Dotyk Śmierci

- Dobra. Na końcu tej ścieżki, która prowadzi w góry, znajdziemy Zul'Mashar. Trzymajmy się blisko i nie wychylajmy się. - zaczął Lethorin, wchodząc stromym zboczem. Mówił z trudem, chyba marsz w górach, w pełnym uzbrojeniu dał mu w kość.
- Zauważyłeś, że im wyżej się znajdujemy tym mgła jest gęstsza? - zapytałem towarzysza, jednocześnie rozglądając się w około, sprawdzając czy poziom mgły się zwiększa.
- Zauważyłem, dlatego tym bardziej trzymajmy się siebie - odpowiedział paladyn. Po parudziesięciu metrach ścieżka przestała być stroma i biegła w poziomie. Gęstość mgły powodowała, iż nic nie widziałem dookoła siebie. Ledwo dostrzegałem Lethorina, który to szedł tak blisko mnie, że nasze barki uderzyły o sobie z każdym krokiem.
- Powinniśmy już być na miejscu. Jesteśmy na płaskowyżu na którym znajduje się siedziba trolli, ale w tej mgle nic nie widać. Trzymaj się blisko mnie. - rozkazał Rycerz Krwi. Miałem wrażenie, że coś przebiegło za mną. Odwróciłem się, lecz jedyne co dostrzegłem to mgła.
- Widziałeś to, Lethorinie? - zapytałem, jednak gdy zwróciłem się w stronę kompana, jego już nie było. Zacząłem wykrzykiwać jego imię, lecz bez odpowiedzi. Słyszałem tylko echo moich słów w oddali.
- No pięknie, jeszcze tego brakowało - powiedziałem sam do siebie. Musiałem go znaleźć, ale w tej mgle było to trudne. Nagle usłyszałem odgłos uderzanego metalu o metal. Pierwsze co mi przyszło na myśl to to, że Lethorin z kimś walczył. Pobiegłem ile sił w nogach w kierunku dźwięku. Im bliżej byłem tym dźwięk stawał się głośniejszy, jednak gdy tylko się zbliżyłem, dźwięk nagle się urwał. Stałem jak słup, rozglądając się w nadziei, że uda mi się coś dostrzec. Widziałem tylko tę pieprzoną mgłę. Poszedłem dalej. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nagle znowu jakaś postać przebiegła tym razem obok mnie. Nerwowo wyciągnąłem miecz i przeciąłem mgłę w miejscu gdzie przebiegła postać. Po kilku ciosach stałem z dobytym przed sobą w obu dłoniach mieczem, jednocześnie lustrując okolicę i próbując złapać oddech. Po chwili znów wyczułem ruch, najpierw z lewej, potem z prawej. Energicznie odwracałem głowę na obie strony, potem do tylu, lecz ciągle nic.
- Wyjdź i walcz, a nie ukrywasz się we mgle. - krzyknąłem. Jedyne co usłyszałem to ostanie słowo mojej wypowiedzi powtarzane wielokrotnie, za każdym razem coraz ciszej. Echo, to jedyne co mogłem usłyszeć. Ktoś ewidentnie się mną bawił, ale kto? I gdzie był Lethorin? Postanowiłem iść dalej. Pod stopami czułem skaliste podłoże. Od czasu do czasu traciłem równowagę przez wystający kamień. Cały czas wołałem imię zagubionego paladyna, lecz ciągle odpowiadało mi echo. A jeśli nie żyje? Musiałem go znaleźć. Nie pozostawało mi nic innego, i tak nie potrafiłbym zawrócić w gęstej mgle. Po kilku minutowym marszu, usłyszałem ciche wołanie:
- Pomocy, proszę, pomóż mi...- końcówka wołania była ledwie słyszalna, lecz ten głos... Znałem go, należał do Lethorina. Ponownie w powietrzu rozbrzmiało to samo wołanie.
- Wytrzymaj, już idę – krzyknąłem i zerwałem się do biegu w kierunku głosu paladyna. - Jeszcze chwila i będę. – Głos zamilkł, a ja nadal nie wiedziałem gdzie byłem.
- Lethorin, powiedz coś! - zawołałem do przyjaciela. Postanowiłem skręcić w prawo. Biegnąc rozglądałem się na boki, aż potknąłem się o kamienny próg i upadłem na schody. ,,Skąd tu schody?” pomyślałem. Wstałem i ruszyłem w górę, może gdybym doszedł na szczyt, to udałoby mi się coś zobaczyć. Miałem wrażenie, że schody nigdy się nie skończą. Szedłem na czworaka, by móc wyczuć koniec przejścia. Kładąc prawa rękę do przodu poczułem coś zimnego i gładkiego. Przesunąłem się bliżej, pod moimi palcami znajdowała się tarcza. Uniosłem ją wyżej, a mym oczom ukazał się symbol Krwawych Rycerzy.
- Tarcza Lethorina. Poruszam się w dobrym kierunku. - powiedziałem sam do siebie, przyspieszając. Mgła ustępowała, mój wzrok sięgał coraz dalej, aż trafiłem na szczyt.  Znalazłem się w pomieszczeniu bez ścian, nad moją głową górował kamienny dach w kształcie kwadratu, opartego na czterech masywnych filarach. Konstrukcja przypominała wyglądem taras albo balkon, a na środku znajdował się kamienny ołtarz, za którym stała postać przypominająca górną część szkieletu człowieka. Na jej głowie znajdował się diadem w kolorze szkarłatu z elementami złota, z pod którego wyłaniały się dwa potężne rogi zdobione na końcu złotem. Postać unosiła się w powietrzu, odziana była w szatę w kolorze czerwieni, zakończoną na dole czterema pasmami płótna w tym samym kolorze. Na każdym pasie umiejscowiony był błękitny kryształ, a końce jedwabnego pasma wykończone były złotą nicią. Owe kryształy błyszczały jakby emanowały magią. Na barkach szkieletu znajdowały się naramienniki w kształcie kozich głów z zakręconymi rogami. Prawdopodobnie były to prawdziwe głowy kozłów, przecięte poziomo pod liną górnej szczeki. Postać tę okalał lewitujący łańcuch krzyżujący się na klatce piersiowej, a kończył się na obu przedramionach. Za plecami na wysokości głowy unosiło się coś na wzór kaptura, lecz ów przedmiot nie poruszał się z każdym ruchem postaci, tylko trwał sztywno. Puste oczodoły, skierowane w moją stronę, tliły się niebieską poświatą. Wielkie, nienaturalne dłonie, poruszały palami w oczekiwaniu na moje przybycie. Czuć było emanujące zło i chłód od tej postaci. Coś mi mówiło, że mam uciekać i jedynie chęć uratowania przyjaciela dodawała mi sił, by pozostać tam gdzie byłem.
- Kim... czym ty jesteś? - wykrzyczałem.
Postać przestała poruszać szponami. Miałem wrażenie, że czas zmienił swój bieg, wszystko wokół mnie spowolniło.
- Co zrobiłeś Lethorinowi? - Postać energicznie wyciągnęła zaciśniętą prawą dłoń w moim kierunku. W tym samym czasie jakaś niewidzialna moc pochwyciła mnie za gardło i zaczęła dusić. Poczułem, że moje stopy oderwały się od ziemi. Uderzyła mnie fala zimna, odchodziły ze mnie siły, a ja słabłem. Mimowolnie, w geście obrony, próbowałem złapać niewidzialną rękę, która mnie dusiła. Kopałem i próbowałem złapać oddech, lecz bezskutecznie. Opadłem z sił, pogodzony z własnym losem. Powieki stawały się coraz cięższe. W całej tej agonii zauważyłem za nieumarłym ciało Lethorina. Leżał na brzuchu, nie ruszał się. Gdzieniegdzie skóra przebijała się przez dziury w pancerzu, skóra ta nie była jasnobeżowa tylko ciemna, wręcz sina, jak chmury przed silną burzą. Walczyłem, by nie zasnąć, by nie umrzeć, lecz to było silniejsze ode mnie.. Powieki opadły...

     Witajcie. W dalszym ciągu przemierzamy ścieżki Wschodnich Ziem Plagi. Ostatnio poruszałem temat Argent Dawn, jeśli nie czytaliście to znajdziecie go tutaj.  Dziś chciałbym poruszyć temat dwóch mniejszych frakcji, czyli Brotherhood of the Light oraz Mossflayer Tribe. Ciekawi? To zaczynamy.


Herb Brotherhood of  the Light

Bractwo Światła


    Jest to organizacji powstała wewnątrz Argent Dawn. Ich głównym zadaniem było utrzymywanie relacji ze Szkarłatną Krucjatą. Ów sojusz był bardzo słaby, gdyż obie te frakcje nie akceptowały metod działania sojusznika. Argent stosowało bardziej naukowe podejście do poznania i pokonania Plagi, a Szkarłatni, w swoim opętaniu, za wszelką cenę chcieli zniszczyć nieumarłych siłą. I tutaj wkraczało Bractwo. Organizacja była nieliczna. Spotkać ich głównie można w Kaplicy Nadziei Światła, a na tle innych wyróżniają się oczywiście tabardem. Bractwo brało udział w walce z Plagą w Northrend, gdzie w trakcie kampanii jeden z ich członków, a dokładnie Inigo Montoy, dopuścił się zdrady. Po pokonaniu Kel'Thuzada, poszukiwacze przygód przynoszą jego Filakterium. Przedmiot oddają kapłanowi Montoy, który to oświadcza, iż odda go w ręce Argent Dawn, lecz nigdy tego nie zrobił. Sprzedał swoją lojalność Arthasowi, który to za wykonane zadanie przemienił wiernego sługę w licha. Pozostali członkowie, pomimo zdrady, powrócili z mroźnej północy i prowadzili dalsze działania w Eastern Plaguelands. W momencie utworzenia Argent Crusade stali się jej członkami, lecz nie zmienili poglądów. Ich celem stało się odzyskaniu Stratholme i Dłoni Tyra dla Krucjaty. Argent Crusade i Brotherhood of the Light trwali w sojuszu, który to słabł z dnia na dzień z uwagi na to, iż Bractwo nie akceptowało sztywnych zasad Krucjaty, a Krucjata nie tolerowała lekkomyślności Bractwa. Poznajmy znanych członków Bractwa Światła, których to możemy spotkać w World of Warcraft.


Eligot Dawnbringer w World of Warcraft

Eligor Dawnbringer


 Dawniej Paladyn w zakonie Srebrnej Ręki, dziś członek  reaktywowanego zakonu Srebrnej Ręki pod dowództwem nowego Highlorda. Pierwszy raz spotkamy go w klasycznej wersji World of Warcraft, w Light's Hope Chapel. W dodatku Wrath od the Lich King, bierze udział w obronie Kaplicy Nadziei Światła w trakcie ataku Rycerzy Śmierci. Bitwa ta jest ostatnią częścią ciągu zadań dla graczy DK. Spotykamy go również w Dragonblight, gdzie w Wintergarde Keep instruuje żołnierzy 7 Legionu na temat Naxxramas, które to obecnie znajduje się w Northrend. W dodatku Cataclysm przebywa. wraz z innymi członkami Bractwa. w tym z Korfaxem i arcymagiem Dosantosem. przed bramami Dłoni Tyra. Miasto zostało opanowane przez nieumarłych pod wpływem zdemaskowanego Balnazzara. Rycerze mają zamiar je oczyścić i zdobyć dla Argent Crusade. Eligor również bierze udział w inwazji poszukiwaczy przygód na Stratholme. W dodatku Legion, gdy zostaje zrekonstruowany zakon Srebrnej Dłoni, odchodzi z Bractwa i staje się członkiem nowego zakonu.











 
Korfax w World of Warcraft

Korfax


Członek zakonu Brotherhood of the Light, lecz nie był jak większość paladynem, lecz zwykłym wojownikiem. Jego historia jest podobna do poprzednika. Spotykamy go w klasycznej wersji gry, jako dawce zadań dla graczy w Light's Hope Chapel. W WotLK bierze udział w obronie ww. kaplicy. Nasz bohater dołączył do Argent Crusade i przyjął tytuł Crusade Commander. Jako dowódca wojsk Argent Crusade spotykamy go w Zul'Drak w Northrend, gdzie jest częścią ciągu zadań " Czyste Zło". W Kataklizmie bierze udział w oczyszczaniu Dłoni Tyra z nieumarłych i właśnie tam uzyskać od niego możemy zadania związane ze Szkarłatną Enklawą. Korfax nie dołącza do nowego zakonu Srebrnej Ręki.






Angela Dosantos w World of Warcra

Arcymag Angela Dosantos

Ludzka czarodziejka; pierwotnie należała do Kirin Toru w Dalaranie, gdzie była odpowiedzialna za barierę ochronną legendarnego  kostura Strażnika Azeroth, czyli Atiesha. W momencie zniszczenia Dalaranu przez Archimonda, bariery ochronne broni zostały zniszczone, a sam kostur rozpadł się. Kobieta po tych wydarzeniach opuściła Kirin Tor i zajęła się poszukiwaniem osób, które stawiały opór Pladze. Tak więc dołączyła do Argent Dawn, gdzie głównym jej zadaniem było przeciwdziałanie lichowi Kel'Thuzadowi, przed przejęciem Atiesha. Z biegiem czasu została członkinią Bractwa Światła, które umożliwiał jej realizowanie swoich celów na większą skalę. W dodatku Cataclysm bierze udział w oczyszczeniu Dłoni Tyra z nieumarłych. Późniejszych wzmianek o niej nie znalazłem, nie są znane jej losy w kolejnych dodatkach do gry.









