Odwieczny wróg

- Witaj kapitanie Dagorlind, jestem rada, że przybywacie tak licznie do tej zapomnianej krainy - przywitała nas Lady Auriferous.
- Mrocznej, owszem, lecz niezapomnianej. Nasz Lord Regent, ma wasze starania na uwadze jak i prośby, nasza wizyta jest tego efektem Lady Auriferous - odpowiedział Dagorlind.
- To wielki zaszczyt, poznać tak wielkiego wojownika. Widziałem Cię, w boju w trakcie Wojny Trolli. - głęboki i charczący głos odezwał się z oddali. Nieumarły wlókł się do zgromadzonych, gdyż chodem nazwać tego nie mogę. Ciągnął na w pół nieruchomą prawą nogę za sobą, wszystkie kończyny miał na miejscu, lecz gdzie nie gdzie przez ciało, przebijały się kości. 
- Poznaj proszę  panie, High Executor Mavren. Przywódca wojsk nieumarłych w Tranquillien, w służbie Lady Sylvanas z Undercity. Dzięki im pomocy mamy szansę tutaj przetrwać. Rozumieją lepiej, z czym mamy do czynienia niż my.- wtrąciła lady.
- Miło Cię poznać, panie. Wybacz nie kojarzę, byśmy się spotkali.- stwierdził kapitan orszaku wojsk, po czym z szacunkiem się ukłonił. 
- Oczywiście, że mnie nie znasz, byłem zwykłym szeregowym w armii Króla Thoradina ze Storm. Umarłem lata temu, lecz dziś mam szansę znów służyć wyższym celom, pod rozkazami naszej ukochanej królowej.- odpowiedział nieumarły.
- Jaka sytuacja w Ghostland? - zapytał  Elaren, a następnie zaczął się rozglądać po zrujnowanym miasteczku.
- Ciężko, ale stabilnie panie. Kończą nam się zapasy, oraz podstawowe narzędzia do pracy. Spaczona ziemia nie rodzi plonów, a w lasach spotkać możemy jedynie gnijące, wskrzeszone zwierzęta. Co jakiś czas, nie liczne oddziały Plagi atakują naszą pozycje, lecz łucznicy sprawują się idealnie i nawet nie mają szans przekroczyć progu naszej osady. Nie to mnie jednak nie pokoi. Zwiadowcy donoszą mi, iż w okolicy Windrunner Spire pojawiła się większa liczba nieumarłych, a dokładnie Banshee. Od zawsze te upiory wiodły swój żywot w zrujnowanej wieży, lecz nigdy nie w takiej ilości. Wieża jest przez nich strzeżona, nawet nie dopuszczają do niej innych nieumarłych, zabijając ich na miejscu jak by nie byli pod wpływem mocy Pana Północnej Granii, tylko kogoś innego... - końcową część raportu wręcz wyszeptała, patrząc z ukrycia na żywe trupy w miasteczku.
- Uważam, iż muszą służyć Sylvanas. Jej najwierniejsi poddani. - wyrzuciła z siebie.
- Bądź spokojna, moją pani. Jesteśmy członkami Hordy jak i ty, wiemy czego nasza Pani dopuściła się pod Orgrimmarem, nie popieram tego. Horda dała nam dom i wsparcie w trudnych czasach, nie odwrócimy się od niej, tak jak nasza  pani od nas - oświadczył Mavren.
- Tak też myśli gen. Halduron, gdyż raporty od Fastraides, którzy mieli śledzić Sylvanas od stolicy orków mówią, iż udała się w tym kierunku. Usiądźmy proszę i omówmy wszystko, a moi ludzie w tym czasie  odpoczną. - zaproponował Dagorlind. 
- Rozbijcie obóz i czekajcie na dalsze rozkazy - dodał, po czym jeden z Fastraides odezwał się do naszego przywódcy.
- Panie, jeśli pozwolisz, połowa naszego oddziału uda się do enklawy Fastraiders na wschodzie, wesprzeć naszych braci.- zameldował elf.
- Dobrze. Vegov idź razem z nimi. - stanowczo i dosadnie wydał rozkaz. 
- Ale panie, damy sobie radę sami, nie potrzebujemy nowicjusza zakonu. - zaoponował łucznik.
