Srebrzysty Świt

Wstaliśmy wcześnie rano, promienie słońca delikatnie przebijały się przez zachmurzone niebo. Przemyłem twarz w zimnej wodzie i stojąc nad wiadrem rozglądałem się po izbie. Lethorina nie było, Tina też dopiero wstała, a Telanis stał w progu lodge. Czarodziejka skierowała wzrok w stronę paleniska, na którym znajdowało się niestrawione przez płomienie drewno. Machnęła ręką, a ogień znów zapłonął. Pod tym względem czarodzieje byli niesamowici. Prostym gestem, prawie od niechcenia, za pomocą magii potrafili uczynić naszą misję odrobinę mniej przykrą. Podszedłem do Ash'falarah, poklepałem go po szyi, po czym nakarmiłem wszystkie wierzchowce. Stały spokojnie lecz zachowywały czujność. Wiedziały, że byliśmy na niebezpiecznych ziemiach.
- Nie będą nam potrzebne, ruszamy pieszo. Zul'Mashar jest niedaleko w górach, koniom ciężko byłoby się tam dostać. - rzekł Lethorin, wchodząc do budynku.
- Gdzie byłeś? - zapytałem.
- Robiłem rekonesans naszej trasy. Nie spotkałem żadnego nieumarłego, czy też innej istoty aż do ścieżki prowadzącej w góry. Dalej się nie zapuszczałem. Zjedz coś i przygotuj się, musimy wyruszyć jak najszybciej . Chcę wrócić przed zmrokiem. - kończąc paladyn położył hełm na stole, wziął kawałek mięsa i zaczął jeść, jednocześnie sprawdzając swoje wyposażenie oraz stan mocowań zbroi.
Lodge znajdowało się na wzniesieniu, z którego było widać część krainy. Trawy i drzewa uschły, tracąc swoje mocne, zielone barwy na rzecz brązu, szarości i pomarańczu. Drzewa wyschnięte, połamane lecz gdzieniegdzie znajdowały się okazy oblepione liśćmi, lecz w całości skażone, jak prawie cała kraina. W oddali dostrzec można było Plaguewood, w którym niegdyś dumne drzewa zmieniły się w grzyby o nienaturalnych wielkościach. Ów las był sąsiadem zrujnowanego miasta Stratholme. Tam Plaga była bardzo liczna i silna, dojść tam bez armii - wręcz niemożliwe.
-To nie idziemy wszyscy razem? - zapytał zdziwiony powiernik.
- Nie mój mały, waleczny przyjacielu. Jesteś ranny i nie możesz dzierżyć broni. Byłoby to dla ciebie za bardzo niebezpieczne, jak i dla nas. Twoja obecność w tym stanie utrudniałaby wykonanie zadania. Tina zostanie z tobą.- odpowiedział Lethorin.
- Eh, mogłem wcale z wami nie jechać, tylko stanowię problem. - stwierdził młody elf siadając na krześle. Wyczuć można było żal i pogardę wobec własnego siebie.
- Bardzo dobrze, że jesteś z nami. Gdyby nie ty, to być może teraz by mnie tutaj nie było. Ten Nieszczęsny mógłby mnie przecież dosięgnąć. - wtrąciłem, a następnie usiadłem obok przyjaciela. To samo zrobiła Tina, łapiąc elfa za rękę.
- Za parę dni będziesz mógł walczyć, a teraz zostaniemy razem. No chyba, że moje towarzystwo ci nie odpowiada, to idę razem z nimi. - dodała uśmiechając się.
Delikatnie policzki Telanisa zaczerwieniły się po słowach kobiety. Była piękna, wzbudzała szybsze bicie serca u mężczyzn, a co najważniejsze, była naszą przyjaciółką.
- Bardzo chętnie z tobą zostanę, zwłaszcza wiedząc co potrafisz zrobić przy użyciu magii - odpowiedział podbudowany na duchu powiernik.
- Vegov, nie traćmy więcej czasu. Tina, miej oczy szeroko otwarte. W razie zagrożenia uciekajcie w stronę Quel'thalas. Nami się nie przejmujcie. - po tych słowach Krwawy Rycerz wyszedł na zewnątrz. Miał małą torbę przerzuconą przez bark. Na lewym boku, wzdłuż nogi, zwisał miecz, na plecach tarcza z herbem zakonu, z widocznymi śladami walki, a hełm tym razem był na głowie, co świadczyło o tym, że elf był gotowy na wszystko. Poszedłem w jego ślady i zapakowałem prowiant, krzesiwo, linę i bukłak z wodą. Reszta została w obozie. Hełm na głowie, a na plecach miecz. Odwróciłem się w progu, żeby pożegnać posłańca i maga. Uśmiechnąłem się i odpowiedzieli tym samym, jak i skinieniem głowy. Wyszedłem i dołączyłem do Lethorina. Kierunek północy wschód, na tereny górzyste, gdzie znajdowała się siedziba trolli.

