Dotyk Śmierci

- Dobra. Na końcu tej ścieżki, która prowadzi w góry, znajdziemy Zul'Mashar. Trzymajmy się blisko i nie wychylajmy się. - zaczął Lethorin, wchodząc stromym zboczem. Mówił z trudem, chyba marsz w górach, w pełnym uzbrojeniu dał mu w kość.
- Zauważyłeś, że im wyżej się znajdujemy tym mgła jest gęstsza? - zapytałem towarzysza, jednocześnie rozglądając się w około, sprawdzając czy poziom mgły się zwiększa.
- Zauważyłem, dlatego tym bardziej trzymajmy się siebie - odpowiedział paladyn. Po parudziesięciu metrach ścieżka przestała być stroma i biegła w poziomie. Gęstość mgły powodowała, iż nic nie widziałem dookoła siebie. Ledwo dostrzegałem Lethorina, który to szedł tak blisko mnie, że nasze barki uderzyły o sobie z każdym krokiem.
- Powinniśmy już być na miejscu. Jesteśmy na płaskowyżu na którym znajduje się siedziba trolli, ale w tej mgle nic nie widać. Trzymaj się blisko mnie. - rozkazał Rycerz Krwi. Miałem wrażenie, że coś przebiegło za mną. Odwróciłem się, lecz jedyne co dostrzegłem to mgła.
- Widziałeś to, Lethorinie? - zapytałem, jednak gdy zwróciłem się w stronę kompana, jego już nie było. Zacząłem wykrzykiwać jego imię, lecz bez odpowiedzi. Słyszałem tylko echo moich słów w oddali.
- No pięknie, jeszcze tego brakowało - powiedziałem sam do siebie. Musiałem go znaleźć, ale w tej mgle było to trudne. Nagle usłyszałem odgłos uderzanego metalu o metal. Pierwsze co mi przyszło na myśl to to, że Lethorin z kimś walczył. Pobiegłem ile sił w nogach w kierunku dźwięku. Im bliżej byłem tym dźwięk stawał się głośniejszy, jednak gdy tylko się zbliżyłem, dźwięk nagle się urwał. Stałem jak słup, rozglądając się w nadziei, że uda mi się coś dostrzec. Widziałem tylko tę pieprzoną mgłę. Poszedłem dalej. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nagle znowu jakaś postać przebiegła tym razem obok mnie. Nerwowo wyciągnąłem miecz i przeciąłem mgłę w miejscu gdzie przebiegła postać. Po kilku ciosach stałem z dobytym przed sobą w obu dłoniach mieczem, jednocześnie lustrując okolicę i próbując złapać oddech. Po chwili znów wyczułem ruch, najpierw z lewej, potem z prawej. Energicznie odwracałem głowę na obie strony, potem do tylu, lecz ciągle nic.
- Wyjdź i walcz, a nie ukrywasz się we mgle. - krzyknąłem. Jedyne co usłyszałem to ostanie słowo mojej wypowiedzi powtarzane wielokrotnie, za każdym razem coraz ciszej. Echo, to jedyne co mogłem usłyszeć. Ktoś ewidentnie się mną bawił, ale kto? I gdzie był Lethorin? Postanowiłem iść dalej. Pod stopami czułem skaliste podłoże. Od czasu do czasu traciłem równowagę przez wystający kamień. Cały czas wołałem imię zagubionego paladyna, lecz ciągle odpowiadało mi echo. A jeśli nie żyje? Musiałem go znaleźć. Nie pozostawało mi nic innego, i tak nie potrafiłbym zawrócić w gęstej mgle. Po kilku minutowym marszu, usłyszałem ciche wołanie:
- Pomocy, proszę, pomóż mi...- końcówka wołania była ledwie słyszalna, lecz ten głos... Znałem go, należał do Lethorina. Ponownie w powietrzu rozbrzmiało to samo wołanie.
- Wytrzymaj, już idę – krzyknąłem i zerwałem się do biegu w kierunku głosu paladyna. - Jeszcze chwila i będę. – Głos zamilkł, a ja nadal nie wiedziałem gdzie byłem.
