Aż po świt cz. 1
- Byłeś kiedyś w Sunfury Spire? - usłyszałem zachrypnięty głos za sobą.
- Nie byłem i wątpię by mnie tam wpuszczono, tam rezyduje Lord Regent – nie odwracając się w stronę mówcy, odpowiedziałem. Mężczyzna, który snuł opowieści cała noc podszedł do mnie, po czym dodał:
- Właśnie, czasy się zmieniły, kiedyś nie było nas tak wielu, a paladynów mógłbyś zliczy na palcach obu dłoni. Kiedyś twój status umożliwiłby ci wejście do budynku naszego władcy, lecz nie dziś. Dziś zakon liczy setki Rycerzy Światła i nie jest czymś wyjątkowym spotkać paladyna, a po drugie w obliczu wszystkich tych zdarzeń i cierpienia jakie spotkało Sin'dorei, ściśle pilnuje się tajemnic naszego kraju jak ich przywódców. – po tych słowach, wyszlismy na ulicę miasta. W powietrzu czuć było bryzę poranka a ostre wstające słońce raziło w oczy. Zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu alejek::
- Tutaj się rozstaniemy, lecz jeśli jesteś ciekaw dalszych moich opowieści, to wiesz gdzie mnie szukać - oznajmił mężczyzna.
- Opowiedziałeś mi historie naszego ludu. Dziękuje ci, ale nawet nie poznałem twojego imienia - zapadła niewymowna cisza. Łucznik podszedł do mnie, złapał za bark i dodał:
- Moje imię nie jest istotne i nic nie znaczy, lecz są wśród nas imiona, które wypowiadane są z dumą. Pewnie je znasz, lecz nie znasz ich historii a nawet legend. – gdy skończył, mężczyzna odszedł w blasku słońca w kierunku Bramy Pasterza. Stałem jeszcze przez chwilę wpatrując się w puste miejsce, w którym stał towarzysz moich nocnych rozmów. Wiele pytań kotłowało się w mojej głowie, na których nie znałem odpowiedzi. Dlaczego ukochany książę to zrobił? Czemu nas zdradził? Jaki ból spotkał tych którzy tu żyli z rąk legionów Plagi? Odruchowo spojrzałem na mur dzielący część wschodnią miasta od ruin. Co tutaj musiało się wydarzyć, ile krwi płynęło tymi ulicami. Jedno pytanie najbardziej mnie nurtowało. Co to za mężczyzna, który to wszystko mi opowiedział? Miałem wrażenie, że przeżył to na własne oczy. Z pytaniami bez odpowiedzi udałem się do zakonu Krwawych Rycerzy zacząć trening. Gdy dodarłem na miejsce, udałem się od razu do stołówki, gdzie zjadłem lekkie śniadanie w postaci jaja smoczego jastrzębia i kromki kukurydzianego chleba, popijając szklanką źródlanej wody. Nagle wszedł gwardzista krzycząc, że zbiórka na zewnątrz za pięć minut. Wyszliśmy na wewnętrzne podwórze zakonu, gdzie instruktor walki już na nas czekał.
- Wybierzcie sobie przeciwnika z pośród was i zaczynamy trening. Podstawy już znacie, czas na prawdziwą sztukę walki przy użyciu dwuręcznej broni – rozkazał nauczyciel. Przed rozpoczęciem nauki, zostaliśmy rozdzieleni na grupy ze względu na umiejętności i preferencje. Zawsze wolałem walkę mieczem, patrzeć prosto w oczy przeciwnikowi, dzierżąc w dłoniach ten wielki oręż. Część wybrała walkę przy użyciu broni jednoręcznej i tarczy. To właśnie ci paladyni brali na swoje barki pierwsze ciosy wroga. Inni zaś grupa preferowała bliższy kontakt ze światłością, odrzucając walkę. Skupiali się na pomocy innym, leczeniu ran a czasami wskrzeszeniu poległych na polu bitwy. Stanowili bardzo ważną część zakonu Krwawych Rycerzy jak nie najważniejszą. Lecz ich umiejętności wymagały doskonałego władania magią światłości. Każdy był ważny, każdy wspierał swojego brata, nie ważne w czym się specjalizował. Ta różnorodność czyniła paladynów niezależną formacją wojskową. Po sześciu godzinach była przerwa, by złapać oddech i napić się wody. Nagle na plac treningowy wszedł Lord Regent Lor'themar Theron wraz Halduronem, Rommathem i Lady Lidrian.