W tym samym czasie w Krainie Duchów.
- Iglica jest na wprost, mój panie. Jakie rozkazy? - Dagorlind zapytał Lorda Regenta.
- Podjedziemy jak najbliżej i ocenimy sytuację. - odpowiedział.
- Jest więcej nieumarłych, niż zwykle. Nie atakują nas, lecz obserwują, a im bliżej wieży, tym jest ich więcej. Z oddali widać lewitujące nad ziemią postacie. Banshee, w liczbie około trzydziestu. - zameldował Halduron.
- Czyżby nasz generał obawiał się duchów? Mamy prawie dwustu żołnierzy, w tym twoich łuczników, magów, kapłanów i paladynów oraz elitarne jednostki gwardzistów naszego lorda. Co nam zrobi garstka Banshee? - zaszydził Rommath.
- Ta garstka może opanować każdego naszego żołnierza, który pod jej wpływem zwróci się przeciwko nam. Wyobrażasz sobie, że opanowują twoich magów, którzy są w środku kawalkady? Rozpętaliby piekło w naszych szeregach. W razie ataku musimy szybko je zabić. - odpowiedział generał, rozgniewany lekceważącym podejściem maga.
- Generale, rozkaz naszym żołnierzom utworzyć szyk bojowy, a następnie nasza czwórka ruszy bliżej, by ocenić sytuację – zarządził władca Krwawych Elfów.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedział Halduron,  następnie przekazał swoje rozkazy dowódcom, a oni z kolei żołnierzom. Rozbrzmiały liczne trąby w różnych tonach, sugerujące zmianę pozycji. Żołnierze w kilka minut utworzyli długi na kilkadziesiąt metrów szereg. Na przodzie paladyni z gwardzistami, zaraz za nimi łucznicy, następnie magowie i kapłani, a za szeregami stacjonowała kawaleria, gotowa do ataku od flanki. Theron, Halduron, Rommath, Dagorlind i Liadrin stali razem na czele wojsk.
- Liadrin, zostaniesz tutaj. Dowodzisz atakiem, gdyby nam się coś stało - rozkazał Lor'themar.
- Panie, może ja zajmę twoje miejsce, a ty zostaniesz z wojskiem tutaj - zaoponował paladyn.
- Będą ze mną najlepsi wojownicy Quel'thalas. Myślę że nie dopuszczą do tego, żeby coś mi się stało - Theron uniósł delikatnie kąciki ust w nieśmiałym uśmiechu. Ruszyli w kierunku Iglicy, Banshee z daleka obserwowały zbliżające się elfy. Zebrały się jedna przy drugiej i trwały bez ruchu, z wzrokiem wbitym w najeźdźców. Unosiły się kilka centymetrów nad ziemią, przez ich na wpół przezroczyste ciało dostrzec można było ściany wierzy. Na twarzy każdej z nich malował się ból i cierpienie. Regent i świta zatrzymali się kilka metrów przed nimi. Dagorlind zacisnął nerwowo prawą dłoń na rękojeści miecza, który spoczywał w pochwie, Rommath lustrował okolice przed ewentualną zasadzką. Jedynie władca Silvermoon i jego najbliższy przyjaciel zachowali spokój patrząc na udręczone zjawy. Nagle jedna z nich, głosem odbijającym się echem z każdym wypowiedzianym słowem, zwróciła się do elfa:
