Windrunner również toczy się w Iglicy, gdzie siostry toczą grę w którą bawiły się za młodu. Jedynie Sylvanas jak przychodzi jej kolej na wyznania kończy grę. Jak wiemy w bezpiecznej odległości byli ukryci jej nieumarli łucznicy gdyż prawdopodobnie chciała pozbyć się sióstr lecz tego nie uczyniła.
- Farstrider Enclave w której stacjonują Fastraides pod dowództwem kapitana Heliosa. Głównym ich zadaniem jest kontrola aktywności trolli w tym rejonie a dokładnie w Zul'Aman. Enklawa otoczona jest przez obozy Trolli z plemienia Cienistej Sosny. To tutaj 25 lat temu przebywał Halduron gdy zauważył pierwsze ślady inwazji Plagi.
- Sanctum of the Sun gdzie rezydują magowie z Silvermoon. Zgodnie z poleceniem Wielkiego Magistra Rommatha prowadzą badania na wyleczeniu krainy z Plagi. To właśnie tam dostajemy zadanie zabicia Dar'Khana Drathira. Ciekawostką z gry jest fakt iż za głównym budynkiem znajduje się górska ścieżka łącząca Sanktuarium z Tranquillien.
- Dawnstar Spire dawana rezydencja Dar'Khana Drathira. Mieszkał tutaj przez swoje lata młodości. Skupiał się się głównie na badaniach magii mroku, gdzie po tysiącach lat dokonał odkrycia krainy w Pustce z której emanuje ogromna moc. Jego badania po wielu latach przyczyniły się do powstania pierwszych Elfów Pustki. Po śmierci w Dawnstar Spire zastawił pułapkę na Krwawych Rycerzu by wcielić ich do armii swojego pana, lecz sytuacja zmieniła się diametralnie i po raz kolejny poległ. Obecnie spotykamy tam golemów magi Arcane agresywnie nastawionych do każdego. 
- Dead Scar czyli martwa blizna. Powstała w trakcie Trzeciej Wojny gdy Plaga najechała na Królestwo Quel'thalas by wykorzystać Studnię Słońca do wskrzeszenia licha. Swój początek bierze w Deatholme a kończy się na wyspie Quel'Danas. Spotkać tam można jednostki nieumarłych a im dalej od Silvermoon tym coraz więcej jest żywych trupów. Właśnie tą trasą poruszały się Legiony Plagi nie patrząc na nic, zabijali i niszczyli wszystko na swojej drodze. Tyle lat po wojnie lecz Blizna nadal trwa i zostanie wiecznym piętnem przypominającym o tragedii.

 ( Dead Scar w World of Warcarft)

        Ghostland kiedyś część Lasów Wiecznej Pieśni teraz kraina śmierci i zagłady. Została kawałek po kawałku odbita z rąk oprawców lecz nie całkowicie. Tranquillien, Sanktuarium Słońca i Enklawa Fastraides zostały odbite jako pierwsze i stanowią punkty wypadowe do dalszych działań. Głównym celem fabuły gry jest oczyszczenie i odbicie krainy czego finalnym akcentem jest śmierć zdrajcy Dar'Khana (o którym zaraz dokładne opowiem), któremu obcinamy głowę. W efekcie tych zdarzeń Krwawe Elfy zostają przyjęte do Hordy. W Ghostland wg mnie najbardziej widać jaką tragedią była Plaga. Wiem są inne miejsca gdzie zginęły całe Królestwa lecz tutaj mimo iż ta aktywność Plagi jest coraz mniejszą to efekty jej obecności są nieodwracalne i bardzo widoczne w naturze. Niegdyś kraina tętniącą życiem, dziś świadectwo mordu i zagłady z którego nawet natura się nie podniosła.

( Dar`Khan Drathir w Trylogii Sunwell)