Plemię Mossflayer


Plemię zabójców wywodzące się z Leśnych Trolli. Pierwotnie należeli do Imperium Amani. Plemię to zajmowało wschodnie ziemię Lordaeronu. Po Wojnie Trolli plemię odłączyło się od upadłego Imperium. Ludzie, którzy niegdyś należeli do rodu Aratoru, polowali na członków plemienia zabójców oraz pozbawili ich większości ziem. W momencie wybuchu Drugiej Wojny, Mossflayer dołączyli wraz z Amanami do Orkowej Hordy. Po porażce w trakcie Drugiej Wojny, trolle porzuciły sojusz z Hordą i odwrócili się od pozostałych trolli Amani. Za nowy cel obrali sobie ludzi, którzy to zmagali się z szerzącą się w Królestwie Lordaeronu zarazą rozpowszechnianą przez Kult Potępionych. Plaga skupiła się na walce z rasą ludzką z zamiarem wcielenia ich w swoje szeregi. Ten fakt wykorzystali Mossflayer. Wszechobecny chaos i zmniejszająca się ilość wojsk ludzi umożliwiła trollom odbicie części ziem swojego starożytnego królestwa. Odzyskana ziemia nie przypominała tej z przed lat, stała się martwa, gnijącą i pusta. Drzewa nie rodziły, zwierząt było jak na lekarstwo, a jak już się trafiały, to gnijące żywe trupy. Mimo tych wielkich zmian Mossflayer za swoją główną siedzibę obrali Zul'Mashar we wschodniej części Eastern Plaguelands. Obecny stan ziem, na których znajdowało się plemię, zmusił ich członków, by udali się w głąb upadłego królestwa ludzi w poszukiwaniu żyznych pól oraz żyjących i zdrowych zwierząt. Oddalili się od swojej rodzimej krainy, lecz długa trasa opłaciła się, znaleźli bowiem, jak im się wydawało, lasy w których żyły zdrowe okazy zwierząt. Radości nie było końca, były to pierwsze świeże kawałki zdrowego mięsa od lat. Głód wziął górę i pierwsze upolowane zwierzęta myśliwi po obrobieniu zjedli na miejscu. Na ich nieszczęście lich na usługach Pana Mroźnej Grani, przeklął zwierzęta, by każdy kto zje ich mięso przeobraził się w nieumarłego. Każdy myśliwy stał się marionetką na usługach owego licha. Narzucił im on swoją wolę, która nakazała im założyć osadę na południowym zachodzie Wschodnich Ziem Plagi - Undercroft, by służyła jako baza operacyjna do dalszych działań, a na ich czele stał nieumarły troll Zaeldarr Wygnaniec. Lich nakazał jednemu z trolli o imieniu Hameya, żeby ten wrócił do Zul'Mashar i zaraził pozostałych członków chorobą, która zamieni ich w nieumarłych. Domyślam się, iż same przebywanie w jego obecności skutkowało, że dany osobnik stawał się nieumarłym. Zachowując część własnej woli, napisał krótki list w którym to opisał czym się stał, gdzie jest i co nakazano mu zrobić, a na końcu zawarł prośbę, by osoba czytającą list odnalazła go w drodze do Zul'Mashar i zabiła. W zamian za to oferował wszystkie swoje skarby. W stolicy trolli spotkać można liczne rozkopane groby i zapuszczone domostwa. Żywe trolle trwają w nieświadomości, iż w ich szeregach znajdują się nieumarli bracia. Ów stan rzeczy sugeruje, iż Hameya nie został powstrzymany na czas i dotarł do osady. Obecny stan trwa do dzisiaj, lecz zaraza rozwija się nadal między członkami plemienia i z czasem, jeśli to się nie zmieni, całe plemię opanuje zaraza. Niektórych członków Mossflayer zastać można w stolicy trolli Zandalar - Dazar'alor.


Vex`tul w World of Warcraft

Vex'tul


Pierwszy wódz plemienia Mossflayer, który dowodził nimi do Drugiej Wojny. Przez lata przewodził swoim braciom, aż do dnia gdy został zamordowany przez swojego następcę, Thresh'jinie. Vex'tul powstał jako nieumarły i przysiągł zemstę na swoim oprawcy. Jako nieumarły był sługą ożywionego trolla na usługach Lich Kinga - Zaeldarra. W momencie śmierci Zaeldarra z rąk poszukiwaczy przygód, Vex'tul dołącza do karawany worgenki Fiony. Ową karawanę spotkać można w World of Warcraft, gdzie podróżuje ścieżkami Wschodnich Ziem Plagi. W momencie, gdy karawana dociera do jednej z pięciu Wież Strażniczych, Vex'thul informuje nas, jako poszukiwacza przygód, iż nastał czas zemsty. Udajemy się z nim do Zul'Mashar i zabijamy wodza Thresh'jinie. Następnie zabieramy jego ciało, a nieumarły nakazuje nam spalenie go, by ten nie miał okazji powstać jako nieumarły.






Thresh1jin w World of Warcraft

Thresh'jin


Leśnych troll pochodzący z plemienia Amani, w którym był jednym z najsłynniejszych dowódców. Przybył do Zul'Mashar, gdzie zamordował ówczesnego wodza, Vex'tula. Przewodził plemieniu przez lata, polował na resztki ludzi oraz nieumarłych, by odzyskać utracone ziemie. Jego rządy zostały przerwane przez śmierć z rąk poszukiwaczy przygód i swojego poprzednika, Vex'tula. Zwłoki zostały spalone, by nie wrócił jako sługa Plagi.













Autor: Vegov

Źródła:
- www.gamepedia.com
- Troll Compendium by Blizzard Entertainment





     

Top 9 Wierzchowców w World of Warcraft

       Witajcie, nasz mały konkurs odnośnie wierzchowca dla naszego bohatera zainspirował mnie to utworzenia kolejnej listy The Top on The Top. Chcę w tym wpisie poruszyć temat wierzchowców ikonicznych postaci World of Warcraft. Część pewnie jest Wam znana, a może niektóre z nich poznacie dzięki lekturze? Pamiętajcie, że jest to moja subiektywna lista. :) Gotowi? To zaczynamy.


   9. Odkupienie/Redemption

Rumak czystej krwi należący do Lady Liadrin. Pierwszy raz spotykamy go w trakcie dodatku "Warlord of Draenor" a dokładnie w  Saunsworn Camp w krainie Talandor. Towarzyszy swojej właścicielce na wyspie Azuremyst, w trakcie inwazji na planetę Argus.


8. Jai'alatro

HIippogryph należący do generała Nocnych Elfów, Shandris Feathermoon. Pozwoliłem sobie umieścić tego wierzchowca po lekturze "Stormrage", w której Tyrande otrzymała go od swojej przybranej córki, by ta mogła dostać się do Auberdine. Niestety w przeklętej miejscowości pogrążyła go mgła. Ogromny, masywny hipogryf w kolorach czerni i szkarłatu z niebieskimi akcentami w okolicy głowy. Shandris wyruszyła na jego grzbiecie nad Wielkie Morze, by stanąć do walki z wampirycznym księciem krwi, San'layn. Odpoczywającego Jai'alatra spotkać możemy na okręcie "Odkupienie Wiatru" w porcie Boralus.


7. Mekkatorque's Mechanostrider

Jest to mechaniczny biegacz koloru niebieskiego, należący do króla gnomów, Gelbina Mekkatorque. Tego mechanicznego wierzchowca spotkać możemy w krainie Nowe Tinkertown w pobliżu namiotu Gelbina. Spotykamy go również w trakcie inwazji Orgrimmaru oraz operacji Gnomeregan. W obu tych przypadkach król gnomów dosiada go osobiście. Istnieją teorie, iż właśnie to jest pierwszy stworzony mechaniczny biegacz w Azeroth i to właśnie tym wynalazkiem Gelbin zaistniał w świecie gnomów.


6. Revarence/Cześć

Wojenny wierzchowiec Króla Anduina Wrynna, doskonale wytresowany. Idealnie spisuje się w trakcie walki, gdyż negatywne bodźce nie wpływają na jego zachowanie. Koń maści białej w doskonale dobranym pancerzu o barwie niebieskiej i złotej. Kolory odpowiadają oczywiście podstawowym barwom Sojuszu, jak i umiejscowiony herb w tylnej części pancerza. W World of Warcraft spotykamy go w trakcie inwazji na Lordaeron/Undercity w dodatku Battle for Azeroth., kiedy to król prowadzi oblężenie na jego grzbiecie. Pojawia się również w trakcie wykonywania  misji uwolnienia księżniczki Talanji i Zula ze Stormwind przez członków Hordy - młody król patroluje na nim ulice miasta. To na jego grzbiecie Anduin jechał na spotkanie z Sylvanas Windrunner, tuż przed planowanym spotkaniem nieumarłych z ich żyjącymi krewnymi w Arathi Highlands. W grze Heroes of the Storm pojawia się jako wierzchowiec w dwóch różnych skórkach.


   5. Mirador

Wspaniały kasztanowy ogier Tiriona Fordringa, który towarzyszy mu od jego najmłodszych lat. Dosiadał go w wielu bitwach, zwłaszcza w trakcie Drugiej Wojny, gdy jego pan został namaszczony na jednego z pierwszych pięciu Paladynów. Tego wspaniałego rumaka można spotkać przed chatką Tiriona nad rzeką Thondrollir, w której zamieszkał po wygnaniu. Chata ta znajduje się na Wschodnich Ziemiach Plagi. W dodatku Wrath of the Lich King, rumaka można znaleźć w obozie Argent Crusade w Icecrown. Nieznany jest obecny los rumaka, po śmierci jego pana. Można teoretyzować, że zginął wraz z nim, lecz w momencie śmierci Tiriona, w dodatku Legio, nie spotykamy jego wiernego towarzysza, więc jest szansa, że wciąż żyje.


4. Ash`alah

Koci wierzchowiec Kapłanki Elune - Tyrande Whisperwind. Jako młode kocię towarzyszyła elfce tuż przed Wojną Starożytnych. W trakcie wojny jej los nie był znany, wiadomo tylko, że przeżyła. To właśnie na jej grzbiecie Tyrande porusza się w grze Warcraft III. W World of Warcraft spotkać ją możemy najczęściej w Darnassus, ale również w trakcie oblężenia Orgrimmaru, na Broken Isles a dokładnie w Suramarze i Val`sharah w dodatku Legion i oczywiście w Darkshore, w trakcie ostatniej Czwartej Wojny. Mogę więc spekulować, że kot ten ma ponad dziesięć tysięcy lat. Czyżby wierzchowce miały tę samą moc nieśmiertelności ,jak Nocne Elfy? Jej młode, a dokładnie Ash`ana ,może być naszym towarzyszem za jedyne 500 golda :)


3. Skyr'ee

Był to legendarny gryf płci żeńskiej, należący do jednego z najsłynniejszych krasnoludów w World of Warcraft czyli Kurdana Wildhammera. Fani literatury uniwersum mogli wiele razy spotkać tę postać, wraz z ukochanym gryfem, w książce "Fale Ciemności" - Aronna Rosenberga, bądź "Jaina Proudmoore: Wichry Wojny" pióra Christie Golden. Skyr'ee zasłynęła w trakcie Drugiej Wojny, gdy wraz z innymi stanęła do walki ze zniewolonymi czerwonymi smokami oraz przekroczyła portal do zniszczonej krainy Orków. Dwójka przyjaciół przeżyła rozdarcie Draenoru w Twierdzy Wildhammer, lecz w tym czasie zajmował się nią Eli Thunderstrike, ponieważ Kurdan zajęty był prowadzeniem ekspedycji oraz obowiązkami w obozie. Po tych wydarzeniach spotykamy ją w Ironforge, gdy Kurdan staje się członkiem Rady Trzech Młotów. Dożyła wielu lat w zagrodach w stolicy krasnoludów, zaprzestała lotów, a spacery z jej Panem również stawały się rzadkością. Nieszczęśliwy wypadek spowodowany przez Iron Dwarves sprawił, iż ładunek, który transportowali w beczkach ,wydostał się w okolicy zagrody Gryfów. Krasnoludy pobiły się między sobą, oskarżając wzajemnie o wypadek. W trakcie bitki zaprószyli ogień, która przy pomocy rozsypanej substancji z beczki objął cała zagrodę. Skyr'ee nie miała siły wydostać się na zewnątrz. Dwa obecne gryfy chciały jej pomóc, lecz została na miejscu chroniąc swoje jaja. Po pożarze, obecny opiekun Eli, dokonał wspaniałego odkrycia. Przy zwłokach gryfa leżącego obok Skyr'ee znalazł jajo. Jak się okazało było to ostatnie jajo wierzchowca Kurdana. Z jaja wykluł się gryf płci żeńskiej, a nosiła imię Sky'ren, by uczcić pamięć matki.


2. Śnieżna Pieśń/Snowsong

Wieloletni wilczy towarzysz najsłynniejszego wodza Hordy, Thralla. Gdy młody Go`el przebywał wśród swoich braci Mroźnych Wilków, poznał wilczycę. Samica sama go wybrała jako swojego towarzysza. Wśród orków nie istnieje relacja pan -wierzchowiec. Jest to raczej związek przyjacielski, pełen szacunku i zaufania. W zamian za pomoc w walce i przysłowiowy transport, ork odwdzięczał się pożywieniem, schronieniem oraz opieką. Kilkukrotnie możemy spotkać ową wilczycę w World of Warcraft, np. w Nagrand - Thrall podróżuje na jej grzbiecie do obozu orków, w trakcie inwazji na Undercity w dodatku Wrath of the Lich King, oraz w dodatku Legion, gdzie spaceruję po Class Hallu Szamanów. Spotkać można również wzmianki na jej temat w literaturze, np. w „World of Warcraft: Stormrage”, Śnieżna Pieśń czuwa nad śpiącym Trallem oraz jako pierwsza wyczuwa zbliżający się koszmar do bram Orgrimmaru. W grze Warcraft III, Thrall porusza się na niej, lecz ma wtedy umaszczenie ciemne, gdzie w WoWie spotykamy ją śnieżno białą. Gdzieś wyczytałem, iż z wiekiem jej się futro zmieniło, ale według mnie to słaba teoria.