- Znamy cię, Lor'themarze Theron, lecz ty nas nie kojarzysz. Niegdyś byliśmy elfami z krwi i kości, walczyliśmy za Quel'thalas, aż zjawił się on... - ostatnie słowo wręcz wykrzyczała, aż większość żołnierzy musiała zakryć uszy.
-  Masz rację upiorze, nie znam, lecz wiem jakie cierpienie i smutek spadł na ciebie. Jestem ci wdzięczny za twoje oddanie. - odpowiedział jednooki elf. Gdy kończył wypowiedź, Banshee w mgnieniu oka stanęła kilka centymetrów przed Theronem, patrząc mu prosto w oczy. Kapitan z generałem dobyli ostrzy, Magister rozpoczął inkantację zaklęcia, a jego dłonie spowijały płomienie. Regent zatrzymał ich w pół kroku gestem prawej ręki. Widmo zaczęło krzyczeć:
- Nie wiesz co przeżyłam, nikt nie wie. Pragnęłam umrzeć, oderwać się od żyjącej powłoki, zakończyć ból, lecz ON nas wezwał, wyrwał z objęć śmieci i nakazał wieczną służbę. Mroczna Pani przyszła nam z pomocą, tylko ona czuła to samo co my. A gdzie ty wtedy byłeś? Wszyscy o nas zapomnieli, nawet o naszych truchłach, po których zostały tylko kości, spoczywające niczym pamiątki po marszu upadłego księcia. Tak, wiem po co tu przybyłeś, lecz się spóźniłeś. I na co ci było tutaj przybywać na czele tak wielkiej armii? - Banshee zaczęła się śmiać, a wkrótce dołączyły do niej też jej siostry.
- Była tu? Gdzie się udała, marny upiorze? - wykrzyczał mag. Na ton jego głosu wszystkie Banshee zaczęły krzyczeć i kierowały się ku niemu, by ukarać go za zniewagę, lecz zatrzymały się w połowie. Rommatha zaczęły otaczać sfery magii ognia, dawał wrażenie, iż stoi w płomieniach.
- Uważaj na słowa, czarodzieju. Chyba nie chcesz pożegnać się z tym światem tak szybko? Ciebie też kojarzę. Byłeś w bezpiecznym mieście ludzi, w którym spotkać można jedynie tobie podobnych, gdy Plaga zawitała do naszego domu. Jak śmiesz tutaj przychodzić i żądać odpowiedzi? Jednakże znaj moją dobrą wolę. Moja pani była tutaj, lecz tylko na chwilę. Nikt nie wie dokąd poszła. Nie ma już nic do stracenia, jej plan nie długo się wypełni. Usłyszycie jeszcze o Sylvanas Windrunner, a teraz szukajcie jej, jeśli potraficie, ale spieszcie się, bo znowu wam ucieknie... - kończąc wypowiedź, Banshee zniknęła, jak gorące powietrze w mroźny dzień. Inne zjawy uczyniły to samo. Wieża świeciła pustkami, na jej balkonach i schodach nie można było już dostrzec nieumarłych, tak samo jak w najbliżej okolicy.
- Przeklęte upiory. - syknął Magister.
- Raporty się potwierdziły. Może gdyby nie trolle, to byśmy ją złapali. - zasugerował Dagorlind.
- Teraz to już nie ma znaczenia. Rada Hordy musi się o tym dowidzieć. - wtrącił się Regent.
- Już wyczarowuję portal. Udasz się tam w tej chwili - Rommath rozpoczął rzucanie zaklęcia.