- Lethorin, powiedz coś! - zawołałem do przyjaciela. Postanowiłem skręcić w prawo. Biegnąc rozglądałem się na boki, aż potknąłem się o kamienny próg i upadłem na schody. ,,Skąd tu schody?” pomyślałem. Wstałem i ruszyłem w górę, może gdybym doszedł na szczyt, to udałoby mi się coś zobaczyć. Miałem wrażenie, że schody nigdy się nie skończą. Szedłem na czworaka, by móc wyczuć koniec przejścia. Kładąc prawa rękę do przodu poczułem coś zimnego i gładkiego. Przesunąłem się bliżej, pod moimi palcami znajdowała się tarcza. Uniosłem ją wyżej, a mym oczom ukazał się symbol Krwawych Rycerzy.
- Tarcza Lethorina. Poruszam się w dobrym kierunku. - powiedziałem sam do siebie, przyspieszając. Mgła ustępowała, mój wzrok sięgał coraz dalej, aż trafiłem na szczyt.  Znalazłem się w pomieszczeniu bez ścian, nad moją głową górował kamienny dach w kształcie kwadratu, opartego na czterech masywnych filarach. Konstrukcja przypominała wyglądem taras albo balkon, a na środku znajdował się kamienny ołtarz, za którym stała postać przypominająca górną część szkieletu człowieka. Na jej głowie znajdował się diadem w kolorze szkarłatu z elementami złota, z pod którego wyłaniały się dwa potężne rogi zdobione na końcu złotem. Postać unosiła się w powietrzu, odziana była w szatę w kolorze czerwieni, zakończoną na dole czterema pasmami płótna w tym samym kolorze. Na każdym pasie umiejscowiony był błękitny kryształ, a końce jedwabnego pasma wykończone były złotą nicią. Owe kryształy błyszczały jakby emanowały magią. Na barkach szkieletu znajdowały się naramienniki w kształcie kozich głów z zakręconymi rogami. Prawdopodobnie były to prawdziwe głowy kozłów, przecięte poziomo pod liną górnej szczeki. Postać tę okalał lewitujący łańcuch krzyżujący się na klatce piersiowej, a kończył się na obu przedramionach. Za plecami na wysokości głowy unosiło się coś na wzór kaptura, lecz ów przedmiot nie poruszał się z każdym ruchem postaci, tylko trwał sztywno. Puste oczodoły, skierowane w moją stronę, tliły się niebieską poświatą. Wielkie, nienaturalne dłonie, poruszały palami w oczekiwaniu na moje przybycie. Czuć było emanujące zło i chłód od tej postaci. Coś mi mówiło, że mam uciekać i jedynie chęć uratowania przyjaciela dodawała mi sił, by pozostać tam gdzie byłem.
- Kim... czym ty jesteś? - wykrzyczałem.
Postać przestała poruszać szponami. Miałem wrażenie, że czas zmienił swój bieg, wszystko wokół mnie spowolniło.
- Co zrobiłeś Lethorinowi? - Postać energicznie wyciągnęła zaciśniętą prawą dłoń w moim kierunku. W tym samym czasie jakaś niewidzialna moc pochwyciła mnie za gardło i zaczęła dusić. Poczułem, że moje stopy oderwały się od ziemi. Uderzyła mnie fala zimna, odchodziły ze mnie siły, a ja słabłem. Mimowolnie, w geście obrony, próbowałem złapać niewidzialną rękę, która mnie dusiła. Kopałem i próbowałem złapać oddech, lecz bezskutecznie. Opadłem z sił, pogodzony z własnym losem. Powieki stawały się coraz cięższe. W całej tej agonii zauważyłem za nieumarłym ciało Lethorina. Leżał na brzuchu, nie ruszał się. Gdzieniegdzie skóra przebijała się przez dziury w pancerzu, skóra ta nie była jasnobeżowa tylko ciemna, wręcz sina, jak chmury przed silną burzą. Walczyłem, by nie zasnąć, by nie umrzeć, lecz to było silniejsze ode mnie.. Powieki opadły...