1. Niezwyciężony/Invincible

Tego rumaka chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Najwspanialszy ogier w królewskich stajniach Lordaeronu. Urodził się, gdy Arthas miał 9 lat. Niezwyciężony był wychowankiem Balnira Farmsteada, jego matką była majestatyczna klacz, Brightmane. Rodzina Balnirów, od pokoleń zajmowała się hodowlą królewskich koni. Młody książę nawiązał silną więź ze swoim nowym towarzyszem od dnia urodzin. Młodzieniec wahał się nad dwoma imionami, a dokładnie między "Opad Śniegu" a "Gwiezdnym Światłem". Jednakże jego los w wieku dziesięciu lat już był zaplanowany, miał podążyć drogą paladyna, a w zakonie istniała nieformalna zasada, że wierzchowce Paladynów brały swoje imiona od pozytywnych cech. Więc postawił na "Niezwyciężonym". Dziesięć lat od dnia urodzin, przyjaciele wyruszyli na wspólną przejażdżkę. Trasa była znana obojgu, gdyż często przemierzali te tereny. Przyszły paladyn i jego towarzysz napotkali znajomą przeszkodę i Niezwyciężony przygotował się do skoku, lecz panującą zima oraz silne opady śniegu spowodowały, iż ziemia była zmarznięta i oblodzona. Ogier poślizgnął się wykonując skok i złamał przednie nogi. Oboje leżeli nieruchomo przez dłuższą chwilę, a rumak cierpiał. Widząc ból przyjaciela oraz fakt niemożności udzielenia mu pomocy, Arthas zmusił się, by wykonać najtrudniejszą rzecz w swoim życiu, jaką było skrócenie cierpienia swojego przyjaciela, wbijając ostrze miecza w serce rumaka. Oboje nieszczęśników znaleźli Jorum i Jarim Balnir. Książę nie przyznał się, że tamten skok był niepotrzebny i lekkomyślny, mógł bowiem w inny sposób pokonać przeszkodę czy nawet zawrócić, lecz on chciał wykonać ten śmiertelny manewr. Niezwyciężony został pochowany na terenie Stajni Balnirów. Wiele lat później, gdy upadły książę zamordował swego ojca i zniszczył stolicę, udał się nad grób wierzchowca. Przy pomocy nowych mocy wskrzesił Niezwyciężonego. Nieumarły rumak towarzyszy księciu w jego inwazji. Pierwszy raz spotykamy wskrzeszonego ogiera w grze Warcraft III. W trakcie oblężenia wyspy na której znajdowała się Studnia Słońca, upadły książę stanął do walki z Anastarianem Sunstrider. Chcąc zwalić przeciwnika z konia, król Wysokich Elfów, przy pomocy Felo'melorna, odciął przednie kończyny ogiera. Lich King wpadł w szał, owy manewr sprawił, że wspomnienia z tragedii sprzed lat powróciły. Pobudzony wspomnieniami Arthas roztrzaskał runiczne ostrze króla, po czym zakończył jego żywot. Wykorzystując magię nekromancji książę przywrócił odcięte kończyny wierzchowcowi. Dziś możemy spotkać rozkopany grób Niezwyciężonego w zagrodzie Balnirów w Tirisfall Glades. Twórcy gry dają nam szansę na posiadanie owego rumaka. W trakcie raidu Icecrown Citadel, na poziomie Heroicznym, po pokonaniu Lich Kinga, może nam dropnąć mount Invincible Charge.


Oto moja lista wierzchowców, które najbardziej kojarzą mi się z WoWem. A wy co dodalibyście do tej listy? Dajcie znać w komentarzu. Trzymajcie się 😊


Autor: Vegov

Srebrzysty Świt

Wstaliśmy wcześnie rano, promienie słońca delikatnie przebijały się przez zachmurzone niebo. Przemyłem twarz w zimnej wodzie i stojąc nad wiadrem rozglądałem się po izbie. Lethorina nie było, Tina też dopiero wstała, a Telanis stał w progu lodge. Czarodziejka skierowała wzrok w stronę paleniska, na którym znajdowało się niestrawione przez płomienie drewno. Machnęła ręką, a ogień znów zapłonął. Pod tym względem czarodzieje byli niesamowici. Prostym gestem, prawie od niechcenia, za pomocą magii potrafili uczynić naszą misję odrobinę mniej przykrą. Podszedłem do Ash'falarah, poklepałem go po szyi, po czym nakarmiłem wszystkie wierzchowce. Stały spokojnie lecz zachowywały czujność. Wiedziały, że byliśmy na niebezpiecznych ziemiach.
- Nie będą nam potrzebne, ruszamy pieszo. Zul'Mashar jest niedaleko w górach, koniom ciężko byłoby się tam dostać. - rzekł Lethorin, wchodząc do budynku.
- Gdzie byłeś? - zapytałem.
- Robiłem rekonesans naszej trasy. Nie spotkałem żadnego nieumarłego, czy też innej istoty aż do ścieżki prowadzącej w góry. Dalej się nie zapuszczałem. Zjedz coś i przygotuj się, musimy wyruszyć jak najszybciej . Chcę wrócić przed zmrokiem. - kończąc paladyn położył hełm na stole, wziął kawałek mięsa i zaczął jeść, jednocześnie sprawdzając swoje wyposażenie oraz stan mocowań zbroi.
Lodge znajdowało się na wzniesieniu, z którego było widać część krainy. Trawy i drzewa uschły, tracąc swoje mocne, zielone barwy na rzecz brązu, szarości i pomarańczu. Drzewa wyschnięte, połamane lecz gdzieniegdzie znajdowały się okazy oblepione liśćmi, lecz w całości skażone, jak prawie cała kraina. W oddali dostrzec można było Plaguewood, w którym niegdyś dumne drzewa zmieniły się w grzyby o nienaturalnych wielkościach. Ów las był sąsiadem zrujnowanego miasta Stratholme. Tam Plaga była bardzo liczna i silna, dojść tam bez armii - wręcz niemożliwe.
-To nie idziemy wszyscy razem? - zapytał zdziwiony powiernik.
- Nie mój mały, waleczny przyjacielu. Jesteś ranny i nie możesz dzierżyć broni. Byłoby to dla ciebie za bardzo niebezpieczne, jak i dla nas. Twoja obecność w tym stanie utrudniałaby wykonanie zadania. Tina zostanie z tobą.- odpowiedział Lethorin.
- Eh, mogłem wcale z wami nie jechać, tylko stanowię problem. - stwierdził młody elf siadając na krześle. Wyczuć można było żal i pogardę wobec własnego siebie.
- Bardzo dobrze, że jesteś z nami. Gdyby nie ty, to być może teraz by mnie tutaj nie było. Ten Nieszczęsny mógłby mnie przecież dosięgnąć. - wtrąciłem, a następnie usiadłem obok przyjaciela. To samo zrobiła Tina, łapiąc elfa za rękę.
- Za parę dni będziesz mógł walczyć, a teraz zostaniemy razem. No chyba, że moje towarzystwo ci nie odpowiada, to idę razem z nimi. - dodała uśmiechając się.
Delikatnie policzki Telanisa zaczerwieniły się po słowach kobiety. Była piękna, wzbudzała szybsze bicie serca u mężczyzn, a co najważniejsze, była naszą przyjaciółką.
- Bardzo chętnie z tobą zostanę, zwłaszcza wiedząc co potrafisz zrobić przy użyciu magii - odpowiedział podbudowany na duchu powiernik.
- Vegov, nie traćmy więcej czasu. Tina, miej oczy szeroko otwarte. W razie zagrożenia uciekajcie w stronę Quel'thalas. Nami się nie przejmujcie. - po tych słowach Krwawy Rycerz wyszedł na zewnątrz. Miał małą torbę przerzuconą przez bark. Na lewym boku, wzdłuż nogi, zwisał miecz, na plecach tarcza z herbem zakonu, z widocznymi śladami walki, a hełm tym razem był na głowie, co świadczyło o tym, że elf był gotowy na wszystko. Poszedłem w jego ślady i zapakowałem prowiant, krzesiwo, linę i bukłak z wodą. Reszta została w obozie. Hełm na głowie, a na plecach miecz. Odwróciłem się w progu, żeby pożegnać posłańca i maga. Uśmiechnąłem się i odpowiedzieli tym samym, jak i skinieniem głowy. Wyszedłem i dołączyłem do Lethorina. Kierunek północy wschód, na tereny górzyste, gdzie znajdowała się siedziba trolli.

W tym samym czasie w Krainie Duchów.
- Iglica jest na wprost, mój panie. Jakie rozkazy? - Dagorlind zapytał Lorda Regenta.
- Podjedziemy jak najbliżej i ocenimy sytuację. - odpowiedział.
- Jest więcej nieumarłych, niż zwykle. Nie atakują nas, lecz obserwują, a im bliżej wieży, tym jest ich więcej. Z oddali widać lewitujące nad ziemią postacie. Banshee, w liczbie około trzydziestu. - zameldował Halduron.
- Czyżby nasz generał obawiał się duchów? Mamy prawie dwustu żołnierzy, w tym twoich łuczników, magów, kapłanów i paladynów oraz elitarne jednostki gwardzistów naszego lorda. Co nam zrobi garstka Banshee? - zaszydził Rommath.
- Ta garstka może opanować każdego naszego żołnierza, który pod jej wpływem zwróci się przeciwko nam. Wyobrażasz sobie, że opanowują twoich magów, którzy są w środku kawalkady? Rozpętaliby piekło w naszych szeregach. W razie ataku musimy szybko je zabić. - odpowiedział generał, rozgniewany lekceważącym podejściem maga.
- Generale, rozkaz naszym żołnierzom utworzyć szyk bojowy, a następnie nasza czwórka ruszy bliżej, by ocenić sytuację – zarządził władca Krwawych Elfów.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedział Halduron,  następnie przekazał swoje rozkazy dowódcom, a oni z kolei żołnierzom. Rozbrzmiały liczne trąby w różnych tonach, sugerujące zmianę pozycji. Żołnierze w kilka minut utworzyli długi na kilkadziesiąt metrów szereg. Na przodzie paladyni z gwardzistami, zaraz za nimi łucznicy, następnie magowie i kapłani, a za szeregami stacjonowała kawaleria, gotowa do ataku od flanki. Theron, Halduron, Rommath, Dagorlind i Liadrin stali razem na czele wojsk.
- Liadrin, zostaniesz tutaj. Dowodzisz atakiem, gdyby nam się coś stało - rozkazał Lor'themar.
- Panie, może ja zajmę twoje miejsce, a ty zostaniesz z wojskiem tutaj - zaoponował paladyn.
- Będą ze mną najlepsi wojownicy Quel'thalas. Myślę że nie dopuszczą do tego, żeby coś mi się stało - Theron uniósł delikatnie kąciki ust w nieśmiałym uśmiechu. Ruszyli w kierunku Iglicy, Banshee z daleka obserwowały zbliżające się elfy. Zebrały się jedna przy drugiej i trwały bez ruchu, z wzrokiem wbitym w najeźdźców. Unosiły się kilka centymetrów nad ziemią, przez ich na wpół przezroczyste ciało dostrzec można było ściany wierzy. Na twarzy każdej z nich malował się ból i cierpienie. Regent i świta zatrzymali się kilka metrów przed nimi. Dagorlind zacisnął nerwowo prawą dłoń na rękojeści miecza, który spoczywał w pochwie, Rommath lustrował okolice przed ewentualną zasadzką. Jedynie władca Silvermoon i jego najbliższy przyjaciel zachowali spokój patrząc na udręczone zjawy. Nagle jedna z nich, głosem odbijającym się echem z każdym wypowiedzianym słowem, zwróciła się do elfa:
- Znamy cię, Lor'themarze Theron, lecz ty nas nie kojarzysz. Niegdyś byliśmy elfami z krwi i kości, walczyliśmy za Quel'thalas, aż zjawił się on... - ostatnie słowo wręcz wykrzyczała, aż większość żołnierzy musiała zakryć uszy.
-  Masz rację upiorze, nie znam, lecz wiem jakie cierpienie i smutek spadł na ciebie. Jestem ci wdzięczny za twoje oddanie. - odpowiedział jednooki elf. Gdy kończył wypowiedź, Banshee w mgnieniu oka stanęła kilka centymetrów przed Theronem, patrząc mu prosto w oczy. Kapitan z generałem dobyli ostrzy, Magister rozpoczął inkantację zaklęcia, a jego dłonie spowijały płomienie. Regent zatrzymał ich w pół kroku gestem prawej ręki. Widmo zaczęło krzyczeć:
- Nie wiesz co przeżyłam, nikt nie wie. Pragnęłam umrzeć, oderwać się od żyjącej powłoki, zakończyć ból, lecz ON nas wezwał, wyrwał z objęć śmieci i nakazał wieczną służbę. Mroczna Pani przyszła nam z pomocą, tylko ona czuła to samo co my. A gdzie ty wtedy byłeś? Wszyscy o nas zapomnieli, nawet o naszych truchłach, po których zostały tylko kości, spoczywające niczym pamiątki po marszu upadłego księcia. Tak, wiem po co tu przybyłeś, lecz się spóźniłeś. I na co ci było tutaj przybywać na czele tak wielkiej armii? - Banshee zaczęła się śmiać, a wkrótce dołączyły do niej też jej siostry.
- Była tu? Gdzie się udała, marny upiorze? - wykrzyczał mag. Na ton jego głosu wszystkie Banshee zaczęły krzyczeć i kierowały się ku niemu, by ukarać go za zniewagę, lecz zatrzymały się w połowie. Rommatha zaczęły otaczać sfery magii ognia, dawał wrażenie, iż stoi w płomieniach.
- Uważaj na słowa, czarodzieju. Chyba nie chcesz pożegnać się z tym światem tak szybko? Ciebie też kojarzę. Byłeś w bezpiecznym mieście ludzi, w którym spotkać można jedynie tobie podobnych, gdy Plaga zawitała do naszego domu. Jak śmiesz tutaj przychodzić i żądać odpowiedzi? Jednakże znaj moją dobrą wolę. Moja pani była tutaj, lecz tylko na chwilę. Nikt nie wie dokąd poszła. Nie ma już nic do stracenia, jej plan nie długo się wypełni. Usłyszycie jeszcze o Sylvanas Windrunner, a teraz szukajcie jej, jeśli potraficie, ale spieszcie się, bo znowu wam ucieknie... - kończąc wypowiedź, Banshee zniknęła, jak gorące powietrze w mroźny dzień. Inne zjawy uczyniły to samo. Wieża świeciła pustkami, na jej balkonach i schodach nie można było już dostrzec nieumarłych, tak samo jak w najbliżej okolicy.
- Przeklęte upiory. - syknął Magister.
- Raporty się potwierdziły. Może gdyby nie trolle, to byśmy ją złapali. - zasugerował Dagorlind.
- Teraz to już nie ma znaczenia. Rada Hordy musi się o tym dowidzieć. - wtrącił się Regent.
- Już wyczarowuję portal. Udasz się tam w tej chwili - Rommath rozpoczął rzucanie zaklęcia.
- Nie ma takiej potrzeby, przyjacielu. Najpierw chcę sprawdzić czy nasz zdradziecki wódz nie jest w okolicach ruin Lordaeronu. Miasto powinno być opanowane przez zarazę, ale czy nadal tak jest? Może to właśnie tam ukrywa się Mroczna Pani? Muszę to ustalić zanim powiadomimy radę. Po drugie, jestem przekonany, że Sylvanas ma szpiegów w stolicy Hordy  i moje nagłe przybycie mogłoby wzbudzić zainteresowanie. Gdyby ktoś mniej znany wyruszył przez morze, moglibyśmy zdobyć więcej czasu na działanie . Oczywiście, użycie teleportacji to najprostszy, powszechny i najłatwiejszy sposób na podróż, wiec pewnie Sylvanas, czeka, aż tak uczynimy. Zapewne też oczekuję, iż to ja osobiście udam się do Orgrimmaru z uwagi na ogromne znaczenie wiadomości. Dlatego musimy wysłać kogoś innego, kogoś kto nie będzie rzucał się w oczy szpiegom Mrocznej Pani.
- Co proponujesz, panie? - dopytywał Elaren.
- Mamy naszą małą wprawę we Wschodnich Ziemiach Plagi. Proponuję, by po zakończeniu działań, udali się do Orgrimmaru z listem, który im przekażę. - odpowiedział lider Sin'dorei.
- Mają udać się przez morze? Ale jak? Zeppeliny spłonęły w trakcie inwazji Podmiasta. - dopytywał Lorda zdenerwowany Elaren. Wyczuwając stan starszego elfa, Theron podszedł do niego, łapiąc go za bark w geście pełnym troski.:
- Kapitanie, wiem, że leży ci na sercu ich los, a zwłaszcza jednego z nich. Udadzą się do Doliny Stranglethorn, gdzie znajduje się baza Hordy, Grom'gol, skąd wyruszą sterowcem do miasta Orków, gdzie spotkają się z Bainem. On będzie wiedział jak najlepiej wykorzystać tę wiedzę. Wrócimy teraz do Tranquillien i wyruszysz do Wschodnich Ziem Plagi, by przekazać mój list.
- Jak sobie życzysz, lordzie, lecz chce cię prosić o możliwość wyruszenia razem z nimi. - poprosił Elaren.
- Wobec ciebie mam inne plany. Wróć do Silvermoon, gdy tyko dostarczysz wiadomość. Tam otrzymasz kolejne rozkazy.
- Nalegam, młody elfie - z agresją w głosie kontynuował Dagorlind.
- To, że kiedyś służyłem pod twoim rozkazem, nie znaczy, że będę się godził na lekceważące podejście do mojej osoby jako władcy Quel'thalas! - wykrzyczał Theron, a następnie kontynuował już spokojniejszym tonem.
- Taki jest mój rozkaz, więc liczę, że wypełnisz go co do joty. Nie ma czasu do stracenia. Halduron, wydaj rozkaz do wymarszu do Tranquillien. Nie zabawimy tam długo, a ty, kapitanie Dagorlind, szykuj się do wyprawy.
Reszta zebranych darowała sobie jakikolwiek komentarz, tylko wrócili do reszty wojsk, z którymi obrali wyznaczony kierunek.
            Kolejna część wpisu na temat frakcji we Wschodnich Ziemiach Plagi. Ostatnio skończyliśmy na opisywaniu członków Szkarłatnej Krucjaty. Jeśli jesteście tego ciekawi, to zapraszam tutaj. Skupię się teraz na nieco mniej znanych organizacjach, a tzw. ,,grube ryby" zostawię sobie na koniec.


