Cierpienie

      Wstał nowy dzień. Brak słońca tylko utrudnił mi oszacowanie pory dnia. Stwierdziłem to tylko po tym, że było jaśniej niż kilka godzin wcześniej. W powietrzu unosił się smród spalonych ciał trolli  z nocnego ataku. Nadal przed oczami miałem widok walki, krwi i śmierci, a w uszach słyszałem niekończący się krzyk poległych oraz okrzyki bojowe morderców. Chyba inaczej wyobrażałem sobie to wszystko... pierwszy raz widziałem śmierć na własne oczy. Puste oczy ofiar patrzące w dal, które już nigdy same nie zamkną powiek, obcięte kończyny leżące z dala od ciał, twarze wykrzywione w bolesnym grymasie po otrzymaniu kończącego żywot ciosu. Żyłem jedynie opowieściami o wielkich bitwach i potyczkach, w których to wojownicy walczyli z gracją, uzbrojeni w piękne pancerze, dzierżący bogato zdobiony oręż. Nikt nigdy nie wspomniał jak to naprawdę wygląda. Śmierć nie jest piękna, nie jest kolorowa bądź dostojna, jest makabryczna, brutalna i przerażająca. Porozrzucane ciała, kałuże krwi, odcięte kończyny, smród - o tym nikt nie mówi. Ból, cierpienia po utracie członka rodziny bądź kompana, płacz i lament. Przejrzałem na oczy.
Przypatrywałem się łucznikowi, który w dniu mojego przybycia dowodził wartą. Klęczał nad ciałem kobiety, ciałem które w torsie miało dziurę wielkości pięści rosłego mężczyzny, a sprawca owej rany leży obok - włócznia. Włócznia, na którą nadziano jej żywe jeszcze ciało, a następnie oprawca ową włócznię, z ciałem na jej szczycie, wbił w ziemię jako trofeum. Klęczący dzisiaj elf wczoraj  wydawał się wielkim wojownikiem, który w niejednej bitwie walczył, lecz teraz nie mógł powstrzymać łez. Obok nich leżały pozostałe zwłoki zawinięte w płótno, gotowe do pochówku. Helios podszedł do biedaka, położył rękę na jego ramieniu i przemówił do niego. Byłem za daleko, by usłyszeć, ale pomyślałem, że wyraził swoje kondolencje i fakt, że chciał przygotować ostatnie zwłoki do ceremonii. Elf odrzucił agresywnie jego rękę. Wstał i odepchnął go, po czym ze łzami w oczach patrzył na swoje ręce nie dowierzając co zrobił. Helios był jego dowódcą i za taką zniewagę mógł wydalić elfa z szeregów Farstriders, lecz to się wtedy nie liczyło. Cierpiał i nic nie mogło mu pomóc. Padł na kolana, ukrył twarz w dłoniach i zaczął krzyczeć, jakby go łamali na kole. Przerażający krzyk bólu, który był tak głośny, że miałem wrażenie, że dotarł do Deatholme. Wstał i rozłożył białe płótno, na którym położył zwłoki kobiety. Ucałował ją ostatni raz w jej lodowate usta, po czym zasłonił twarz tkaniną, a następnie okrył płótnem całe ciało i odszedł. Po chwili, która wydawała mi się, że trwała godzinami, łucznicy podnieśli ciało i ułożyli je na stosie drewna. Zaraz, na stosie? Nie będzie pochówku jak to ma miejsce w naszej kulturze? Podniosłem się i podszedłem do kapitana Heliosa, który stał samotnie nad zwłokami. Po chwili ciszy powiedział:
- To była jego żona. Przybyła do nas wczoraj, wraz z tobą, by mogła służyć z mężem w tej przeklętej krainie. Długo starali się o to, by mogli razem tutaj stacjonować. Generał kilka razy im odmawiał bojąc się, że ich bliskie stosunki mogą zaburzyć czujność w razie walki, czy wykonywania nawet służbowych obowiązków. Ona służyła w Silvermoon i zazwyczaj patrolowała bezpieczne lasy Eversong Forest z racji na krótki staż w naszej formacji. On ,doświadczony łucznik, który od dziesiątek lat tu stacjonował. Poznali się zaledwie 40 lat temu, chciała dołączyć do nas, gdyż pragnęła być bliżej niego. Odradzał jej tę myśl, lecz ona za bardzo go kochała i w końcu wstąpiła w nasze szeregi. Nie zdążyłem jej poznać, ale wiem, że on również za nią szalał. Wielokrotnie prosił mnie, bym wstawił się u Haldurona w ich imieniu i to właśnie po mojej interwencji generał się zgodził mówiąc, że biorę za to odpowiedzialność. Teraz wiem co miał na myśli. Czuję się winny za to wszystko. Od dawien dawna trolle nie dopuszczały się ataku na naszą enklawę, aż straciliśmy czujność i to są tego efekty. Zdarzały się ataki na patrole, lecz Fastraides wychodzili z nich bez szwanku, gdyż byli na to przygotowani. Muszę podwoić straże, by nie dochodziło do takich incydentów. Nie uniosę więcej ciężaru kolejnych strat. - Helios zakończył swoje wyznanie. Widziałem, że czuje wielki ból z powodu losu naszych poległych towarzyszy.
- Nikt tego nie zrozumie dopóki sam tego nie doświadczy. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego i wiem jedno... nie mówi się o tym w zakonach czy akademiach, pewnie dlatego, by nie zniechęcać kadetów  - odpowiedziałem ze wzrokiem wbitym w rząd ciał.
- Rzeczywistość jest zupełnie inna, młody Paladynie, jeszcze nie raz odczujesz to na własnej skórze. Teraz proszę, pomóż nam ułożyć resztę ciał na stosie.- poprosił kapitan.
- Czemu palimy ich na stosie, a nie chowamy? - zapytałem, choć nie wiedziałem czy była na to odpowiednia pora.
- Widać, że dużo nauki przed tobą. Nie jesteśmy w Silvermoon, gdzie można sobie pozwolić na pochówek, lecz w Ghostlands. W krainie, gdzie nieumarli rozpoczęli swój marsz na nasze ziemie, gdzie ich aktywność jest większa. Grzebiąc ich w ziemi, moglibyśmy się przysłużyć do zbezczeszczenia ciał. Magia śmierci mogłaby ich wskrzesić jako członków Plagi, którzy to obróciliby się przeciwko nam. Nie chcę z nimi walczyć. - wytłumaczył, po czym razem podnieśliśmy ciało i udaliśmy się w stronę stosu pogrzebowego. Nie miałem odwagi ciągnąć rozmowy dalej, gdyż nie była to pora na kolejne opowieści czy nauki. Ciała zostały ułożone, wszyscy zebrali się dookoła stosu. Zapadła cisza. Kapitan Helios wyszedł przed szereg, prawdopodobnie chciał przemówić w tej wyniosłej chwili, lecz jedynie uklęknął przed stosem i spuścił głowę. Widząc to wszyscy powtórzyliśmy po nim ten gest. Następnie wstał, został podany mu łuk, zwykły prosty łuk w kolorze wiśni, po czym  zanurzył strzałę w palenisku i trzymał ją tak długo, dopóki nie zapłonęła. Strzałę umieścił na cięciwie, a następnie wystrzelił ją w kierunku zwłok. Stos po chwili już płonął, słychać było odgłos trzaskającego drewna. Z oddali, gdzieniegdzie, dochodził cichy płacz bądź błagalny szept. Staliśmy tak wpatrzeni w taniec ognia, aż nie strawił wszystkiego, pozostawiając tylko prochy...
       Witajcie, dziś skupimy się na jednym, moim zdaniem, z największych działań wojennych w czasach po ,,Wielkim Rozbiciu", a mowa tu o Wojnie Trolli. Jest to odpowiedni moment na ten wpis, gdyż już wcześniej  omówiliśmy obie strony konfliktu i tym samym zakończy się przygoda naszego bohatera w Krainie Duchów.