- Nie ma takiej potrzeby, przyjacielu. Najpierw chcę sprawdzić czy nasz zdradziecki wódz nie jest w okolicach ruin Lordaeronu. Miasto powinno być opanowane przez zarazę, ale czy nadal tak jest? Może to właśnie tam ukrywa się Mroczna Pani? Muszę to ustalić zanim powiadomimy radę. Po drugie, jestem przekonany, że Sylvanas ma szpiegów w stolicy Hordy  i moje nagłe przybycie mogłoby wzbudzić zainteresowanie. Gdyby ktoś mniej znany wyruszył przez morze, moglibyśmy zdobyć więcej czasu na działanie . Oczywiście, użycie teleportacji to najprostszy, powszechny i najłatwiejszy sposób na podróż, wiec pewnie Sylvanas, czeka, aż tak uczynimy. Zapewne też oczekuję, iż to ja osobiście udam się do Orgrimmaru z uwagi na ogromne znaczenie wiadomości. Dlatego musimy wysłać kogoś innego, kogoś kto nie będzie rzucał się w oczy szpiegom Mrocznej Pani.
- Co proponujesz, panie? - dopytywał Elaren.
- Mamy naszą małą wprawę we Wschodnich Ziemiach Plagi. Proponuję, by po zakończeniu działań, udali się do Orgrimmaru z listem, który im przekażę. - odpowiedział lider Sin'dorei.
- Mają udać się przez morze? Ale jak? Zeppeliny spłonęły w trakcie inwazji Podmiasta. - dopytywał Lorda zdenerwowany Elaren. Wyczuwając stan starszego elfa, Theron podszedł do niego, łapiąc go za bark w geście pełnym troski.:
- Kapitanie, wiem, że leży ci na sercu ich los, a zwłaszcza jednego z nich. Udadzą się do Doliny Stranglethorn, gdzie znajduje się baza Hordy, Grom'gol, skąd wyruszą sterowcem do miasta Orków, gdzie spotkają się z Bainem. On będzie wiedział jak najlepiej wykorzystać tę wiedzę. Wrócimy teraz do Tranquillien i wyruszysz do Wschodnich Ziem Plagi, by przekazać mój list.
- Jak sobie życzysz, lordzie, lecz chce cię prosić o możliwość wyruszenia razem z nimi. - poprosił Elaren.
- Wobec ciebie mam inne plany. Wróć do Silvermoon, gdy tyko dostarczysz wiadomość. Tam otrzymasz kolejne rozkazy.
- Nalegam, młody elfie - z agresją w głosie kontynuował Dagorlind.
- To, że kiedyś służyłem pod twoim rozkazem, nie znaczy, że będę się godził na lekceważące podejście do mojej osoby jako władcy Quel'thalas! - wykrzyczał Theron, a następnie kontynuował już spokojniejszym tonem.
- Taki jest mój rozkaz, więc liczę, że wypełnisz go co do joty. Nie ma czasu do stracenia. Halduron, wydaj rozkaz do wymarszu do Tranquillien. Nie zabawimy tam długo, a ty, kapitanie Dagorlind, szykuj się do wyprawy.
Reszta zebranych darowała sobie jakikolwiek komentarz, tylko wrócili do reszty wojsk, z którymi obrali wyznaczony kierunek.
            Kolejna część wpisu na temat frakcji we Wschodnich Ziemiach Plagi. Ostatnio skończyliśmy na opisywaniu członków Szkarłatnej Krucjaty. Jeśli jesteście tego ciekawi, to zapraszam tutaj. Skupię się teraz na nieco mniej znanych organizacjach, a tzw. ,,grube ryby" zostawię sobie na koniec.