 ( Hebr Argent Dawn )

Argent Dawn

   
          W tłumaczeniu ,,Srebrzysty Świt”. Była to organizacja skupiająca się na obronie Azeroth, a ich głównymi wrogiem był Płonący Legion, jak i Plaga. Na początku w ich szeregach spotkać można było rasy należące do sojuszu, głównie ludzi, co z czasem uległo zmianie. Swoje siedziby zakładali przede wszystkim na wschodnich i zachodnich ziemiach Plagi, lecz spotkać ich można również na Polach Tirisfal. Przedstawiciele Argent Dawn rezydowali także w głównych stolicach Sojuszu, jak np. Stormwind City bądź Darnassus. Główną bazą zakonu była Kaplica Nadziei Światła, którą to opisaliśmy we wpisie: Wschodnie Ziemie Plagi. Pierwszym liderem zakonu, jak i założycielem, był Lord Raymond George. Czas zgromadzenia zakończył się w momencie przybycia do kaplicy Tiriona Fordringa, który to po Bitwie o Light's Hope Chapel, połączył resztę jego członków z pozostałymi paladynami Srebrnej Ręki, tworząc Argent Crusade, wypowiadając tym samym otwartą wojnę przeciwko Pladze upadłego księcia Lordaeronu. Zacznijmy od początku.
       Zakon wziął swój początek po inwazji Plagi na Lordaeron. Zdziesiątkowani paladyni Srebrnej Ręki przekształcili swoją wiarę i oddanie światłości w obsesję, a nawet fanatyzm. Grupa ta, jak wiemy, utworzyła Szkarłatną Krucjatę. Jeśli ciekawi jesteście ich historii zapraszam tutaj. Jednakże cześć paladynów nie popierała postępowania swoich braci uważając, iż zeszli z nadanej im ścieżki. To właśnie ta grupa utworzyła Srebrzysty Świt. Wśród nich był dobrze znany graczom klasy paladyn: Maxwell Tyrosus. Z biegiem lat Argent Dawn, w odróżnieniu od Szkarłatnych, w swoje szeregi zaczęli przyjmować rasy Hordy, a nawet niektórych nieumarłych, co nie podobało się Krucjacie. Zakon charakteryzował się dyskrecją, a ich sposób zwalczania zła na świecie różnił się od brutalnego i bezpośredniego podejścia Szkarłatnej Krucjaty. Prowadzili badania nad przyczyną Plagi, by odnaleźć sposób na jej pokonanie. Kierują się bezinteresownością, nie ingerując w świat polityki i zwad innych nacji. Jedną z największych walk z udziałem Argent Dawn było Siege of the Sanguine, czyli oblężenie głównej siedziby Świtu - Light's Hope Chapel. Wojska Plagi dowodzone były przez doświadczonego licha - Kirkessena the Zealous. Ów lich zasłynął licznymi zwycięstwami dla Plagi oraz faktem, iż sam zgłosił się do Lich Kinga, by mu służyć. Nieumarli przewyższali liczebnością wojowników Świtu, jednakże zakon stawiał bardzo silny opór, a obroną przewodził Maxwell Tyrosus, lider zakonu po śmierci Lorda Raymonda. Walka trwała bardzo długo, szeregi Plagi słaby, aż doszło do starcia liderów obu stron. Zacięty i krwawy pojedynek, z którego były paladyn srebrnej ręki wyszedł cało. Nie zabił swojego przeciwnika, lecz mimo to nieumarły musiał przerwać oblężenie i wycofać się, prawdopodobnie, do Stratholme. Odniesione obrażenia uczyniły go bezużytecznym dla swojego pana, gdyż nie mógł przybrać cielesnej formy.
         Wewnątrz Argent Dawn powstała grupa zwana Brotherhood of the Light, na czele której stanął dowódca Eligor Dawnbringer. Organizacja ta koordynowała kontakty Świtu ze Szkarłatną Krucjatą. Sojusz powstał z uwagi na fakt, iż Argent Dawn nie miało takiej siły i liczby co Szkarłatni, by stanąć do otwartej walki z Plagą. W World of Warcraft zastajemy Srebrzysty Świt w okresie niepewnego sojuszu z fanatycznym zakonem. Jako gracze otrzymujemy zadania od srebrzystego dowódcy Pureheart, w których skupiamy się głównie na eliminacji jednostek Plagi, zaś zadania otrzymane od księcia Nicholasa Zverehoff opierają się na działaniach w Stratholme. Niestety, mimo sojuszu, Zverehoff nie ufał Szkarłatnym. Wysyła on poszukiwaczy przygód, czytaj nas, do zabicia Galforda, członka fanatycznego zakonu, który zajmował się archiwizowaniem wszelakich informacji i wiedzy na temat Szkarłatnej Krucjaty. W ten sposób chciał zniszczyć wszelakie ślady po przeszłości zakonu oraz ukarać heretyków za ich postawę. Nie chcę streszczać całych zadań, więc tylko wspomnę, iż na końcu ciągu zadań stajemy do walki z Datrohanem, który to ujawnia swoją prawdziwą tożsamość. Po pokonaniu demona, gracz odcina mu głowę i okazuje ją zleceniodawcy. Nicholas jest w szoku, lecz stwierdza, że to tłumaczy poczynania opętanego zakonu. Po tych wydarzeniach otrzymujemy zadanie pokonania Barona Rivendare'a w Naxxramas, który to przejął dowództwo w nekropolii po Kel'thuzadzie. W dodatku Wrath of the Lich King, Rycerze Śmierci przybywają do Eastern Plaguelands, gdzie z Acherusu dokonują inwazji, a pierwszym ich celem staje się Szkarłatny Bastion. Po zdobyciu placówki, wojska nieumarłych pod dowództwem Dariona Mograine'a, dokonują oblężenia Kaplicy Nadziei Światła. Kaplica chyliła się ku upadkowi, gdy z odsieczą przybył Tirion Fordring. Była to ważna bitwa dla obu stron, lecz szczegółowo o niej powiem w późniejszym czasie. Po zakończonej bitwie Tirion ogłosił utworzenie Argent Crusade  i wypowiedział wojnę Królowi Lichowi. Członkowie Świtu zostali przyłączeni do krucjaty, a historia ich organizacja w tej chwili się kończy. Oczywiście gdzieniegdzie spotykamy członków Świtu z charakterystycznym tabardem na piersi, chociażby w class hallu paladynów. W Wowie możemy zdobyć reputację u tej frakcji, bodajże przy pomocy odpowiednich zadań. Wbicie maksymalnej reputacji jest nam potrzebne do osiągnięcia The Argent Champion. Przed patchem 4.0.3a mogliśmy wbijać repę na wiele sposobów, m.in. przy pomocy powtarzalnych zadań, instancji Stratholme, gdyż za zabicie każdego wroga dostawaliśmy odpowiednią ilość reputacji oraz przy użyciu trinketu Argent Dawn Commission,  który po założeniu dawał nam możliwość uzyskania Scourgestones po zabiciu każdego nieumarłego we Wschodnich Ziemiach Plagi. Dane kamienie mogliśmy wymieniać u NPC za reputację, lecz wraz z wejściem w/w patha możliwość zdobywania reputacji opiera się jedynie na zleconych zadaniach. Teraz skupmy się na istotnych członkach Argent Dawn.

( Maxwell Tyrosus w World of Warcraft )


Lord Maxwell Tyrosus


          Dawnej paladyn Srebrnej Ręki, a po upadku zakonu przywódca Argent Dawn. Obecnie członek Argent Crusade i reaktywowanego zakonu Srebrnej Ręki w dodatku Legion. Spotkać go można w Light's Hope Chapel. Po śmierci Alexandrosa Morgaine'a, jego zwolennicy podzielili się na dwie grupy. Większa grupa, której oddanie i wiara w światłość była bardzo duża, a chęć mordu nieumarłych sięgała rangi fanatyzmu założyła Szkarłatną Krucjatę. Druga grupa, której poglądy i metody różniły się od założycieli Szkarłatnej Krucjaty, utworzyła Srebrzysty Świt i wśród nich był nasz bohater. Maxwell odnalazł młodego Dariona Morgaine'a i wprowadził go w szeregi Świtu. Pod jego okiem nabrał doświadczenia, a z biegiem lat uświadomił najmłodszemu Morgaine'owi, iż dusza jego ojca jest nadal obecna. Darion, z nową nadzieją w sercu, postanowił uderzyć na Naxxramas, gdzie znajdował się jego ojciec, jako jeden z Czterech Jeźdźców. Tyrosus chciał podążyć wraz z nim, lecz Darion przekonał go, iż jest zbyt cenny dla Argent Dawn i musi pozostać. Maxwell dowodził obroną Kaplicy Nadziei Światła w trakcie oblężenia Sanguine. W WoWie spotykamy go we Wschodnich Ziemiach Plagi, w klasowym budynku paladynów. Pełni rolę NPC wprowadzającego gracza w przedsięwzięcie reaktywacji zakonu Srebrnej Dłoni, a z czasem staje się jednym z ludzi lorda dowódcy zakonu (jeśli mogę tak powiedzieć). Przed dodatkiem Cataclysm planował działania wobec barona Rivendare'a w Stratholme, a w momencie wejścia dodatku dołącza do Argent Crusade. Wracając do Legionu, Maxwell informuje gracza, iż Tirion Fordring, który dokonał inwazji na Broken Schore, żyje i nakazuje  nam dołączyć do ekspedycji ratunkowej. Przybywają za późno i po ciężkiej walce z upiornym władcą zdobywają Ashbringera. Wracają do siedziby paladynów, gdzie dokonują pochówku Tiriona, a następnie mianują gracza na Najwyższego Dowódcę, wręczając mu Spopielacza. Spotykamy go również w inwazji Exodaru, gdy z Lady Liadrin walczy z demonami oraz w trakcie obrony grobu Tiriona przed Rycerzami Hebanowego Ostrza. Maxwell zostaje podduszony do utraty przytomności, lecz nadal żyję.  

( Lord Raymond George w World of Warcraft )


 Lord Raymond George


           Prawdopodobnie jeden z pierwszych przywódców Srebrnego Świtu. Okoliczności śmierci nie są znane, lecz wiadomo, iż zginął na początku funkcjonowania zakonu. W World of Warcraft powraca jako duch, a spotkać go można na terenie Light's Hope Chapel za głównym budynkiem, przed wejściem do krypty. Powrócił, by szkolić nowych rekrutów do walki z Plagą. Przed dodatkiem Cataclysm oferował nam powtarzalne zadania na reputację Argent Dawn.

 ( Oficer Pureheart w World of Warcraft )


Oficer Pureheart


         Ludzka kobieta, rycerz w służbie Lordaeronu. Pierwsze wzmianki pojawiają się w komiksie Ashbringer, gdy wraz z Maxwellem ujawnia zwłoki Alexandrosa Morgaine'a. Następnie ta dwójka wraz z Raymondem dokonuje utworzenia Srebrzystego Świtu. W WoWie spotykamy ją w obozie Chillwind na Zachodnich Ziemiach Plagi. W czasach inwazji na Outland, brała udział wraz z setką wojowników Srebrzystego Świtu w ataku na Androhal. Sama inwazja okazała się być klęską, z której przeżyli nieliczni, w tym nasza bohaterka. Z dodatkiem Cataclysm dołącza do Argent Crusade.