( Grafika przedstawiająca deszcz ognia spowodowany przez setkę ludzkich magów w trakcie Wojnie Trolli - art Kronika vol I)

 Wojna Trolli


         Wydarzenia te mają miejsce około 2800 lat przed Mrocznym Portalem. Trolle z Imperium Amanii nie zapomniały o najechaniu ich ziemi przez bladolice stworzenia zza morza. Choć minęło ponad tysiąc lat od tych wydarzeń, trolle nadal pielęgnowały nienawiść do nowoprzybyłych. Sytuacja wśród imperium nie była za dobra, a zwłaszcza w stolicy Zul`Aman. Trolle osłabione, rozbite oraz bez przywódcy, zatracały się w domowych konfliktach, waśniach i drobnych sporach.  Gdy mieli się ku zagładzie, z pomocą przybyło Imperium Zandalar, które to uważało się za protoplastę trolli na Azeroth oraz ich obrońcę. Wskutek rozbicia wielkie morze pochłonęło królestwo Zandalari, zostawiając jedynie małą wyspę, na której ostała się ich stolica. Emisariusze Zandalarii przybyli do Zul`Aman z nową nadzieją, jako wysłannicy lepszego jutra, lecz ich przybycie nie było do końca bezinteresowne. Zanadalari straciło swoją chwałę i bogactwa w skutek katastrofy, więc w swoich braciach Amanach widzieli szansę na odrodzenie najpotężniejszego niegdyś plemienia oraz odnowienie dominacji we Wschodnich Królestwach. W Zul`Aman emisariusze bratniego imperium zapewnili trollom Amani pewne zwycięstwo, które to przyniesie im wielka wojna.  W tej wojnie nie będą sami, gdyż wesprą ich starożytne duchy, czyli Loa. Ponadto Zanadalarii do perfekcji opanowali sztukę Voodoo, którą to przekazali innym. Plan idealny, podekscytowani  Amanii bez wahania zgodzili się na propozycję. Na czele zagubionego plemienia stanął najpotężniejszy z wojowników Amanów - Jintha.
          Podniesieni na duchu i wsparci wojskami, Amanii rozpoczęli działania wojenne. Stopniowo zaczęli atakować patrole Wysokich Elfów, potem coraz to bardzie zapuszczali się na tereny Quel`thalas atakując pomniejsze wioski. W bój nie wysyłali całej armii, tylko nieliczne oddziały. Zastawiali pułapki, kierowali się tą taktyką partyzancką, by nie zdradzić swojej prawdziwej liczebności jak i możliwości.  Następnym krokiem było wypowiedzenie otwartej wojny elfom. Dziesiątki tysięcy, jak nie więcej, trolli wylało się z gęstych lasów oraz z Zul`Aman, a wśród nich można było dostrzec gigantyczne loa. Obrońcy stawiali opór, lecz przy tak wielkiej sile byli zmuszone do wycofania się w głąb królestwa. Tym sposobem trolle zyskały panowanie na zewnętrznych terenach Quel`thalas, które to oczywiście wcześniej zniszczyły. Nawet magia elfów nie była w stanie  przechylić szali zwycięstwa. Armia trolli maszerowała w głąb nowo podbitych ziem.


( fan art - troll szaman)