 ( Hebr Argent Dawn )

Argent Dawn

   
          W tłumaczeniu ,,Srebrzysty Świt”. Była to organizacja skupiająca się na obronie Azeroth, a ich głównymi wrogiem był Płonący Legion, jak i Plaga. Na początku w ich szeregach spotkać można było rasy należące do sojuszu, głównie ludzi, co z czasem uległo zmianie. Swoje siedziby zakładali przede wszystkim na wschodnich i zachodnich ziemiach Plagi, lecz spotkać ich można również na Polach Tirisfal. Przedstawiciele Argent Dawn rezydowali także w głównych stolicach Sojuszu, jak np. Stormwind City bądź Darnassus. Główną bazą zakonu była Kaplica Nadziei Światła, którą to opisaliśmy we wpisie: Wschodnie Ziemie Plagi. Pierwszym liderem zakonu, jak i założycielem, był Lord Raymond George. Czas zgromadzenia zakończył się w momencie przybycia do kaplicy Tiriona Fordringa, który to po Bitwie o Light's Hope Chapel, połączył resztę jego członków z pozostałymi paladynami Srebrnej Ręki, tworząc Argent Crusade, wypowiadając tym samym otwartą wojnę przeciwko Pladze upadłego księcia Lordaeronu. Zacznijmy od początku.
       Zakon wziął swój początek po inwazji Plagi na Lordaeron. Zdziesiątkowani paladyni Srebrnej Ręki przekształcili swoją wiarę i oddanie światłości w obsesję, a nawet fanatyzm. Grupa ta, jak wiemy, utworzyła Szkarłatną Krucjatę. Jeśli ciekawi jesteście ich historii zapraszam tutaj. Jednakże cześć paladynów nie popierała postępowania swoich braci uważając, iż zeszli z nadanej im ścieżki. To właśnie ta grupa utworzyła Srebrzysty Świt. Wśród nich był dobrze znany graczom klasy paladyn: Maxwell Tyrosus. Z biegiem lat Argent Dawn, w odróżnieniu od Szkarłatnych, w swoje szeregi zaczęli przyjmować rasy Hordy, a nawet niektórych nieumarłych, co nie podobało się Krucjacie. Zakon charakteryzował się dyskrecją, a ich sposób zwalczania zła na świecie różnił się od brutalnego i bezpośredniego podejścia Szkarłatnej Krucjaty. Prowadzili badania nad przyczyną Plagi, by odnaleźć sposób na jej pokonanie. Kierują się bezinteresownością, nie ingerując w świat polityki i zwad innych nacji. Jedną z największych walk z udziałem Argent Dawn było Siege of the Sanguine, czyli oblężenie głównej siedziby Świtu - Light's Hope Chapel. Wojska Plagi dowodzone były przez doświadczonego licha - Kirkessena the Zealous. Ów lich zasłynął licznymi zwycięstwami dla Plagi oraz faktem, iż sam zgłosił się do Lich Kinga, by mu służyć. Nieumarli przewyższali liczebnością wojowników Świtu, jednakże zakon stawiał bardzo silny opór, a obroną przewodził Maxwell Tyrosus, lider zakonu po śmierci Lorda Raymonda. Walka trwała bardzo długo, szeregi Plagi słaby, aż doszło do starcia liderów obu stron. Zacięty i krwawy pojedynek, z którego były paladyn srebrnej ręki wyszedł cało. Nie zabił swojego przeciwnika, lecz mimo to nieumarły musiał przerwać oblężenie i wycofać się, prawdopodobnie, do Stratholme. Odniesione obrażenia uczyniły go bezużytecznym dla swojego pana, gdyż nie mógł przybrać cielesnej formy.