 ( Książe Nicholas Zverenhoff w World of Warcraft )


Książę Nicholas Zverenhoff


           Znany graczom WoWa jeden z dowódców Świtu, gdyż jest jednym z głównych NPC dających nam zadania dla Argent Dawn.  Spotykamy go w Light's Hope Chapel. Wymieniam go jedynie z uwagi na fakt, iż każdy z nas expiący we Wschodnich Ziemiach Plagi musiał go spotkać.  Świt oczywiście ma wielu członków w tym orków, nocne elfy czy nieumarłych.

           To by było na tyle jeśli chodzi o Argent Dawn. Skromnie, ale starałem się uwzględnić wszystkie zdobyte informacje. Dalej pozostajemy w cyklu poznawania frakcji we Wschodnich Ziemiach Plagi.  :) Do zobaczenia za tydzień.



Autor: Vegov
Źródła:
www.gamepedia.com
komiks: „Ashbringer” – Micky Neilson

Szkarłatna Krucjata cz. 2

           Witajcie. Dzisiaj chciałbym kontynuować wątek Szkarłatnej Krucjaty. Jest to temat obszerny i bardzo ciekawy, więc postanowiłem poświęcić mu kolejny wpis, żeby uniknąć pomijania istotnych wątków i nie ograniczać tematu w żaden sposób. Dziś skupmy się na znanych przedstawicielach bractwa Szkarłatnej Krucjaty, a jest ich trochę, i zapewne ich nazwiska słyszeliście już nie raz.


Saidan Dathrohan


            Wspaniały wojownik  i jeden z pięciu pierwszych paladynów w Azeroth. Członek Zakonu Srebrnej Ręki. Saidan był rosłym mężczyzną i, pierwotnie, rycerzem w służbie Lordaeronu. Światłość jednak nie zawsze w nim była; tę szczególną więź nawiązał stosunkowo późno, dzięki pomocy biskupa Alonsusa Faola. Jego nauki i pomoc sprawiły, że Dathrohan stał się gorliwym wyznawcą, co później zaowocowało wstąpieniem w szeregi Srebrnej Ręki. W momencie utworzenia zakonu w trakcie Drugiej Wojny, Faol wręczył każdemu pierwszemu paladynowi wspaniały relikt Kościoła Świętej Światłości, a dokładnie księgi odpowiadające wybranym cechom. Przykład księgi widzimy w prologu dodatku The Burning Crusade, gdy paladyn rasy draenei otwiera ją, rzucając zaklęcie. Biskup dążył do tego, by każdy z pięciu stał się żywym przykładem danej cnoty Srebrnej Ręki. Nasz bohater otrzymał Księgę/Libram Światłości. Jako jeden z Rycerzy Srebrnej Dłoni brał udział w święceniach Arthasa na paladyna w Stormwind City. Przed Trzecią Wojną był Lordem Dowódcą Zakonu w Stratholme, a z uwagi na piastowane stanowisko, stał się również bezpośrednim przełożonym swojego najlepszego przyjaciela, Tiriona, który zarządzał Hearthglen. W czasach przed inwazją Plagi, Dathrohan został wezwany do Hearthglen przez Barthilasa, który podejrzewał Tiriona o zdradę. W trakcie incydentu przy wieży, Tirion został aresztowany przez Dathrohana i przetransportowany do Stratholme, gdzie został poddany procesowi, któremu przewodził Uther. Kres jego życiu przyniósł prowadzony przez niego szturm na zrujnowane miasto Stratholme po śmierci króla Terenasa. Wraz z resztkami zakonu Srebrnej Dłoni oraz innymi żołnierzami dostali się do miasta. W trakcie walk paladyn został oddzielony od reszty wojsk. Wpadł w pułapkę Balnazzara, który to pozbawił go życia i wykorzystał jego ciało, by ukryć swą tożsamość. Demoniczny Władca wykorzystał swoje umiejętności, by skłonić Renaulta Mograine'a do zabicia swojego ojca. Śmierć Lorda ułatwiła mu objęcie najwyższego stanowiska w świeżo  utworzonej Szkarłatnej Krucjacie. Mała ciekawostka: Dathrohan, a tak naprawdę Balnazzar, przy użyciu magii fel i swojej krwi, wskrzesił sir Thomasa, dawnego rycerza Srebrnej Ręki i członka Szkarłatnej Krucjaty. Rycerz ten nieświadomie zabił swoją rodzinę, co popchnęło go w szpony szaleństwa. Mężczyzna zaczął mówić i szeptać sam do siebie, po czym zabił kilku członków sekty, za co został skazany, a karą było ścięcie głowy. Najwyższy Krzyżowiec postanowił osobiście go pochować i, gdy został z ciałem sam na sam, ożywił go jako Bezgłowego Jeźdźca, którego to spotykamy w trakcie Halloween w WoWie. Kres działań demona nastaje, gdy poszukiwacze przygód atakują Stratholme. W trakcie walki upiór pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Po tych wydarzeniach przekształca pozostałych w upadłym mieście wiernych żołnierzy w nieumarłych. Saidan/Balnazzar jest jednym z ostatnich bossów starej instancji Stratholme.

( Isillien w World of Warcraft )

Wielki Inkwizytor Isillien


     Za młodu Isillien był kapłanem Świętej Światłości, a swoją służbę pełnił u boku paladynów, a zwłaszcza generała Abbendisa. Zajmował się relacjami kapłanów i paladynów. Nauczał on młodszych Rycerzy Światłości prawdy i nauk o źródle ich mocy. W trakcie inwazji Plagi przyszły inkwizytor, wraz z generałem, walczyli w obronie ludności Lordaeronu, lecz przytłaczająca bitwa prawdopodobnie przeraziła tę dwójkę, ponieważ uciekli oni z pola bitwy. To wydarzenie na zawsze zmieniło kapłana, jak i wysokiego generała. Jest jednym z pierwszych założycieli Szkarłatnej Krucjaty. Niegdyś oddany kapłan, dziś cele bractwa stawia na pierwszym miejscu, a jego kontakt ze Światłością gaśnie. Był bardzo gorliwym członkiem, jego fanatyzm i oddanie były podziwiane przez innych członków. Na początku swojej kariery wśród szkarłatnych opracował sieć szpiegowską. Ponadto jego zadaniem było uzyskiwanie informacji, przesłuchiwanie oraz tortury. Tortury, według Isilliena, służyły wyższym celom i nie były niczym strasznym dla kogoś, kto nie miał nic do ukrycia. Uważany za duchowe serce bractwa. Jest także pomysłodawcą kwarantanny dla nowych członków, o której wspomniałem we wpisie: Szkarłatna Krucjata cz. 1. W jego lochach znajdują się również nieumarli, do których zagląda bardzo często, zwłaszcza późną nocą. W momencie rozwoju krucjaty mianował się Wielkim Inkwizytorem i objął dowództwo nad Krucjatą w Zachodnich Ziemiach Plagi, gdy w tym czasie generał Abbendis wyruszył na wschód, żeby utworzyć kolejny bastion. Wielu kapłanów pod jego okiem objęło ścieżkę Inkwizytorów, a możliwość przesłuchań i tortur wzmacniała ich oddanie. Posiadał wiernego ucznia, który ślepo wierzył w każde jego słowo – był to Taelan Fordring. Nasz bohater, z polecenia Wielkiego Krzyżowca, udał się do Hearthglen, celem eliminacji syna Tiriona, ponieważ ród Fordringów został uznany za zagrożenie dla Krucjaty. Młodzieniec zrozumiał obłęd bractwa i postanowił opuścić jego szeregi. Gdy uciekał z rodzinnej warowni, spotkał dawnego mentora, który to bez jakichkolwiek wyjaśnień zabił młodzika. Issilien nawet się nie zawahał, a morderstwo nie spowodowało u niego wyrzutów sumienia. Wielki Inkwizytor dokonał tego z przyjemnością i premedytacją. Chwilę później przybył Tirion Fordring, który, po znalezieniu ciała syna, wpadł w szał i zabił Isilliena.

( Wysoki Generał Abbendis w komiksie Ashbringer)

Wysoki Generał Abbendis


Jeden z pierwszych założycieli Szkarłatnej Krucjaty. Ojciec Brigitte, członek Srebrnej Ręki. Pierwsze wzmianki napotykamy w trakcie Drugiej Wojny, kiedy to był jednym z doradców Alexandrosa Mograine'a. Trwa przy nim do końca, aż do ostatecznej bitwy pod Czarną Skałą. Jako członek zakonu Silver Hand, posiadał wielu zwolenników o podobnych poglądach wobec nieumarłych, jak i wobec mniejszych ras. Już w tym czasie w jego głowie tliła się myśl o założeniu bractwa. Według źródeł, był wysokim mężczyzną około czterdziestki o blond włosach i ciemnej karnacji. W oczach widoczny miał obłęd, lecz inni uważali to za objaw poświęcenia sprawie. W trakcie Trzeciej Wojny, wraz ze swoimi podopiecznymi, przebywał w Lordaeronie, gdy Plaga najechała ziemię Królestwa. Kapłani i paladyni bronili miasta, ale siły Plagi były ogromne. Nieumarli zniszczyli całe miasto, a widząc to piekło, generał, wraz z Isillienem, uciekli z pola bitwy. Popadli w szaleństwo. Twierdzono, iż stało się tak od poniesionych obrażeń w trakcie obrony miasta bądź szok spowodowany zniszczeniami odcisną na nich piętno. Ta dwójka błąkała się po ziemiach Lordaeronu zabijając nieumarłych. Z biegiem czasu dołączyli do nich inni wojownicy, w tym Taelan Fordring, który zafascynowany był Abbendisem i kapłanem. Zaoferował im swoje włości rodzinne, które zostały nietknięte przez Plagę, jako bazę wypadową dla niedługo powstałej organizacji. Po osiedleniu się w Hearthglen, Abbendis wyruszył na Wschodnie Ziemie Plagi, by założyć bastion w mieście Dłoń Tyra, z którego kierował działaniami wojennymi. Posiadając dwie fortece, organizacja rosła w siłę. Generał Abbendis, Wysoki Inkwizytor Isillien, Renault Mograine, Taelan Fordring, Brigitte Abbendis oraz Saidan Dathrohan, opanowany już przez Balnazzara, utworzyli Szkarłatną Krucjatę, w której generał stał się oficjalnym liderem i ramieniem zakonu. Prowadził on działania wojenne oraz werbunek. Polował we Wschodnich Ziemiach Plagi na każdego przebywającego tam nieumarłego, a jego celem było Stratholme. Bezwzględny i obsesyjny, jako Krzyżowiec na polu bitwy wpadał w szał, ciął każdego żywego trupa, który stał w zasięgu jego ostrza. Zginął w trakcie obrony Hearthglen, broniąc córki przed śmiertelnym ciosem. Na łożu śmierci przekazał jej swoje obsesyjne zadanie eliminacji nieumarłych, gdyż według niego była to jedyna szansa, żeby w Lordaeronie zapanował pokój.

( Brigitte Abbendis - fan art by hairywookiee )

Wysoki Generał Brigitte Abbendis


Jedna z pierwszych założycieli Szkarłatnej Krucjaty, córka wielkiego generała Abbendisa, kompana Inkwizytora Isilliena. Przewodziła bractwu jako jedna z ostatnich liderów. Poprowadziła Szkarłatny Szturm do Northrenad. Po ojcu odziedziczyła fanatyzm, upór, wstręt do nieumarłych i obsesję na ich punkcie. Tę nienawiść napędzał dodatkowo fakt, iż jej ojciec poległ w walce z nieumarłymi. Pierwotnie paladyn Srebrnej Ręki. Towarzyszyła Alexandrosowi Mograine'owi przy oczyszczaniu kamienia, z którego zostanie później wykuty Spopielacz. Stanowisko generała objęła, gdy jej ojciec został zabity przez nieumarłego w bitwie o Hearthglen. Poświęcił własne życie, by ratować córkę i zmarł na jej rękach. W WoWie, przed dodatkiem WotLK, spotkać ją można w miejscowości Ręka Tyra, na wschodzie Wschodnich Ziem Plagi. Z wejściem dodatku spotkać ją można w New Hearthglen w Northrend, gdzie przewodzi Szkarłatnemu Szturmowi. Zostaje zabita przez poszukiwaczy przygód, a jej głowa zabrana jest jako dowód wykonania przez nich zadania.

( Taelan Fordring w World of Warcraft )

Highlord Taelan Fordring


Syn jednego z pierwszych paladynów, Tiriona Fordringa, były członek Srebrnej Ręki, władca Hearthglen. Lata dzieciństwa naszego bohatera są opisane sporadycznie. Wiemy tylko, że w wieku siedmiu lat dostał od ojca młotek-zabawkę. W momencie, gdy potwierdziły się spekulacje o kontakcie Tiriona z orkiem, Taelan był bardzo młody i niewiele rozumiał. Jego matka, Karandra, nie ruszyła wraz z mężem na wygnanie z powodu syna. Młodzieniec żył w nieświadomości, że ojciec zmarł i został pochowany w Undercroft, gdzie również zabierała go matka. Syn, z żalem w sercu, na grobie ojca  zakopał młotek, który otrzymał lata temu. Piętnaście lat po tych wydarzeniach, Taelan wkroczył w szeregi Paladynów i poznał prawdę o ojcu i procesie. Momentem przełomowym okazała się bitwa o Northdale, gdzie Taelan wyrzekł się członkostwa w Srebrnej Dłoni, by dołączyć do Szkarłatnej Krucjaty. Zaoferował dawne włości ojca, którymi teraz władał, żeby stały się schronieniem dla reszty paladynów, którzy z czasem utworzą krucjatę. Jego mentorem stał się Isillien oraz generał Abbendis. Z biegiem lat i sukcesów wśród nowego bractwa, został mianowany na Wysokiego Lorda i władcę Hearthglen. W WoWie, poszukiwacze przygód  wysłani przez Tiriona docierają do Taela. Uświadamiają mu prawdziwa istotę Szkarłatnej Krucjaty, a on, pełen obaw i wyrzutów sumienia, postanowił porzucić bractwo i zbiec z Hearthglen. W trakcie ucieczki spotyka swojego mentora, Isilliena, który to zabija młodego Fordringa za zdradę i konszachty z wrogiem. Z bólem w sercu po utracie syna, Tirion zabija Wielkiego Inkwizytora i postanawia przywrócić chwałę Srebrnej Ręki. Wypowiada wojnę Lich Kingowi. Po zwycięstwie w Northrend, Fordring odbija Hearthglen z rąk krzyżowców, a na część  upamiętnienia syna, nazywa wieżę, w której zginął Taelan jego imieniem. Mała ciekawostka: w WoWie pojawia się zadanie, by odzyskać portret rodziny Fordringów, który to właśnie należał do najmłodszego z rodu.