Dar`Khan Drathir

           Pewnie każdej osoba słysząc o Ghostland od razu nasuwa się Dar`Khan Drathir a w szczególności tym co tam expili. Niegdyś ceniony mag w Quel'Thalas, egoistyczny, zuchwały i rządny władzy. Miał ambicje by stać się Wielkim Magistrem, lecz wieść iż na to stanowisko został mianowany Rommatha, jego prawdziwe JA wyszło na jaw, gdyż uważał ze jest najlepszym magiem w królestwie i to właśnie on powinien być Wielkim Magistrem. Jego chore ambicje, egoizm oraz wg jego brak szacunku od strony jego braci przyczyniło się do tego czym się stał. Został zabity czterokrotnie, za pierwszym razem przez Arthasa gdy chciał go zdradzić, drugi raz przez Anveenie gdy chciał wykorzystać jej moc do własnych celów lecz w momencie wyzwoliła drzemiącej w niej mocy, zwróciła się  wobec niego, za trzecim razem przez Lor'themara przy użyciu zaklętej strzały a ostatecznie ginie z rąk poszukiwacza przygód w Deatholme. 
             Dar'Khan spędził dzieciństwo w sowim rodzimym domu w Dawnstar Spire. Lokacje te spotykamy w Ghostlands w wschodniej części krainy. Rozpoczął tam badanie magi Void i jako pierwszy w Azeroth odkrył krainie pustki zwaną Telogrus - jest to część świata który pozostał w pustce po wielkiej eksplozji. Mimo wielkiej wiedzy i umiejętności nie był wstanie odstać się do nowo odkrytej krainy, lecz jego notatki zostały wykorzystane przez innych Sin'dorei którym udało sie przekroczyć wrota do zniszczonego  świata. Nie świadomie nasz bohater przyczynił się do powstania pierwszych elfów pustki. 
            Drathir jako krwawy elf wykorzystał moc Studni Słońca do budowy osad w Quel'Thalas, naginał nature na potrzeby Elfów służył wiernie swojemu ludowi lecz do czasu. Został wysłany wraz z kapłanka Liadrin by zbadać kamienie runiczne na granicy. W trakcie tej ekspedycji został schwytany przez trolle. Jak wiemy przyczynił się do uwolnienia siebie i innych więc nie będę przybliżał tej historii. Jeśli jesteście jej ciekawi to zapraszam do poprzedniego wpisu w których to opisałem. Egoizm, wielkie mniemanie o sobie, jego poczucie nie docenienie przez innych, chore ambicje a co najważniejsze obsesja na punkcie Studni Słońca sprowadzały go na zła ścieżkę. Zauważył to Lich King, który obiecał mu władze i potęgę jeśli przysłuży się Pladze. Zafascynowany nowa magia i możliwościami przysiągł lojalność wobec nowego Pana. Dla własnych celów sprzedał swój lud oprawcy. Wykorzystując fakt wieloletniej przyjaźni z Theronem, uzyskał informacje o umiejscowieniu magicznych kamieni wchodzących w skład Ban'dinoriel. Pozyskaną wiedzę bez nawet mrugnięcie okiem przekazał Arthasowi. Gdyby nie on to kto wie czy pomór Plagi sięgnął by Silvermoon, historia zapewne wyglądał by inaczej.  Widział iż kamienie to jedno, lecz magiczna bariera może zostać stworzona przy pomocy określonej liczbie magów w Quel'Danas, więc udał się tam. Rozpoczął mord, pierwsze zabójstwo przyszło z trudem lecz potem nie czuł skrupułów. Wymordował tyle magów by jego Pan spokojnie mógł dotrzeć do źródła mocy. Kel'Thuzad został wskrzeszony a studnia spaczona. Widząc to Dar'Khan który jak myślę chciał wykorzystać moc Studni dla siebie a obrót spraw był mu nie na rękę postanowił zdradzić swojego suwerena. Jego plan został przewidziany i upadły książę zatopił w nim Ostrze Mrozu. Zostanie jednak wskrzeszony jako nieumarły by służyć Pladze. 
          Jako mistrz nekromancji i dowodzą oddziałów Plagi w Quel'Thalas rozpoczął poszukiwanie części mocy Studni Słońca która w momencie zniszczenia źródła została przekierowana w konkretne miejsce. Ustalił iż owa moc została umieszczona w ludzkiej wieśniaczce Anvennie Teague. Próbował ją schwytać w jej miejscu zamieszkania lecz bezowocnie, ten sam efekt uzyskał  poszukując jej w Tarren Mill. Ostatecznie poszukiwania zakończył w górach Alterac gdzie w końcu wpadła w jego martwe dłonie. Udał się się ruin Quel'thalas a dokładnie do Ghostlands gdzie przy użyciu odpowiedniego zaklęcia chciał przelać energię drzemiącą w kobiecie na siebie. Ostatecznie próbę tę przerwał Theron i Halduron wraz z stadem niebieskich smoków. Efektem ubocznym było przebudzenie mocy Avatara i zabicie zdrajcy a dokładnie jego spalenie aż pozostał tylko proch. 
         Dwa lata po tych wydarzeniach został ponownie wskrzeszony gdyż jego Pan upodobał sobie nowo powstałych Krwawych Rycerzy i chciał mieć ich tylko dla siebie. W celu schwytania ich wysłał Dar'Khana, który to pozostawił wiele wskazówek by Rycerze Światłości wpadli w jego pułapkę w Dawnstar Spire. Gdyby nie odsiecz Lorda Regenta pewnie intryga by mu się udała, lecz władca Silvermoon przechytrzył zdrajcę. Stanął z nim do walki lecz Drathir przy pomocy magii podpalił rywala. Theron został wyleczony przez towarzyszy i wykorzystując kamień iskry zaczarował swój łuk. Skierował magiczna strzale w kierunku uciekającego byłego przyjaciela i w momencie zetknięcia z celem, podpaliła go tym samym po raz trzeci zabijając.

 ( Dar`Khan w World of Warcraft )

          Zostaje wskrzeszony  ostatni raz. Przebywa w Wieży Potępionych w Deatholme gdzie na zlecenie magów z Sanktuarium Słońca zostaje zabity przez poszukiwaczy przygód a prawdopodobnie by zapobiec dalszemu ożywianiu odcięto ku głowę. Po tych wydarzeniach jako dowód uznania za pokonanie Plagi na ziemiach Quel'thalas, Krwawe Elfy zostają oficjalnie członkami Hordy. 
            Moim zdaniem bardzo istotna i charakterystyczna postać z uniwersum ponieważ gdyby nie on marsz Plagi mógłby zostać przerwany ma granicy Quel'thalas. Jego próżność doprowadziła do zagłady jego ludu, nie zawahał się ich poświęcić dla swoich celów. Jak dla mnie jeden z największych zdrajców World of Warcraft.  Do zobaczenia w następnym artykule 😊




Autor: Vegov

Źródła:
 "Krew Wysoko Urodzonych" - Micky Nellson
Warcraft: Trylogia Sunwell Knaak Richard A., Kim Jae-Hwan
www.gamepedia.com

Copyright © Ścieżki Azeroth