         Wewnątrz Argent Dawn powstała grupa zwana Brotherhood of the Light, na czele której stanął dowódca Eligor Dawnbringer. Organizacja ta koordynowała kontakty Świtu ze Szkarłatną Krucjatą. Sojusz powstał z uwagi na fakt, iż Argent Dawn nie miało takiej siły i liczby co Szkarłatni, by stanąć do otwartej walki z Plagą. W World of Warcraft zastajemy Srebrzysty Świt w okresie niepewnego sojuszu z fanatycznym zakonem. Jako gracze otrzymujemy zadania od srebrzystego dowódcy Pureheart, w których skupiamy się głównie na eliminacji jednostek Plagi, zaś zadania otrzymane od księcia Nicholasa Zverehoff opierają się na działaniach w Stratholme. Niestety, mimo sojuszu, Zverehoff nie ufał Szkarłatnym. Wysyła on poszukiwaczy przygód, czytaj nas, do zabicia Galforda, członka fanatycznego zakonu, który zajmował się archiwizowaniem wszelakich informacji i wiedzy na temat Szkarłatnej Krucjaty. W ten sposób chciał zniszczyć wszelakie ślady po przeszłości zakonu oraz ukarać heretyków za ich postawę. Nie chcę streszczać całych zadań, więc tylko wspomnę, iż na końcu ciągu zadań stajemy do walki z Datrohanem, który to ujawnia swoją prawdziwą tożsamość. Po pokonaniu demona, gracz odcina mu głowę i okazuje ją zleceniodawcy. Nicholas jest w szoku, lecz stwierdza, że to tłumaczy poczynania opętanego zakonu. Po tych wydarzeniach otrzymujemy zadanie pokonania Barona Rivendare'a w Naxxramas, który to przejął dowództwo w nekropolii po Kel'thuzadzie. W dodatku Wrath of the Lich King, Rycerze Śmierci przybywają do Eastern Plaguelands, gdzie z Acherusu dokonują inwazji, a pierwszym ich celem staje się Szkarłatny Bastion. Po zdobyciu placówki, wojska nieumarłych pod dowództwem Dariona Mograine'a, dokonują oblężenia Kaplicy Nadziei Światła. Kaplica chyliła się ku upadkowi, gdy z odsieczą przybył Tirion Fordring. Była to ważna bitwa dla obu stron, lecz szczegółowo o niej powiem w późniejszym czasie. Po zakończonej bitwie Tirion ogłosił utworzenie Argent Crusade  i wypowiedział wojnę Królowi Lichowi. Członkowie Świtu zostali przyłączeni do krucjaty, a historia ich organizacja w tej chwili się kończy. Oczywiście gdzieniegdzie spotykamy członków Świtu z charakterystycznym tabardem na piersi, chociażby w class hallu paladynów. W Wowie możemy zdobyć reputację u tej frakcji, bodajże przy pomocy odpowiednich zadań. Wbicie maksymalnej reputacji jest nam potrzebne do osiągnięcia The Argent Champion. Przed patchem 4.0.3a mogliśmy wbijać repę na wiele sposobów, m.in. przy pomocy powtarzalnych zadań, instancji Stratholme, gdyż za zabicie każdego wroga dostawaliśmy odpowiednią ilość reputacji oraz przy użyciu trinketu Argent Dawn Commission,  który po założeniu dawał nam możliwość uzyskania Scourgestones po zabiciu każdego nieumarłego we Wschodnich Ziemiach Plagi. Dane kamienie mogliśmy wymieniać u NPC za reputację, lecz wraz z wejściem w/w patha możliwość zdobywania reputacji opiera się jedynie na zleconych zadaniach. Teraz skupmy się na istotnych członkach Argent Dawn.