( Renault Mograine - fan art by kangyun)

Renault Mograine


Najstarszy syn Alexandrosa, niegdyś paladyn, ostatecznie dowódca wojsk Szkarłatnej Krucjaty. Uczeń Balnazzara w skórze Dathrohana, który to nakłonił młodzika do zabójstwa swojego ojca. Wraz z rodziną mieszkał w Brill, wychowywał go ojciec, gdyż matka zmarła z powodu powikłań po porodzie. W wieku zaledwie piętnastu lat ruszył w ślady ojca i dołączył do Srebrnej Ręki, tuż po zakończeniu Trzeciej Wojny. Balnazzar, ukrywający się pod postacią Saidana, zawarł pakt z Kel'Thuzadem, by pozbyć się zagrożenia na ziemiach Plagi, czyli reszty zakonu paladynów i ruchu oporu. W tym celu omamił bogactwem, potęgą i chwałą Renaulta. Skuszony fałszywymi obietnicami wmówił ojcu, że jego młodszy brat, Darion, żyje i jest przetrzymywany przez nieumarłych w Stratholme. Ojciec wraz z synem i Fairbanksem udali się do ruin miasta. Zostali zaatakowani przez sługi Plagi, a Fairbanks padł na początku bitwy, lecz nie zginął. Alexandros walczył dzielnie, niszcząc kolejne fale nieumarłych przy pomocy Ashbringra. Zmęczenie dopadło i jego, upuścił miecz na ziemię i na to właśnie czekał jego starszy syn. Zaszedł ojca zza pleców, podniósł legendarne ostrze i przebił mu serce. Wielki dowódca padł martwy, a ostrze zostało spaczone. Tymi wydarzeniami Renault przyczynił się, do tego, że zarówno on, jak i jego ojciec, stali się sługami siły, z którą tak zaciekle walczyli. Renault nie był jednak świadomy, że został marionetką licha i upiornego władcy. Zgodnie z obietnicą, młodzieniec został awansowany na dowódcę wojsk Szkarłatnej Krucjaty i przejął panowanie nad Szkarłatnym  Klasztorem w Tirisfall. Jednakże młodszy syn Alexandrosa poznał prawdę i, z małym odziałem Srebrzystego Świtu, udał się do lewitującej cytadeli Naxxramas, by przynieść ojcu zasłużony spokój. Jak wiadomo, Kel'Thuzad wskrzesił Alexandrosa jako jednego z pierwszych Czterech Jeźdźców. Darion, zabił wskrzeszone zwłoki ojca, wchodząc tym samym w posiadanie spaczonego Spopielacza. Jednak zabicie śmiertelnej powłoki ojca nie przyniosło mu spokoju, gdyż jego dusza zniewolona została w ostrzu. Kolejnym celem Dariona stał się Szkarłatny Klasztor, gdzie planował zmierzyć się z bratem. Będąc na miejscu, Renault wpadł w szał widząc brata dzierżącego ostrze ojca, po czym ruszył do ataku. W trakcie walki, synom ujawnił się duch Alexandrosa, który to szukał zemsty za wydarzenia z przed pięciu lat. Paladyn ruszył w kierunku zdradzieckiego syna, zabijając go na miejscu. Dalszą część historii Dariona i Ashbringera usłyszycie przy okazji innego wpisu. W WoWie spotykamy Renaulta w Szkarłatnym Klasztorze w ramach zadania, w którym to mamy pozbawić go życia, lecz ubiega nas jego ojciec. Wraz z patchem 5.0.4 zostaje usunięty z gry.

( Sally Whitemane - art z zapowiedzi postaci w Heroes of the Storm )

Sally Whitemane


Niegdyś żarliwa kapłanka Światłości, Inkwizytor Szkarłatnej Krucjaty, a po śmierci wskrzeszona jako członkini nowych Czterech Jeźdźców w trakcie Trzeciej Inwazji Płonącego Legionu. Mieszkała wraz z rodzicami w południowych częściach Lordaeronu, nigdzie jednak nie znalazłem gdzie dokładnie. Inwazja Plagi również odwiedziła ich rodzinny dom. Była świadkiem mordu rodziców, jak i rodzeństwa, a co gorsze, zostali ożywieni jako bezmyślne marionetki, które skierowały się ku Sally. Zmuszona była zniszczyć ożywione zwłoki bliskich. Od tamtego dnia nękały ją wyrzuty sumienia, które z czasem przerodziły się w złość i nienawiść do nieumarłych, aż popadła w szaleństwo i jedyną przyjemność sprawiało jej masakrowanie ożywionych trupów. Sobie podobnych znalazła wśród szeregów Szkarłatnej Krucjaty, gdzie jej obsesję dzielili również członkowie tegoż ugrupowania. Znalazła się w miejscu, gdzie wszyscy ją rozumieli oraz gdzie mogła karmić swoją nienawiść. Zamieszkała w Szkarłatnym Klasztorze, niegdyś była to kolebka kapłanów w Lordaeronie, a po Trzeciej Wojnie przekształcona została w fortecę Szkarłatnej Krucjaty. Gdy stanęła na czele Szkarłatnych, bractwo stało się jeszcze bardziej nieufanie wobec obcych oraz popadło w jeszcze większy obłęd na punkcie nieumarłych, co skutkowało niepotrzebną śmiercią niewinnych ludzi. Polowała na Plagę we Wschodnich Ziemiach wraz z Renaultem Mograine'em, aż do momentu, gdy dotarły do niej wieści o inwazji Plagi na Hearthglen. Wyruszyła wraz z wojskiem na zachód. Miasto zostało już najechane, lecz zdołała wybić siły, które je zaatakowały. W World of Warcraft Sally spotkać możemy w Scarlet Monastery jako jeden z bossów instancji pięcioosobowej. Jednakże lore'owo przeżyła pierwszy atak poszukiwaczy przygód na Klasztor. Jej ogromna moc wskrzeszenia umożliwiła jej ponowny powrót do żywych, po czym powróciła do klasztoru z Durandem. W dodatku Mists of Pandaria, ta dwójka postanawia na nowo stworzyć Szkarłatną Krucjatę, zapominając o przeszłości. W tym celu palą i niszczą wszystkie dowody na temat starej krucjaty. Sally nie można było tak po prostu zabić, ponieważ za każdym razem jej umiejętności jako kapłanki przywracały ją do życia. W tym celu Lilian Voss, dawny członek krzyżowców, obecnie sługa Mrocznej Pani, wraz z poszukiwaczami przygód atakuje Klasztor. Znając możliwości obecnego lidera Szkarłatnych, postanowiła zakończyć jej żywot za pomocą artefaktu: Blades of the Anointed., który to uniemożliwi Sally zmartwychwstanie jako jednego z nowo powstałych Czterech Jeźdźców. Była silna duchem, a szaleństwo i obłęd za życia zniknęły wraz z jej zgonem. W chwili obecnej służy, wraz innymi Jeźdźcami, nowemu Władcy Śmierci. Spotkać ją jako nieumarłą można było w Legion Fall, a także na Koronie Lodu wraz z nowym Lich Kingiem, w trakcie classowego zadania Rycerza Śmierci. Coś czuję, że w nowym dodatku do WoWa jeszcze o niej usłyszymy.

( Michael Goodchilde w World of Warcraft )

Wysoki Dowódca Michael Goodchilde


Ostatni lider Szkarłatnej Krucjaty, który to zastąpił Sally Whitemane po śmierci. Okrutny, brutalny i zatwardziały rycerz, który to za cel postawił sobie eliminację nieumarłych. Hmm, w sumie to każda ważna postać Krucjaty obiera sobie taki cel. Zebrał resztę żyjących krzyżowców i osiadł w Szkarłatnym Klasztorze. Stanął do walki z Władcą Śmierci w dodatku Legion, gdy ten przybywa ożywić Sally. Przegrywa walkę, a w WoWie spotykamy go w Scarlet Monastery - Crusader's Chapel - jest możliwy do zabicia.

       Wydaje mi się, że są to najistotniejsi reprezentanci Szkarłatnej Krucjaty. Zastanawiałem się na Balnazzarem, ale koniec końców jednak z niego zrezygnowałem. Może kogoś jeszcze dorzucilibyście do tej listy? Dajcie znać w komentarzu. Do zobaczenia :)




Autor: Vegov
Źródła:
www.gamepedia.com
komiks: „Ashbringer” – Micky Neilson
World of Warcraft: Kronika vol. 2