- Czyżbym się spotkał z podważaniem mojego rozkazu? Paladyn pójdzie z wami, Kapitan Helios urzędujący w Enklawie ma przedłożyć raport temu o to Krwawemu Rycerzowi, po czym z tym raportem wróci do mnie. Chcę wiedzieć wszystko co się dzieje na tych ziemiach, nie tylko o nieumarłych ale także o trollach. - ze wzburzeniem w głosie wyrecytował Kapitan.
- Będzie jak sobie życzysz, mój panie. Wybacz za zniewagę - ukłonił się elf, po czym powiedział do mnie.
- Ruszamy natychmiast, ciężko zbrojny wojowniku, osada jest nie daleko, dotrzemy tam wieczorem. - oznajmił, po czym dołączył do delegacji Fastraides.
W milczeniu podszedłem do nich i wyruszyliśmy w kierunku enklawy.  Podróż minęła szybko, bez większych zastrzeżeń czy też walk.
- Witajcie oczekiwałem was. Generał, uprzedził mnie o waszym przybyciu w liście. Siadajcie, posilcie się i odpocznijcie. Jest już noc. - przywitał nas kapitan Helios. 
- O Tobie, nic nie wspominał generał. Co tutaj robi Paladyn, wśród bezszelestnych wojowników. Nie chcę być niegrzeczny, ale nie pasujesz tutaj. - delikatnie i dostojnie, jak przystało na dobrze ułożonego elfa stwierdza lider przyczółku. 
- Rozkazem kapitana Elarena Dagorlind, zostałem posłany do waszego obozu, celem przekazania mu raportu o waszej sytuacji i aktywności trolli. - na baczność, oznajmiłem cel mojej wizyty.
- Spocznij żołnierzu, nie jesteś w zakonie. Nie musisz stosować się do zasad musztry. Wystarczy, że będziesz szanował mnie i to co mówię. Dobrze, zrobię tak jak rozkazał dowódca Dagorlind. Jutro wrócimy do tematu. Teraz odpocznij, przeszedłeś kawał drogi z Silvermoon na pieszo- z uśmiechem na twarzy, oddalił się ku wartownikom.
Usiadłem przy wolnym ognisku w obozie, wyciągnąłem kawał chleba i sera, oraz bukłak z wodą. Obóz jak to obóz, nie było w nim namiotów czy wojskowych fortyfikacji. Jedynie budynki przypominające te, które można spotkać w Quel'Thalas. W odróżnieniu o tych co widziałem, te tutaj są zniszczone, brudne i przytłoczone wszechobecna ciemnością. Po skończonym posiłku, ułożyłem się przy ogniu, po czym zasnąłem. Minęło może ze dwie godziny, gdy nagle zerwałem się na równe nogi. W oddali było słychać przerażający krzyk, który z każdą sekundą był słabszy, aż zginął w odmętach ciszy. Wszyscy spali, prócz Heliosa. Podeszłem do niego. 
- Spokojnie młody elfie, przyzwyczaisz się do takich dźwięków w tej Mrocznej Krainie. To zapewne był krzyk trolla, którego żywot właśnie się zakończył. Trafił na nieumarłych, bądź na jakąś bestie, której nie sprostał. - uspokajał mnie kapitan.
- Długo tutaj służysz mój panie, że tak dobrze orientujesz się w  kwestii trolli.- zapytałem. 
- Za długo Vegov, oj za długo. Częściej walczę z trollami, niż z żywymi trupami ale chyba nawet bardziej wolę walkę z nimi, niż z nieumarłymi. Wolę przeciwnika, u którego w żyłach płynie krew zwłaszcza, że trolle Amanii to zawzięty wróg. - odpowiedział Helios.
- Opowiedz mi panie o trollach. - ciekawość znowu wzięła górę.
- Dobrze, lecz ostrzegam nie będzie to krótka historia i może nas zastać świt. - kapitan zaczął opowieść..
Już gdzieś to przerabiałem. Stwierdziłem  w myślach z ironią, po czym usiadłem przy ognisku i wsłuchuje się w opowieść. 
           Witajcie. Nasz bohater obecnie stacjonuje na wschodzie  Ghostlands, a dokładnie, na granicy z upadłym imperium trolli Amanii. Jesteście ciekawi historii odwiecznego wroga Krwawych Elfów? 