( Maxwell Tyrosus w World of Warcraft )


Lord Maxwell Tyrosus


          Dawnej paladyn Srebrnej Ręki, a po upadku zakonu przywódca Argent Dawn. Obecnie członek Argent Crusade i reaktywowanego zakonu Srebrnej Ręki w dodatku Legion. Spotkać go można w Light's Hope Chapel. Po śmierci Alexandrosa Morgaine'a, jego zwolennicy podzielili się na dwie grupy. Większa grupa, której oddanie i wiara w światłość była bardzo duża, a chęć mordu nieumarłych sięgała rangi fanatyzmu założyła Szkarłatną Krucjatę. Druga grupa, której poglądy i metody różniły się od założycieli Szkarłatnej Krucjaty, utworzyła Srebrzysty Świt i wśród nich był nasz bohater. Maxwell odnalazł młodego Dariona Morgaine'a i wprowadził go w szeregi Świtu. Pod jego okiem nabrał doświadczenia, a z biegiem lat uświadomił najmłodszemu Morgaine'owi, iż dusza jego ojca jest nadal obecna. Darion, z nową nadzieją w sercu, postanowił uderzyć na Naxxramas, gdzie znajdował się jego ojciec, jako jeden z Czterech Jeźdźców. Tyrosus chciał podążyć wraz z nim, lecz Darion przekonał go, iż jest zbyt cenny dla Argent Dawn i musi pozostać. Maxwell dowodził obroną Kaplicy Nadziei Światła w trakcie oblężenia Sanguine. W WoWie spotykamy go we Wschodnich Ziemiach Plagi, w klasowym budynku paladynów. Pełni rolę NPC wprowadzającego gracza w przedsięwzięcie reaktywacji zakonu Srebrnej Dłoni, a z czasem staje się jednym z ludzi lorda dowódcy zakonu (jeśli mogę tak powiedzieć). Przed dodatkiem Cataclysm planował działania wobec barona Rivendare'a w Stratholme, a w momencie wejścia dodatku dołącza do Argent Crusade. Wracając do Legionu, Maxwell informuje gracza, iż Tirion Fordring, który dokonał inwazji na Broken Schore, żyje i nakazuje  nam dołączyć do ekspedycji ratunkowej. Przybywają za późno i po ciężkiej walce z upiornym władcą zdobywają Ashbringera. Wracają do siedziby paladynów, gdzie dokonują pochówku Tiriona, a następnie mianują gracza na Najwyższego Dowódcę, wręczając mu Spopielacza. Spotykamy go również w inwazji Exodaru, gdy z Lady Liadrin walczy z demonami oraz w trakcie obrony grobu Tiriona przed Rycerzami Hebanowego Ostrza. Maxwell zostaje podduszony do utraty przytomności, lecz nadal żyję.  

( Lord Raymond George w World of Warcraft )


 Lord Raymond George


           Prawdopodobnie jeden z pierwszych przywódców Srebrnego Świtu. Okoliczności śmierci nie są znane, lecz wiadomo, iż zginął na początku funkcjonowania zakonu. W World of Warcraft powraca jako duch, a spotkać go można na terenie Light's Hope Chapel za głównym budynkiem, przed wejściem do krypty. Powrócił, by szkolić nowych rekrutów do walki z Plagą. Przed dodatkiem Cataclysm oferował nam powtarzalne zadania na reputację Argent Dawn.

 ( Oficer Pureheart w World of Warcraft )


Oficer Pureheart


         Ludzka kobieta, rycerz w służbie Lordaeronu. Pierwsze wzmianki pojawiają się w komiksie Ashbringer, gdy wraz z Maxwellem ujawnia zwłoki Alexandrosa Morgaine'a. Następnie ta dwójka wraz z Raymondem dokonuje utworzenia Srebrzystego Świtu. W WoWie spotykamy ją w obozie Chillwind na Zachodnich Ziemiach Plagi. W czasach inwazji na Outland, brała udział wraz z setką wojowników Srebrzystego Świtu w ataku na Androhal. Sama inwazja okazała się być klęską, z której przeżyli nieliczni, w tym nasza bohaterka. Z dodatkiem Cataclysm dołącza do Argent Crusade.

 ( Książe Nicholas Zverenhoff w World of Warcraft )


Książę Nicholas Zverenhoff


           Znany graczom WoWa jeden z dowódców Świtu, gdyż jest jednym z głównych NPC dających nam zadania dla Argent Dawn.  Spotykamy go w Light's Hope Chapel. Wymieniam go jedynie z uwagi na fakt, iż każdy z nas expiący we Wschodnich Ziemiach Plagi musiał go spotkać.  Świt oczywiście ma wielu członków w tym orków, nocne elfy czy nieumarłych.

           To by było na tyle jeśli chodzi o Argent Dawn. Skromnie, ale starałem się uwzględnić wszystkie zdobyte informacje. Dalej pozostajemy w cyklu poznawania frakcji we Wschodnich Ziemiach Plagi.  :) Do zobaczenia za tydzień.



Autor: Vegov
Źródła:
www.gamepedia.com
komiks: „Ashbringer” – Micky Neilson

Komentarze

Copyright © Ścieżki Azeroth