        Młodziutka rasa ludzi ze Strom pod przywództwem króla Thoradina, przyglądała się poczynaniom na północy, lecz nie miała zamiaru się angażować. Pewnego dnia do stolicy ludzi przybyli emisariusze wysłani przez króla Anastariana, prosząc o pomoc oraz opowiadając o przerażających skutkach wojny. Kochany król ludzi widział korzyści w sojuszu z elfami, lecz wiedział też, że jego armia nie jest tak liczna, by wypowiedzieć otwartą wojnę brutalnym trollom. Dyskusjom nie było końca, aż w końcu doszli do wniosku, że przy użyciu magii mogliby przeważyć losy wojny na rzecz elfów. Thoradin sceptycznie do tego podchodził, ale jako król wiedział, że musi podejmować decyzje kierując się bezpieczeństwem królestwa, nie własnymi pobudkami. Przedstawił emisariuszom warunku ugody. W zamian za pomoc militarną, nauczą oni ludzi władania magią. Przedstawiciele Quel`thalas, nie byli w stanie podjąć decyzji. Wysłali więc wiadomość do swojego władcy. Anastarian widział w tej propozycji zagrożenie, gdyż niewłaściwe kontrolowanie magii zwiastowało katastrofalne skutki, lecz musiał ratować swój lud przez całkowitą eksterminacja.  Zgodził się na postulat, jednak pod warunkiem, że nauczą jedynie setkę ludzi umiejętności korzystania ze sztuki magicznej. W ten sposób powstał sojusz ludzi ze Strom i elfów z Quel1thalas. Do miasta przybyli czarodzieje z Silvermoon, którzy to miesiącami uczyli ludzi magii. Młoda rasa wykazywała zdumiewający talent do kontrolowania magii, a gdy Anastarian wypełniał swój postulat, to w tym samym czasie Thoradin rozpoczął budowę fortyfikacji u podnóża gór Alterak, która miała służyć jako baza wypadowa przeciwko trollom. Ponadto powstały pomniejsze forty w Eastweald, krainie zielonej i żyznej, charakteryzującą się licznymi wzniesieniami. Znajdowała się na wschód od Gajów Tirisfalskich. Po zakończeniu wszystkich inwestycji budowlanych oraz nauk ludzi, Arator ruszył z ofensywą w postaci dwudziestu tysięcy żołnierzy pod dowództwem samego króla Thoradina. W fortecy Alterak władca Strom pozostawił jedynie stu magów, a sam wyruszył dalej z pozostałą armią. Od głównej armii ludzi odłączyło się kilka oddziałów pod dowództwem generała Ignaeusa Trollbane (który to dzierżył legendarny miecz Trol`kalar) oraz Loradina. Ci dwaj mieli za zadanie ruszyć przodem, by oczyścić drogę do Królestwa Quel`thalas z trolli. Mijały dni, aż armia ludzi dotarła na południe królestwa, gdzie z brawurą rozpoczęli atak na legiony Amanii. Zgodnie z planem, w momencie uderzenia przez ludzi, wojska elfów wysypały się z Silvermoon atakując trolle z północy. Jintha wiedział, ze ludzie to słabi i prymitywni wojownicy, brakowało im umiejętności i zdolności władania magią tak jak potrafili to ich sojusznicy. Pewny siebie postanowił wpierw wyeliminować armie Aratoru. Widząc to, Thoradin wydał rozkaz wycofania się w stronę twierdzy Alterak. Upływały tygodnie ciężkich bitew i starć, a chęć łatwego zwycięstwa trolli pchała ich przed siebie. Ludzie umierali i odwrót wsiał na włosku, ponieważ trolle coraz szybciej zbliżali się do ściganych wojsk. Generał Loradin zgłosił się na ochotnika zahamować tymczasowo marsz trolli, poświęcając własne życie. On i jego pięciuset wojowników odpierali armię Amanii w ciasnej przełęczy. Zginęli wszyscy, kupując tym samym czas dla pozostałych. Czy przypadkiem już gdzieś tego nie było? Słynnych 300, którzy również walczyli w wąskim przesmyku górskim? :)
( Mapa w Trakcie Wojny Trolli - art Kronika vol I)
      Wracając do tematu: armia ludzi dotarła do bram fortecy, gdzie w końcu mogła odpocząć i przygotować się do ataku. Nie czekali długo, gdyż pewnego poranka, zza gęstej mgły, runęła na nich ogromna armia trolli. Ludzie walczyli dzielnie mimo mniejszej liczebności, choć to była kwestia czasu, aż zaczną słabnąć pod naporem legionu. Walki trwały dniami, aż za plecami trolli ukazała się armia Wysokich Elfów. Amanii kolejny raz wpadli w pułapkę. Pewne siebie trolle traciły pole walki, a widząc to Król Strom wykorzystał pozostawionych wcześniej magów. Wspierani przez zaklinaczy wysokich elfów, zaatakowali agresora, lecz nie każdy pojedynczo, tylko połączyli siły i utkali jedno potężne zaklęcie. Ogromna fala żaru spadła z nieba na trolle. Płonęli żywym ogniem, nawet loa nie byli wstanie się przeciwstawić i ginęły w męczarniach. Armia została zdziesiątkowana. W płomieniach zginął Jintha, pozostawiając wojska bez dowódcy. Pozostałe przy życiu trolle uciekły na północ, a w ślad za nimi połączone wojska ludzi i elfów. Wieści dotarły do Zul`Aman, gdzie emisariusze Zandalarii z niedowierzaniem i wstydem wrócili do swojego królestwa. Trolle zostały zdziesiątkowane, a ich rasa tysiącleciami będzie odbudowywać to, co utracili, lecz nigdy nie wrócą do potęgi i chwały  przed Wojną Trolii. W Silvermoon i Strom zwycięstwo świętowano bardzo długo i nastała nowa era sojuszu tych dwóch królestw. Król Anastarian przysiągł lojalność Aratorowi i potomkom Thoradina. Jak wiemy ostatni z ludu Aratoru był Andiun Lothar, który to wykorzystał przysięgę elfów w trakcie Drugiej Wojny.
               Tak oto kończy się era potęgi Amanii, którzy będą próbować odbudować to co stracili, lecz bezowocnie. Ta wojna przypieczętowała los leśnych trolli.

          



Autor: Vegov

Źródła:

"Pradawna Kronika Tom I" - Chris Metzen, Matt Burns, Robert Brooks




Komentarze

Copyright © Ścieżki Azeroth