( herb Amanii)

 IMPERIUM AMANII


        Imperium Amanii, to połączenie wszystkich leśnych trolli żyjących w Azeroth, a nazwę wzięli od najsilniejszego plemienia - plemienia Amanii. Historia zielonoskórych wojowników sięga 16 000 lat przed mrocznym portalem. Życie kwitło wokół Studni Wieczności, w dzikich ostępach leśnych, rozwijała się kolejna rasa prymitywnych istot. Silnych, zręcznych oraz bardzo uzdolnionych myśliwych. Rasa ta posiadała zdolność regeneracji i samo uleczenia. Trolle nie przejawiały nadmiernej inteligencji, kultywowały  rożne przesady i zwyczaje. Jedni pałali się kanibalizmem, twierdząc, że daje im to siłę; część przeprowadzała  rytuały Voodoo, bądź nawiązywała kontakt z żywiołami poprzez szamanizm; niektórzy kierowali się siła i wybierali drogę wojowników, lecz wszystkie te trolle łączyła jedna religia. Czcili oni Dzikich Bogów Kalimdoru, których nazywali Loa. Dlatego, także swoje domostwa lokowały przy górskich zboczach i płaskowyżach, gdzie ich bóstwa przebywały. 
      Największą grupą, wyznawców Loa stanowiło plemię Zandalar, którzy zajmowali płaskowyż gór Zandalar, nazwanych przez ich samych ku swej czci.  Macierzystą krainę, uważali za świętą. Z biegiem lat, plemię się rozrastało. Liczne kapliczki wyznawców Loa, których też było nie mało powstały jedna obok drugiej, czego efektem było założenie pierwszego miasta, zarazem świątyni - Zuldazar. Czas mijał spokojnie i bez zagrożeń dla rasy trolli. W tym czasie, powstały inne plemiona trolli, które mogły konkurować z Zandalarami, a największymi z nich byli Gurubaszowie, Drakkarowie i Amanowie. Między plemionami  były toczone wojny o ziemię, lecz z czasem zaprzestali bratobójczej walki, z uwagi na wielkie straty po obu stronach.

 ( miasto Zuldazar w "Kronika Tom 1")

        Wśród Gór Zandalar, znajdowała się niewielka góra wyróżniającą się na tle pozostałych kolorem i strukturą. Była cała czarna, co już budziło podejrzenie, ponadto Loa ostrzegały plemiona by tam nie zapuszczały się tam, gdyż mogłoby to spowodować katastrofę. Oczywiście, jak to w każdej społeczności bywa, znajdzie się ktoś, kto musi być inny i złamie zasady, bądź jak to w WoWie bywa, musi zdradzić. Tak też było i w tym przypadku. Grupa buntowników udała na owe wzgórze. Na miejscu stwierdzili, iż ziemia na której się znajdują, tak naprawdę jest nierówna i posiada uszkodzenia, przypominające rany na skórze ogromnego monstrum. Uznali, iż to potężny Loa nie odkryty jeszcze przez inne trolle. Na wspomnianej górze, odprawiali stosowne krwawe rytuały oraz składali ofiary z żywych istot. Ofiary z krwi przebudziły gigantycznego generała C'Thraxow - Kith'ixa, który to po ciężkiej walce z Strażnikiem Tyrem  uciekł i zapadł w hibernację, by wyleczyć rany. Przegrany, lecz żywy zbiegł z pola bitwy i osiadł w górach Zandalar. Przebudzony stwór, zabił swoich wyznawców, gdyż uważał ich za marny pył w porównaniu do Czarnego Imperium. Gardził rasą trolli i postanowił ich unicestwić. Do pomocy przywołał, ukrytych w podziemnych tunelach rasę insektoidów - Aqirow, których mógł bezgranicznie kontrolować. Utworzył on podziemne imperium Azj'Aqir, gdzie jego armia rosła, a on nabierał sił, aż do dnia gdy jego insekty zalały Kalimdor. Na przeciw im stanęły trolle. Wyćwiczone w walce i nieustępliwe. Pojedyncze plemiona samotnie padały jak muchy, kończąc swoją erę na kartach historii. Robacze wojska zbliżały się do świętych ziem trolli. Widząc to Zandalarowie, zebrały inne klany i utworzyły Imperium Zul. Był to pierwszy przypadek zjednoczenia plemion. Dowództwem zajęli się Zandalarowie. Prowadzili wojnę z ukrycia, wykorzystując zasadzki i pułapki by zmniejszyć liczbę napastników. Gdzie indziej stawali w bezpośredniej walce u boku Loa, które to siały pomór w szeregach wroga. Potęga Dzikich Bogów przechylała szale zwycięstwa na stronę trolli, a ponadto przy ich pomocy, wojownikom Imperium Zul udało się zranić wielkiego Kith'ixa.