     Witajcie. W dalszym ciągu przemierzamy ścieżki Wschodnich Ziem Plagi. Ostatnio poruszałem temat Argent Dawn, jeśli nie czytaliście to znajdziecie go tutaj.  Dziś chciałbym poruszyć temat dwóch mniejszych frakcji, czyli Brotherhood of the Light oraz Mossflayer Tribe. Ciekawi? To zaczynamy.


Herb Brotherhood of  the Light

Bractwo Światła


    Jest to organizacji powstała wewnątrz Argent Dawn. Ich głównym zadaniem było utrzymywanie relacji ze Szkarłatną Krucjatą. Ów sojusz był bardzo słaby, gdyż obie te frakcje nie akceptowały metod działania sojusznika. Argent stosowało bardziej naukowe podejście do poznania i pokonania Plagi, a Szkarłatni, w swoim opętaniu, za wszelką cenę chcieli zniszczyć nieumarłych siłą. I tutaj wkraczało Bractwo. Organizacja była nieliczna. Spotkać ich głównie można w Kaplicy Nadziei Światła, a na tle innych wyróżniają się oczywiście tabardem. Bractwo brało udział w walce z Plagą w Northrend, gdzie w trakcie kampanii jeden z ich członków, a dokładnie Inigo Montoy, dopuścił się zdrady. Po pokonaniu Kel'Thuzada, poszukiwacze przygód przynoszą jego Filakterium. Przedmiot oddają kapłanowi Montoy, który to oświadcza, iż odda go w ręce Argent Dawn, lecz nigdy tego nie zrobił. Sprzedał swoją lojalność Arthasowi, który to za wykonane zadanie przemienił wiernego sługę w licha. Pozostali członkowie, pomimo zdrady, powrócili z mroźnej północy i prowadzili dalsze działania w Eastern Plaguelands. W momencie utworzenia Argent Crusade stali się jej członkami, lecz nie zmienili poglądów. Ich celem stało się odzyskaniu Stratholme i Dłoni Tyra dla Krucjaty. Argent Crusade i Brotherhood of the Light trwali w sojuszu, który to słabł z dnia na dzień z uwagi na to, iż Bractwo nie akceptowało sztywnych zasad Krucjaty, a Krucjata nie tolerowała lekkomyślności Bractwa. Poznajmy znanych członków Bractwa Światła, których to możemy spotkać w World of Warcraft.


Eligot Dawnbringer w World of Warcraft

Eligor Dawnbringer


 Dawniej Paladyn w zakonie Srebrnej Ręki, dziś członek  reaktywowanego zakonu Srebrnej Ręki pod dowództwem nowego Highlorda. Pierwszy raz spotkamy go w klasycznej wersji World of Warcraft, w Light's Hope Chapel. W dodatku Wrath od the Lich King, bierze udział w obronie Kaplicy Nadziei Światła w trakcie ataku Rycerzy Śmierci. Bitwa ta jest ostatnią częścią ciągu zadań dla graczy DK. Spotykamy go również w Dragonblight, gdzie w Wintergarde Keep instruuje żołnierzy 7 Legionu na temat Naxxramas, które to obecnie znajduje się w Northrend. W dodatku Cataclysm przebywa. wraz z innymi członkami Bractwa. w tym z Korfaxem i arcymagiem Dosantosem. przed bramami Dłoni Tyra. Miasto zostało opanowane przez nieumarłych pod wpływem zdemaskowanego Balnazzara. Rycerze mają zamiar je oczyścić i zdobyć dla Argent Crusade. Eligor również bierze udział w inwazji poszukiwaczy przygód na Stratholme. W dodatku Legion, gdy zostaje zrekonstruowany zakon Srebrnej Dłoni, odchodzi z Bractwa i staje się członkiem nowego zakonu.