Szkarłatna Krucjata cz. 1

- Gdy uczyłam się pierwszych zaklęć w Silvermoon, przez przypadek podpaliłam salę lekcyjną. Kula ognia, zamiast uderzyć w manekin, trafiła w biblioteczkę. Myślałam, że mnie wyrzucą za zniszczenie klasy, ale wtedy wstawił się za mną mój mentor i uczył mnie od tamtej pory. Wytłumaczył mi kolejność rzucania zaklęć, jak je kontrolować i prawidłowo kierować. To dzięki niemu opanowałam sztukę magii, Jestem mu za to bardzo wdzięczna, gdyby nie on, nie byłabym teraz z wami. - Tinwerina zakończyła opowieść.
- Podpaliłaś klasę? - Telanis nie krył rozbawienia.-Wasze zajęcia są strasznie niebezpieczne. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak wy, magowie, możecie to robić. Mam na myśli rzucanie czarów. To dla mnie coś niepojętego i, niestety, nie mam odpowiednich umiejętności.
- A próbowałeś kiedyś? Zawsze możesz podjąć próbę nauki, a jeśli stwierdzisz, że to nie dla ciebie, to zawsze możesz odejść. Pamiętaj jednak, że trudno się dostać w nasze szeregi. Przechodzimy wymagające testy i próby, dzięki którym uzyskuje się informacje odnośnie naszych umiejętność władania magią i czy wyczuwamy wszechobecna siłę tajemną. - tłumaczyła kobieta.
- Czy mogę się zwracać do ciebie zdrobniale? Na przykład Tin? Tinwerina to trudne imię, a tak będzie nam prościej – zaproponował powiernik z uśmiechem na twarzy.
- My też się do tego dołączamy - rzuciłem szybko, patrząc na Lethorina.
- Jasne, będzie mi miło. A po za tym, w moim rodzinnym domu tak na mnie wołają. - śmiejąc się, odprowadzała Tinwerina.
- Zbliżamy się do loge Quel'Lithien. Zachowajcie czujność, nie wiem co tam możemy spotkać. Bądźcie ostrożni, pora nocna nie ułatwi nam infiltracji budynku. - rozkazał paladyn. Ścieżka pięła się w górę na zachód, mijaliśmy drewniane lampiony z białymi kloszami, lecz nie świeciły jak dawniej. Ściany skalne zmniejszały się miarowo, gdy szliśmy wyżej. Droga była wąska i kreta, ale spokojnie mogliśmy iść dwójkami. Z mroku wyłoniło się delikatne widmo domostwa. Całkowita ciemność utrudniała nam ocenienie stanu budynku oraz oszacowanie ewentualnego zagrożenia. Widziałem zarys budowli opartej na kamiennych filarach z dwuspadowym dachem. Przed nami znajdowało się główne wejście, ogromne i drzwi, a nad nim górowała belka konstrukcji dachu oraz szczyt. Do wejścia prowadziło delikatne wzniesienie, również z kamienia, wyrzeźbione na wzór małego mostu kończącego się w połowie na progu wejścia do domostwa. Noc tutaj była ciemniejsza niż w Quel'Thalas, dawała wrażenie bardzo ciężkiej i gęstej, jakby przetaczała się pomiędzy nami; nieuważny podróżnik mógłby się zgubić, lecz nasze oczy widziały lepiej, niż zwykły człowiek ze Stormwind. Prawdopodobnie pozostałość umiejętności sprzed lat, gdy nasi przodkowie byli jeszcze nocnymi elfami. Oczywiście nie widzieliśmy tak dobrze, jak oni w nocy, ale wciąż trochę lepiej, niż inni.
- Stójcie! Przykucnijcie i patrzcie na domostwo. - wyszeptał krwawy rycerz wskazując palcem budynek.
 Z oddali przebijały się prawdopodobnie krzyki nieumarłych ze Stratholme, gdyż znajdowało w niedalekim sąsiedztwie od nas. Patrząc na budynek nie zauważyłem nic, żadnego ruchu bądź dźwięku sugerującego obecność kogokolwiek. Po chwili zza kamiennego słupa wyłoniły się niebieskie oczy, nie miały źrenic, były całe błękitne. Obracały się z prawej na lewą stronę, bez celu. Postać poruszała się powoli i niezgrabnie, była przygarbiona, a ręce zwisały wzdłuż jej ciała . Postać ukazała nam się w całości, gdy stanęła w głównym wejściu ,rozglądając się bezcelowo. Po chwili kolejne błękitne oczy ukazały się w budynku. Postacie nie rozmawiały ze sobą, miałem wrażenie, że każda z nich nie miała pojęcia o istnieniu drugiej.
- Nędznicy. Myślałem, że zostali wybici. To pozostało z wygnanych, lata temu przez Therona, Wysokich Elfów. Głód magii doprowadził ich do obłędu. -tłumaczył szeptem Lethorin. Zaproponowałem rozbicie obozu, lecz Lethorin, stwierdził, że woli jechać nocą, by dotrzeć jak najszybciej na miejsce, niż rozbijać obóz w lasach pełnych nieumarłych. Gdy dojeżdżaliśmy do loge, konie zostawiliśmy w bezpiecznej odległości, by zbadać budynek z bliższej perspektywy.
- Nigdy nie widziałem ich na własne oczy! To przerażające, co ich spotkało. Spróbuję podejść bliżej, może uda mi się ocenić ilu ich jest. -Telanis zrobił dwa kroki do przodu, opierając się lewą ręką o ścianę skalną. Mały kawałek skały oderwał się od całości, upadł na ziemię, po czym sturlał się w dół. W nocy dawało to wrażenie, jakby ogromny głaz toczył się ku dołowi. Zanim Lethorin powstrzymał go przed niepotrzebnym posunięciem, błękitne oczy skierowały się ku nam. Były skupione i nieruchome, całkowite przeciwieństwo do ich zwyczajnego zachowania. Nagle jeden z nich piskliwie krzyknął i do dwójki Nędzników dołączyła kolejna dwójka. Z oddali widzieliśmy cztery pary oczu, które delikatnie ruszały się to w górę, to w dół, coraz bardziej się do nas zbliżając. Ich sylwetki stawały się coraz wyraźniejsze w miarę zmniejszającej się między nami odległości.
- Nie ma odwrotu. Walczymy. Nie mają broni, tylko ogromne łapy zakończone ostrymi szponami. - wykrzyczał paladyn.
Jeden z nich stanął nieoczekiwanie w płomieniach. Zaczął jeszcze głośniej krzyczeć i biegać w kółko, a w akcie desperaci chciał zerwać z siebie płomienie gołymi rękoma. Jego brak świadomości sprawił, że pazurami zadawał sobie obrażenia, a nawet wyłupał oczy, broniąc się przed ogniem. W szale uderzył głową o kamienny słup, po czym padł, a płomienie dokończyły dzieło. Tina zabiła jednego, jej dłonie nadal żarzyły się ogniem, gotowe do dalszego ataku. Posłała kule ognia w kierunku napastników. Chybiła celu i kula rozbiła się o ścieżkę, tworząc coś w rodzaju paleniska, które to oświetliło minimalnie miejsce walki. Postacie były przygarbione, całe sine, odziane w czerwone rozerwane szaty. Jeden z Nędzników wykonał skok do przodu z wyciągniętymi łapami w kierunku elfki, która przerażona zamarła w bezruchu. . W ostatniej chwili Lethorin stanął przed nią, przyjmując napastnika na swoją tarczę. Potwór ciął obłędnie rękoma o czarną tarczę z symbolem Krwawych Rycerzy. Paladyn odepchnął energicznie napastnika. Stwor upadł na ziemię, uderzając głowa w kamień. Zdezorientowany próbował wstać, lecz w tym czasie w jego klatkę piersiową wbił się miecz Krwawego Rycerza. Postać otworzyła usta najszerzej jak potrafiła, a oczy wyłupiła z bólu. Wojownik skrócił byłego elfa o głowę, oszczędzając nam makabrycznych widoków. Dwóch pozostałych ruszyło ku Lethorinowi. Oboje zaatakowali go z dwóch stron, cieli pazurami na oślep. Paladyn uchylił się do przodu, obracając tarczę w prawo, w obronie przed napastnikiem. Drugi, za jego plecami, w amoku sięgnął ostrymi szponami pleców rycerza. Tabard rozerwał sięi usłyszeliśmy ostry, kłujący dźwięk pazurów drapiących o pancerz paladyna. Zbroja uchroniła ciało elfa przed Nędznikiem. Podbiegłem najszybciej, jak potrafiłem, wykonałem pchnięcie poziome w kierunku najbliższego stwora, lecz ten zauważył moje zamiary i odskoczył do tyłu szczerząc zęby. Ruszył w moim kierunku; przynajmniej odciążyłem Lethorina. Trzymałem miecz oburącz, gotowy do sparowania ataku. Nagle na bestie rzucił się Telanis, z mieczem w ręku. Obaj upadli na ziemię. Nieoczekiwany obrót spraw spowodował, że stwor przez chwilę nie widział co się stało. Tą chwilę wykorzystał nasz mały elf. Dźgał mieczem gdzie popadnie. Nie patrzył gdzie kierował ostrze. Trzymał w dłoniach rękojeści miecza i w znacznym tempie topił ostrze zazwyczaj w brzuchu i klatce piersiowej potwora. Bestia padła z powodu ilości ran, lecz Telanis jak w transie nadal ją atakował.
- Już nie żyje! Wstawaj, został jeszcze jeden. - krzyknąłem. Po moich słowach, jak na zawołanie, ostatni z Nędzników skoczył na Telanisa. Leżąc na plecach, elf zasłaniał się rękoma, by bestia nie rozszarpała jego głowy. Z rąk trysnęła krew. Nie czekając ani chwili dłużej, uderzyłem moim mieczem w żebra stwora. Siła była duża, nawet ja sam nie widziałem, że mogę wykonać tak mocne uderzenie. Adrenalina i strach o przyjaciela dodały mi siły. Ostrze wbiło się w lewy bok potwora i wyszło z drugiej strony. Chude ciało rozpadło się na dwa kawałki, upadając z różnych stron. W okolicy nie było już widać poruszających się niebieskich oczu.
- Wszyscy cali? - zapytał dowódca naszej drużynki. Każdy z nas potwierdził, że żyjemy, tylko Telanis posiadał liczne rany szarpane na przedramionach. Na szczęście głowa i brzuch były całe.
- Opatrzmy cię w środku. Chodźmy, myślę, że nie ma ich już więcej. To karykatury elfów żyjące w obłędzie, nie wykazujące jakiejkolwiek inteligencji czy sprytu. Kierują się prostymi potrzebami egzystencji. Pojawiło się zagrożenie, więc ruszyli do ataku. Ich krzyki ściągnęłyby resztę Nędzników, jeśli takowi byliby w okolicy nawet kilometra. Chodźcie, wejdźmy do środka. - wytłumaczył paladyn. Nie czekając ani chwili, przekroczyliśmy próg domostwa. Znaleźliśmy się w głównym pomieszczeniu, w którym to po podłodze  rozrzucone były stoły,krzesła i ogromne szafy z książkami. Książki poczerniały, namokły i zgniły. Większość z nich była rozerwana na strzępy, prawdopodobnie przez poprzednich lokatorów. W Quel'Lithien znajdowały się także pomniejsze pomieszczenia, prawdopodobnie kwatery i kuchnia.
- Vegov, chodź, zastawimy wejście meblami, a następnie rozpalimy ogień w środku. Może nikt nie zauważy płomieni w domostwie. Tin, opatrz rany Telanisa. - rozdzielił zadania elf. Po niecałej godzinie ogień przymnie grzał nas w tę zimną noc. Dawał poczucie bezpieczeństwa i minimalnego spokoju. Telanis leżał na blacie stołu, którego wcześniej pozbawiliśmy nóg - przysłużyły się do rozpalenia ogniska. Ręce, od nadgarstków aż do barków, owinięte były w bandaże. Oczy miał zamknięte, ciepło ogniska utuliło go do snu. Tina zgłosiła się jako pierwsza do warty. Chodziła po pomieszczeniu, czasem wychylając się ostrożnie przez okno i upewniając się, że nic nam nie grozi. Szeptała coś cicho do siebie w języku Thalassańskim.
- Tin, co ty robisz? - zapytałem zaciekawiony.
- Rzucam zaklęcia ochronne. Jak coś się znajdzie w odległości kilku metrów od domostwa, zostanę o tym poinformowana. A ty śpij, póki możesz, bo jak nie, to ja idę spać. - kończąc uśmiechnęła się szczerze w moim kierunku. Chwilę tak trwaliśmy zapatrzeni w siebie, gdy przerwał nam Lethorin:
- Jutro ruszamy do Zul'Mashar. Dokonamy zwiadu w mieście trolli. Telanis nie utrzyma broni w dłoniach. Może chodzić, ale nie walczyć. Rany są zbyt głębokie. Zostanie tutaj z Tiną, a my ruszymy wypełnić nasze zadanie i wrócimy do Quel'Lithien. -paladyn przedstawił plan na jutrzejszy dzień.
- Dobrze. Jak myślisz, znajdziemy tam coś? - zapytałem.
- Mam nadzieję, że nie, ale przekonamy się jutro. - gdy skończył wypowiedź, wstał i podniósł wiadro pełne wody, które wcześniej napełnił w studni. Woda była zimna i, co najważniejsze, nieskażona. Wlał płyn do mniejszych naczyń i podał je naszym wierzchowcom. Pomieszczenie było  wysokie i szerokie, co dało nam możliwość umieszczenia naszych towarzyszy w środku, razem z nami. Obawiałem się pozostawienia Spopielonego na zewnątrz, gdzie mogli się nim zainteresować nieumarli.
- Mam rzucić na ciebie zaklęcia, byś zasnął, uparty rycerzyku? - Tin usiadła naprzeciwko mnie.
- Już się kładę. Musisz jutro tutaj zostać. - poinformowałem towarzyszkę.
- Wiem, nie zostawię naszego szaleńca samego. Widziałeś jak się rzucił na tego nędznika? Przez chwilę było mi go nawet szkoda – zachichotała cicho.
- Waleczny z niego elf. Może jeszcze dołączy do Rycerzy. - stwierdziła Tinwinie, delikatnie klepiąc Telanisa w nogę, by go nie zbudzić.
- O nie, nie, nie. On będzie wielkim magiem. - śmiejąc się już głośniej stwierdziła z ciepłą życzliwością. Z miłym akcentem na koniec  i w obecności przyjaciół ułożyłem się do snu.
       Hej. W kolejnych artykułach chciałbym przybliżyć frakcje, zakony i organizacje, które możemy spotkać we Wschodnich Ziemiach Plagi. Nie poruszę tylko tematu Argent Crusade, których chce opisać przy okazji innej krainy. Zaczynamy.


( Herb Szkarłatnej Krucjaty - art by Wa666r )

Szkarłatna Krucjata


Jest to, moim zdaniem, sekta religijna z obsesyjnym podejściem do eliminacji każdego, kto nie jest jednym z nich. Jednakże na początku tak nie było; skupiała swoje wysiłki na walce z Plagą Arthasa oraz Zapomnianymi, uwolnionymi spod władzy Lich Kinga. Organizacja powstała z byłych członków zakonu Srebrnej Dłoni, którzy zostali rozbici po eksterminacji księcia Lorderonu. Krzyżowcy posiadają kilka bastionów na Azeroth m.in. Tyr's Hand, Scarlet Monastery, Hearthglen i Scarlet Bastion w mieście Stratholme. Jednymi z najsłynniejszych przedstawicieli Krucjatysą Wielki Krzyżowiec Dathrohan, Wysoki Lord Taelan Fordring, Wysoki Inkwizytor Sally Whitemane, Wielki Generał Brigitte Abbendis, Wysoki Dowódca Goodchilde, Dowódca Renault Mograine,  Krzyżowiec Czystej Krwi Lord Valdelmar i Wielki Inkwizytor Isillien. Początek wzięli w trakcie Trzeciej Wojny, gdy po zdradzie księcia i morderstwie Uthera, paladyni Srebrnej Dłoni zostali rozbici. Wśród nich znalazł się oddany Światłości kapłan, Isillien, który to zajmował się naukami dotyczącymi Światłości wśród Paladynów oraz był łącznikiem tych dwóch frakcji. Kapłan dużo czasu spędzał z generałem Abbendisem, ojcem Brigitte. Ci dwaj polowali na każdego nieumarłego na ziemiach Plagi. Grupa ich zwolenników rosła, dołączyli do nich Taelan Fordring, córka Abbendisa, Renault Mograine oraz Saidan Dathrohan, który tak naprawdę był upiornym władcą - Balnazzarem. Uważa się ich za początek Szkarłatnej Krucjaty. Taelan zaoferował dawną siedzibę swojego rodu jako bazę dla Krucjaty, co umożliwiało im zakwaterowanie dla licznych rekrutów. Wielu ludzi straciło bliskich w trakcie inwazji Plagi, więc nie trzeba było ich długo namawiać do walki z nieumarłymi. Pewien incydent zmienił nastawienie Krucjaty do innych osób, a dokładnie znalezienie siostry szalonego Isilliena z nożem wbitym w serce, który należał do niego samego. Właściciel noża oświadczył, iż jego siostra została zabita w trakcie polowania na nieumarłych, a następnie ożywiona magią nekromancji i wysłana w szeregi krzyżowców celem zabicia swojego brata. Kapłan ujawnił intrygę i zabił ożywioną siostrę. Wyglądała jak każdy z nich, nie posiadała wystających kości czy dziur w ciele jak większość żywych trupów, co świadczyło, że została ożywiona zaraz po śmierci. Ten incydent spowodował, że krzyżowcy zaczęli podejrzewać każdego o bycie ożywionym agentem Plagi, więc wszystkich swoich członków i ochotników, którzy chcieli wstąpić w ich szeregi, poddawali miesięcznej kwarantannie, a każdy, kto nie zgadzał się z ich ideologia bądź nie miał zamiaru dołączyć do nich, uważany był za sługusa nieumarłych. To zdarzenie przyczyniło się do agresywnego podejścia Szkarłatnej Krucjaty do innych istot.