 ( Troll z World of Warcraft - fan art)

           Aqirowie musieli się wycofać a ranny generał uciekł na północny wschód starożytnego Kalimdoru. Na rozkaz Zandalaru, inne plemiona ruszyły w pościg za wrogiem a dokładnie Amanowie, Drakkarowie i Gurubaszowie. I tutaj już skupię się na Amanach, gdyż inne plemiona zostawię na później. Te trzy plemiona rozdzieliły się. Plemię Amanów wyruszyło w ślad za C'Thraxem, by zniszczyć go raz na zawsze. Dotarli do lasów na północnym wschodzie kontynentu. Liczne wojska Aqirow broniły swego Pana, lecz padały pod naciskiem Amanów. Rzucając wszystko na jedną szale, trolle rozpoczęły ostateczny atak na Kith'ixa. Ogromny stwor padł pod naciskiem wroga, lecz Amanii zapłacili za to ogromną cenę. Została ich jedynie garstka, lecz ta garstka okryła swoje plemię chwałą i stali się legenda wśród innych plemion. W miejscu zwycięstwa, Amanowie wybudowali miasto świątynne znane jako Zul'Aman. Po zakończeniu wojny, trolle Amanii  jak i pozostałe plemiona, które wyruszyły w Kalimdor w pościgu za wrogiem, założyły swoje imperia, wybudowali świątynie i miasta, a co najważniejsze stały się niezależne od pozostałych. Sojusze popadły w zapomnienie, a imperia żyły własnym życiem. Chodzą pogłoski, iż tysiące lat po w/w wydarzeniach, część trolli z plemienia Amanii została wygnania i nazwano ich mrocznymi trollami. Trolle te wybudowały swoje domostwa na brzegach Studni Wieczności i pod jej wpływem, stały się bardziej inteligentne, zmieniły wygląd na bardziej delikatny i subtelny dając początek rasy Kaldorei czyli Nocnych Elfów. Obecnie Amanowie to cień swojej dawnej chwały, a do ich upadku przyczyniły się Wysokie Elfy w trakcie Wojny Trolli, o której pomówimy przy następnym wpisie. Największym i najbardziej znanym wodzem Amanów był Zul'jin. Trolle w dodatku "The Burning Crusade", próbują odbudować Imperium z dawnych lat przy pomocy magi, na którą pod wpływem silnych emocji godzi się Zul'jin. Drugi raz, próbują przypomnieć światu o swoim istnieniu w dodatku "Cataclysm", gdzie delegacja Zandalaru przybywa do Zul'Aman w celu wsparcia i zjednoczenia plemion trolli. Ówczesny Wódz Amanii Drakar, staje na czele zjednoczonych wojsk, lecz kolejny raz trolle giną. Krwawe Elfy, Srebrna Luna oraz trolle z plemienia Mrocznej Włóczni dokonują oblężenia Zul'Aman. Poszukiwawcze przygód wspierają w/w wojska z Vol'jinem na czele. Dokonują eskalacji miasta świątynnego, zabijając każdego wroga. Po tych wydarzeniach słuch o Amanii zaginął. W nielicznych obozach i osadach jeszcze można spotkać trolli z plemienia Amanii, lecz największe skupisko ich znajduję się w Enklawie Tal`Aman ulokowanej mieście Zuldazar.

( Imperia Trolli po wygranej wojnie z Aqirami)

              Co sądzicie o trollach w World of Warcraft ?  Może interesują was historia tej rasy, bądź nawet konkretnego plemion? Dajcie znać i do zobaczenia za tydzień :) 



Autor: Vegov

Źródła: 
"Kronika Tom 1" -  opracowanie zbiorowe

Komentarze

Copyright © Ścieżki Azeroth