 
Korfax w World of Warcraft

Korfax


Członek zakonu Brotherhood of the Light, lecz nie był jak większość paladynem, lecz zwykłym wojownikiem. Jego historia jest podobna do poprzednika. Spotykamy go w klasycznej wersji gry, jako dawce zadań dla graczy w Light's Hope Chapel. W WotLK bierze udział w obronie ww. kaplicy. Nasz bohater dołączył do Argent Crusade i przyjął tytuł Crusade Commander. Jako dowódca wojsk Argent Crusade spotykamy go w Zul'Drak w Northrend, gdzie jest częścią ciągu zadań " Czyste Zło". W Kataklizmie bierze udział w oczyszczaniu Dłoni Tyra z nieumarłych i właśnie tam uzyskać od niego możemy zadania związane ze Szkarłatną Enklawą. Korfax nie dołącza do nowego zakonu Srebrnej Ręki.






Angela Dosantos w World of Warcra

Arcymag Angela Dosantos

Ludzka czarodziejka; pierwotnie należała do Kirin Toru w Dalaranie, gdzie była odpowiedzialna za barierę ochronną legendarnego  kostura Strażnika Azeroth, czyli Atiesha. W momencie zniszczenia Dalaranu przez Archimonda, bariery ochronne broni zostały zniszczone, a sam kostur rozpadł się. Kobieta po tych wydarzeniach opuściła Kirin Tor i zajęła się poszukiwaniem osób, które stawiały opór Pladze. Tak więc dołączyła do Argent Dawn, gdzie głównym jej zadaniem było przeciwdziałanie lichowi Kel'Thuzadowi, przed przejęciem Atiesha. Z biegiem czasu została członkinią Bractwa Światła, które umożliwiał jej realizowanie swoich celów na większą skalę. W dodatku Cataclysm bierze udział w oczyszczeniu Dłoni Tyra z nieumarłych. Późniejszych wzmianek o niej nie znalazłem, nie są znane jej losy w kolejnych dodatkach do gry.