( Członkowie Szkarłatnej Krucjaty - art by Mort1eg )

    Mimo dobrej pozycji Krucjaty w Hearthglen, jej liderzy uważali, że muszą zaatakować Plagę na szeroką skalę, gdzie jest jej najwięcej, czyli w Easters Plaguelands. Postanowili założyć druga bazę wypadową. Isillien przyjął tytuł Wielkiego Inkwizytora i pozostał w Hearthglen, gdy w  tym czasie Generał Abbendis, wraz z połową wojska, wyruszył na Wschodnie Ziemie Plagi, gdzie za cel objął twierdzę Ręka Tyra. Zdobył miasto, które z czasem ufortyfikował, co stanowiło idealna bazę wypadową wobec Plagi. Zaczęły się świetliste czasy dla krzyżowców. Dokonywali oni licznych ataków na nieumarłych. Ideologia była prosta - nieumarły miał być martwy, nieważne czy należał do Plagi, Opuszczonych czy był neutralny bądź nawet bierny - miał zginąć. Krucjata u szczytu swej potęgi wyprodukowała flotę okrętów, które miały posłużyć do inwazji na Northrenad, by zniszczyć źródło Plagi. Pierwsza inwazja zasłynęła jedynie tym, że dotarła do Lodowej Korony, gdzie  krzyżowcy albo polegli, albo ich los nie jest znany. Lata mijały, Szkarłatni umacniali się, czego efektem było założenie Szkarłatnej Enklawy na wschodzie Eastern Plaguelands. Enklawa składała się z Ręki Tyra, Havenshire oraz New Avalon, a na czele stała Brigitte Abbendis, ostatnia ocalała z pierwszych założycieli. Sielanka nie trwała długo, na niebie Wschodnich Ziem Plagi pojawiła się nekropolia Acherus, a Rycerze Śmierci rozpoczęli atak na enklawę. W  trakcie miesięcy walk, Brigitte doznała wizji od fałszywej Światłości, byzebrała najwierniejszych żołnierzy i dokonała kolejnej inwazji na Północną Grań, co też uczyniła, a owa ekspansja nazwana była Karmazynowy Świtem. Rycerze Śmierci najechali Bastion, pierwszym ich celem stało się Havenshire, gdzie w budynku ratusza znaleźli informacje, że krzyżowcy zdołali wysłać ekspedycje do krainy ich władcy. Znaleziono też list, z którego wynikało, że w Hearthglen i Tirisfall gromadzone były siły mające wesprzeć Bastion. Autorem listu był komendant Galvar Pureblood, a adresatem miała być gen. Abbendis. Wykorzystując cenne informacje, jeden z Rycerzy Śmierci przebrał się za kuriera i udał się z listem do generała Bastionu. Kobieta, po przeczytaniu wiadomości, nakazała kurierowi udanie się do nadawcy, by ten nie wysyłał wojsk, gdyż tamtejsze ziemie były stracone, zaś Szkarłatna Krucjata upadła i stała się Szkarłatnym Szturmem. Na potwierdzenie słów, wręczyła przebranemu agentowi Plagi swój pamiętnik, jako dowód na potwierdzenie swoich słów. Oczywiście, wiadomość nigdy nie dotarła do komendanta, który to nieświadomy zagrożenia, przybył do Bastionu, gdzie Szkarłatne wojska poległy z rąk nieumarłych, zasilając ich szeregi. Widząc ten obrót spraw Abbendis, na pokładzie okrętu "Szaleństwo Grzesznika", ucieka w kierunku Northrenad. Ten okręt można zobaczyć w trakcie scenariusza gracza DK oraz w New Hearthglen w Northrend. Kiedy resztki wojsk, z generałem na czele, dotarły do brzegów Dragonblight, założyli fortecę New Hearthglen, z której to prowadzili ofensywę wobec Lich Kinga i reszty członków Hordy bądź Sojuszu. Abbendis zakreśliła plan, który miał na celu odnalezienie dawnej broni Arthasa, czyli świętego młota - Zemsty Światłości. Uważała, że tylko z jego pomocą zdołają go pokonać. Plan się nie powiódł, jej umysł popadł w szaleństwo pod wpływem fałszywych wizji Światłości. Jej pozycja zaczynała być kwestionowana przez pozostałych członków Szturmu. Wojska Hordy bądź Sojuszu wspierane przez poszukiwaczy przygód (zależy jaką stronę wspieracie) dokonały ataku na resztę Szkarłatnego Szturmu. Brigitte poległa w bitwie, a jej zaufany doradca, admirał Westwind, okazał się być Mal'Ganisem, który uważany był za zmarłego. Prawdopodobnie to właśnie ten demon był odpowiedzialny za fałszywe wizje Brigitte Abbendis, które, jak uważała, zsyłała jej Światłość. To był koniec wyprawy Szkarłatnych w Northrenad. Niedobitki uciekli, ratując skórę, w mroźne zakamarki Północy. Upadek Lich Kinga, totalna klęska Szkarłatnego Szturmu, utrata Bastionu we Wschodnich Królestwach oraz Hearthglen, które zostało odzyskane przez Tiriona sprawiło, że Szkarłatna Krucjata była cieniem swej potęgi sprzed lat. Jej nieliczni członkowie, którzy nadal trwali w ideologii, próbowali utrzymać zakon w całości. Utworzyli prowizoryczną placówkę  na Polach Tirisfal, niedaleko Solliden Farmstead, którą nazwali Scarlet Palisade. Ujawnienie Balnazzara spowodowało utratę placówki w Stratholme. Wybił on resztę żyjącej Szkarłatnej Krucjaty i ożywił jako swoje marionetki. Ten sam los spotkał resztki organizacji w Dłoni Tyra. Absurd wyczuwalny, stali się czymś, z czym zaciekle walczyli. Nastały mroczne czasy dla fanatycznych wojowników.

 ( Wyposażenie Szkarłatnej Krucjaty - art by 6kart )

       W dodatku Mists of Pandaria, Krucjata pomału zaczęła wstawać z kolan. Ze swojej siedziby na polach Tirisfal, dokonali przejęcia Szkarłatnego Klasztoru. Na ich czele stanął nowy lider, a dokładnie Sally Whitemane. Rozpoczęła intensywne prace nad pozyskaniem nowych rekrutów i ustabilizowaniem sytuacji wewnątrz zakonu. Ich wrogiem niezmiennie byli nieumarli, lecz ich wzrok, po porażce Arthasa, skierowany był na Undercity. Chcieli wybić całe miasto z żywych trupów jak i odzyskać Tirisfal Glades. Szkarłatni postanowili rozpocząć wszystko od nowa, zapominając o przeszłości. W tym celu palili nawet wszystkie księgi czy rękodzieła, w których poruszana była przesłać zakonu. Do tego zadania wyznaczony został Flameweaver Koegler. Były członek zakonu. Lilian Voss były członek zakonu teraz jako nieumarła, postanawia położyć kres zagrożeniu od strony religijnej sekty. Zwerbowała ona poszukiwaczy przygód z Hordy, jak i Sojuszu, i dookoła ataku na Szkarłatny Klasztor. Wybili każdego, kto stanął im na drodze, nawet Duranda i Whitemane. Nieliczni zdołali zbiec i się ukryć, a ślad po nich zaginął. To wszystko spotykamy w Wowie w instancjach pięcioosobowych w Szkarłatnym Klasztorze. Jeśli dobrze pamiętam, dzieliły się chyba na trzy części z osobnymi wejściami. Spotkać tam możemy trzy ww. postacie. Teraz trochę cyferek i struktur. Skupię się na czasach, gdy zakon był u szczytu władzy.Szkarłatni posiadali dwa główne bastiony w Dłoni Tyra i Hearthglen. Struktura wojskowa była hierarchiczna opierająca się na niezłomnych wojownikach, czyli krzyżowcach ,oraz osobnikach parających się magią, czyli inkwizytorów. 2 tys. żołnierzy stacjonowało w Dłoni Tyra zaś 10 tysięcy w dawnej siedzibie Fordringów. Na czele wojsk stało trzynastu generałów, wybierani byli głównie za swoje osiągnięcia i umiejętności, a najważniejszym kryterium było oddanie wspólnej sprawie, czyli eliminacji nieumarłych. Czyli im bardziej byłeś fanatyczny tym wyżej zaszedłeś. Jeśli uważałeś inaczej to byłeś uznawany za szpiega Plagi lub też sam byłeś nieumarłym, tylko dobrze wyglądałeś. Pasuje tutaj powiedzenie: "Jesteś z nami, bądź przeciwko nam." Isillien przewodziła krucjacie w Zachodnich Ziemiach Plagi, wraz ze swoim gorliwym uczniem, Taelanem Fordringem. Na Wschodnich Ziemiach Krzyżowiec Lord Valdelmar, wraz z generałem Abbendis, prowadzili działania ze Szkarłatnego Bastionu, zaś główny lider, były paladyn Saidan Dathrohan, walczył w Stratholme z Plagą. Działania Lidera przy oblężeniach wspiera generał, a gdy on skupiał się na zadaniach wojskowych, najwyższy Inkwizytor Isillien zajmował się kwestią infiltracji wroga, uzyskiwaniem informacji i przesłuchiwaniem, a niekiedy torturowaniem. Jego postawa wśród innych członków była uznawana za wzór, jego oddanie czy fanatyzm najbardziej wyróżniały się na tle innych. Skąd jednak ta liczebność w zakonie? Odpowiedz jest prosta -Lordaeron upadł, miasta padły, wsie spalono, a większość ludzi wybito. Ci, którzy przeżyli, żyli w strachu, bólu i chęci zemsty na Pladze - tym właśnie kierowała się krucjata. Była osobliwym światełkiem w tunelu, nadzieją dla ludzi, których karmiła swoją obsesyjnością. Ich poglądy, obietnice nie z tego świata i nadzieja na lepsze życie były dla tych tułaczy ogromną pokusą. Bez zawahania wstępowali w szeregi wojsk. Przyjmowali każdego, lecz chętniej skłaniali się ku byłym wojownikom, którzy uważali, że miecz jest ich jedyna nadzieją na lepsze życie. Przyjęcie to jedno, ale udowodnienie, że nie jesteś nieumarłych to już drugie. Tak jak pisałem wyżej, incydent z siostrą Isilliena spowodował ich rygorystyczne podejście to tej kwestii. Tutaj z pomocą przyszła 30 dniowa  kwarantanna. Jeśli po upływie tego czasu nie stałeś się żywym trupem, zostałeś oficjalnie członkiem. Nienawidzili nieumarłych, brzydzili się nimi i gardzili, a czy byłeś zaślepionym sługą Plagi, czy uwolnionym Forsaken i szukałeś miejsca do dalszej egzystencji z dala od oczu żyjących, nie miało dla nich znaczenia. Każdy nieumarły miał zginąć i tak też czynili.


 ( Art by Breath-art )

       Ciekawostką jest fakt, iż Szkarłatni przetrzymywali w swojej siedzibie jednego z nieumarłych, a dokładnie Wysokiego Inkwizytora Fairbanksa. Ten oto pan był świadkiem zdrady Renaulta Mograine'a, gdy zabił swojego ojca Ashbringerem, przyczyniając się do jego spaczenia. Przeżył, ponieważ skrył się pod licznymi ciałami swoich kompanów. Ową wiedzę przekazał członkom Szkarłatnej Krucjaty. Część z nich uwierzyła w jego słowa i odeszła z zakonu tworząc Srebrzysty Świt. Wierni członkowie uznali go za bluźniercę i zabili, by zaprzestać wydalaniu żołnierzy. Ciało zostało ukryte, jednak z czasem ożyło. Cel jego przetrzymywania nie jest znany, być może chcieli poznać bliższe oblicze Plagi, albo obawiali się, że posiada zbyt duża wiedzę na temat ich samych i trzymanie go w zamknięciu było jedyna możliwością. W szeregach zakonu można głównie spotkać wojowników, ale również paladynów, magów, kapłanów, inkwizytorów i krzyżowców. Szkarłatna Krucjata się nie poddaje, nie wycofuje i nie idzie na układy z wrogiem. Walczą do końca, a ich walka jest przemyślana i taktyczna. Jedynie krzyżowcy, w swoim fanatyzmie, nie zważają na nic i sieją zniszczenie w szeregach wroga, aż nie padnie ostatni z nich bądź sami nie zginą. Motywację i siłę w bitwie dla Szkarłatnych stanowią paladyni i kapłani. Motywują do walki, błogosławią oraz leczą rany. Paladyni ponadto uczą kadetów walki, sztuki wojennej i taktyki, dlatego też zajmują wysokie stanowiska w zakonie. Ich sposób walki jest prosty - nie obawiają się urozmaiconych taktyk wroga, czy jakiś zagrywek taktycznych, gdyż walczą z hordą nieumarłych, która to za zadanie ma przeć na przód i zalewać wroga swoją liczebnością. Elitarnym oddziałem w Szkarłatnej Krucjacie jest Karmazynowy Legion. Formacja podlegająca rozkazom jedynie Wielkiego Krzyżowca. Wyróżniają się na tle innych żołnierzy tabardem w kolorze białym, na którym widnieje płomień na czerwonym pasie. Standardowym tabardem jest ten z głównym symbolem organizacji. Szkarłatna Krucjata nie utrzymuje dobrych stosunków z Sojuszem czy z Hordą. Ci drudzy wręcz są przez nich znienawidzeni za fakt przyjęcia nieumarłych w swoje szeregi. Mimo, że zakon stanowią głównie ludzie,Sojusz nie popiera ich poczynań i fanatyzmu. Rozumie problem Plagi, lecz nie akceptuje metod, jakie stosują członkowie zakonu. Nowy Sojusz ze stolicą w Stormwind City widzi problem ze strony Krucjaty jako porównanie plamy na koszuli z płonącym budynkiem. Jednak Sojusz i Horda nie przyznają się do tego, że krzyżowcy robią tzw. dobrą robotę eliminując pozostałych sługusów Plagi. Zwłaszcza Sojusz, który również ma za cel eliminację nieumarłych z Lordaeronu, gdyż chcą odzyskać dawne dziedzictwo. Sojusz dystansuje się od działań Krucjaty, tak samo jak przedstawiciele kościoła Świętej Światłości, lecz nie są negatywnie czy agresywnie do nich nastawieni. Jednakże sama Szkarłatna Krucjata traktuje Sojusz jak i Święty Kościół jako swoich sojuszników czego efekt widzimy w stolicy ludzi w Katedrze Światła, gdzie spotykamy kilku przedstawicieli fanatycznego zakonu. Na koniec chciałbym dodać, iż pogarszające się nastawianie krzyżowców wobec innych, nie tylko nieumarłych, miało swoje źródło w wewnętrznej manipulacji, a dokładnie obecności Balnazzara w skórze Wielkiego Krzyżowca. Za jego sprawą zakon ulegał negatywnym zmianom. Na początku miał radykalne i drastyczne podejście, ale jego wpływ tylko to pogorszył. Reasumując, moim zdaniem Blizzard kreując Szkarłatną Krucjatę, motywował się kościołem katolickim oraz wyprawami krzyżowców w czasach Średniowiecza. Religia była na pierwszym miejscu, co rzekł papież było święte, a walka na Bliskim Wschodzie, w postaci licznych wyprawach krzyżowców, była czymś wyjątkowym i chwalebnym. Tak samo w WoWie, Światłość byłą najważniejsza, a kto się temu sprzeciwiał, był wrogiem. Największym z nich byli nieumarli - dowód zła i ciemności na Azeroth według najgorliwszych wyznawców. Nie zabrakło też wypraw, w tym dwóch na Northrend, by walczyć u źródła Plagi, tak jak w Średniowieczu krzyżowcy walczyli z wyznawcami innej religii narzucając swoją wolę.



Autor Vegov
Źródła:
ww.gamepedia.com
                          Komiks: Ashbringer - Micky Neilson



   
Copyright © Ścieżki Azeroth