Plemię Mossflayer


Plemię zabójców wywodzące się z Leśnych Trolli. Pierwotnie należeli do Imperium Amani. Plemię to zajmowało wschodnie ziemię Lordaeronu. Po Wojnie Trolli plemię odłączyło się od upadłego Imperium. Ludzie, którzy niegdyś należeli do rodu Aratoru, polowali na członków plemienia zabójców oraz pozbawili ich większości ziem. W momencie wybuchu Drugiej Wojny, Mossflayer dołączyli wraz z Amanami do Orkowej Hordy. Po porażce w trakcie Drugiej Wojny, trolle porzuciły sojusz z Hordą i odwrócili się od pozostałych trolli Amani. Za nowy cel obrali sobie ludzi, którzy to zmagali się z szerzącą się w Królestwie Lordaeronu zarazą rozpowszechnianą przez Kult Potępionych. Plaga skupiła się na walce z rasą ludzką z zamiarem wcielenia ich w swoje szeregi. Ten fakt wykorzystali Mossflayer. Wszechobecny chaos i zmniejszająca się ilość wojsk ludzi umożliwiła trollom odbicie części ziem swojego starożytnego królestwa. Odzyskana ziemia nie przypominała tej z przed lat, stała się martwa, gnijącą i pusta. Drzewa nie rodziły, zwierząt było jak na lekarstwo, a jak już się trafiały, to gnijące żywe trupy. Mimo tych wielkich zmian Mossflayer za swoją główną siedzibę obrali Zul'Mashar we wschodniej części Eastern Plaguelands. Obecny stan ziem, na których znajdowało się plemię, zmusił ich członków, by udali się w głąb upadłego królestwa ludzi w poszukiwaniu żyznych pól oraz żyjących i zdrowych zwierząt. Oddalili się od swojej rodzimej krainy, lecz długa trasa opłaciła się, znaleźli bowiem, jak im się wydawało, lasy w których żyły zdrowe okazy zwierząt. Radości nie było końca, były to pierwsze świeże kawałki zdrowego mięsa od lat. Głód wziął górę i pierwsze upolowane zwierzęta myśliwi po obrobieniu zjedli na miejscu. Na ich nieszczęście lich na usługach Pana Mroźnej Grani, przeklął zwierzęta, by każdy kto zje ich mięso przeobraził się w nieumarłego. Każdy myśliwy stał się marionetką na usługach owego licha. Narzucił im on swoją wolę, która nakazała im założyć osadę na południowym zachodzie Wschodnich Ziem Plagi - Undercroft, by służyła jako baza operacyjna do dalszych działań, a na ich czele stał nieumarły troll Zaeldarr Wygnaniec. Lich nakazał jednemu z trolli o imieniu Hameya, żeby ten wrócił do Zul'Mashar i zaraził pozostałych członków chorobą, która zamieni ich w nieumarłych. Domyślam się, iż same przebywanie w jego obecności skutkowało, że dany osobnik stawał się nieumarłym. Zachowując część własnej woli, napisał krótki list w którym to opisał czym się stał, gdzie jest i co nakazano mu zrobić, a na końcu zawarł prośbę, by osoba czytającą list odnalazła go w drodze do Zul'Mashar i zabiła. W zamian za to oferował wszystkie swoje skarby. W stolicy trolli spotkać można liczne rozkopane groby i zapuszczone domostwa. Żywe trolle trwają w nieświadomości, iż w ich szeregach znajdują się nieumarli bracia. Ów stan rzeczy sugeruje, iż Hameya nie został powstrzymany na czas i dotarł do osady. Obecny stan trwa do dzisiaj, lecz zaraza rozwija się nadal między członkami plemienia i z czasem, jeśli to się nie zmieni, całe plemię opanuje zaraza. Niektórych członków Mossflayer zastać można w stolicy trolli Zandalar - Dazar'alor.


Vex`tul w World of Warcraft

Vex'tul


Pierwszy wódz plemienia Mossflayer, który dowodził nimi do Drugiej Wojny. Przez lata przewodził swoim braciom, aż do dnia gdy został zamordowany przez swojego następcę, Thresh'jinie. Vex'tul powstał jako nieumarły i przysiągł zemstę na swoim oprawcy. Jako nieumarły był sługą ożywionego trolla na usługach Lich Kinga - Zaeldarra. W momencie śmierci Zaeldarra z rąk poszukiwaczy przygód, Vex'tul dołącza do karawany worgenki Fiony. Ową karawanę spotkać można w World of Warcraft, gdzie podróżuje ścieżkami Wschodnich Ziem Plagi. W momencie, gdy karawana dociera do jednej z pięciu Wież Strażniczych, Vex'thul informuje nas, jako poszukiwacza przygód, iż nastał czas zemsty. Udajemy się z nim do Zul'Mashar i zabijamy wodza Thresh'jinie. Następnie zabieramy jego ciało, a nieumarły nakazuje nam spalenie go, by ten nie miał okazji powstać jako nieumarły.






Thresh1jin w World of Warcraft

Thresh'jin


Leśnych troll pochodzący z plemienia Amani, w którym był jednym z najsłynniejszych dowódców. Przybył do Zul'Mashar, gdzie zamordował ówczesnego wodza, Vex'tula. Przewodził plemieniu przez lata, polował na resztki ludzi oraz nieumarłych, by odzyskać utracone ziemie. Jego rządy zostały przerwane przez śmierć z rąk poszukiwaczy przygód i swojego poprzednika, Vex'tula. Zwłoki zostały spalone, by nie wrócił jako sługa Plagi.













Autor: Vegov

Źródła:
- www.gamepedia.com
- Troll Compendium by Blizzard Entertainment





     

Komentarze

Copyright © Ścieżki Azeroth