- Całość, baczność! - krzyknął instruktor. Podeszli do niego, wymieniali kilka zdań po czym udali się dalej. Belfer poinformował nas, że mamy godzinę przerwy, po czym dołączył do władców Silvermoon. Rozlegały się szepty na temat przybycia nie oczekiwanych gości, czego chcieli, co spowodowało ich nagle wtargnięcie i temu podobnych. Powstawały już domysły o atakach na granice, czy o kolejnej inwazji demonów. Sterty bzdur ludzi oczekujących na sensację.
Pod koniec dnia nie czułem rąk, instruktor nie kłamał mówiąc, że nic innego dzisiaj nie zobaczymy prócz czubka swojego miecza. Przebrałem się i ruszyłem w kierunku pamiętnej karczmy. Ciekawość i chęć wiedzy, była silniejsza niż zmęczenie spowodowany brakiem sny od ponad doby. Wchodząc do mrocznej dzielnicy w której znajdowała się tawerna, dostrzegłem blask zieleni z jednego z okien na drugim piętrze budynków w którym rezydują Czarnoksiężnicy. Pewnie odprawiali jakiś rytuał przyzwania kolejnego demona bądź wyssali energie życiową z chochlika. To chyba jedyne miejsce w mieście, gdzie można znaleźć ostatnie lewitujące, zielone kryształy z magią Fel. Kilkadziesiąt lat temu były one czymś normalnym w stolicy elfów. Idąc dalej spotykałem grupę pięcioro elfów w której dominowały kobiet. Śmiali się po czym zaczęli krzyczeć, bym do nich dołączył. Delikatnie odmówiłem, po czym ruszyli dalej. Elfka o włosach ciemnych jak atrament, która była wśród nich, patrzyła na mnie jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym "puściła oczko" i dołączyła do pozostałych. Uroda kobiet elfów jest niezrównana, nie ma co się dziwić, że są uważane za najpiękniejsze w całym Azeroth. Wszedłem do karczmy. Oczywiście jak na tą porę pękała w szwach, lecz przy jednym stoliku znów było wolne miejsce, jak by czekało na mnie. A przy stole, na tym samym krześle co wczoraj, siedział mój kompan poprzedniej nocy ze wzrokiem wpatrzonym w okno . Dosiadłem się:
- Bal`a dash, malanoe – przywitałem się w naszym rodzimym języku a następnie usiadłem na wolnym miejscu.
- Co tak późno?- odpowiedział aroganckim tonem, gość przy stole.
- Miałem ciężki dzień – skwitowałem.
- Czyżby wizyta rady Silvermoon cię tak zmęczyła czy walka? - kontynuuje mężczyzna, odwracając się w moją stronę. Pewnie usłyszał już plotkę na ten temat, lecz wydawało mi się ,że nikt oprócz mnie nie opuszczał budynku zakonu.
- Jeszcze dużo nauki przede mną – zmieniłem temat, dosuwając drewniane krzesło.
- Bardzo dużo. A teraz opowiem ci o nieoczekiwanych gościach, których dzisiaj widziałeś - po zamoczeniu ust w kielichu z winem, rozpoczął kolejną opowieść.
Lor`themar Theron
Po kilku latach do miasta wraca wysłany przez Księcia Khael`Thasa, Wieli Magister Rommath z grupą magów. Opowiada on o wielkich rzeczach które spotkały ich księcia, o nowych sojusznikach, ziemi obiecanej i wielkim powrocie Khaela. Uczy on pozostałych Sin`dorei nowej metody zaspokajania uzależniania. Proces ten poległa na zebraniu magii która nas otacza z istot żyjących i nie tylko a z zebranej magii utworzyć tzw mane która zaspokoi głód. Nauka została gorąco przyjęta przez większość społeczeństwa choć znaleźli się tacy którzy mieli sceptyczne podejście. Najlepszym alternatywnym źródłem many były demony, których magia wystarczyła na zaspokojenie głodu nawet na kilka dni. Lor`themar przyjął nowatorską metodę lecz też podchodził do niej z dystansem. Z wielkim bólem w sercu i koniecznością która została mu narzucona musiał wygnać tych elfów którzy odmówili przyjęcia nowej metody pozyskiwania magii. Decyzja ta ciążyła mu wielce na sumieniu lecz kierował się dobrem większości i nie chciał przewodzić rozdartemu ludowi. Najwyższy magister wraz ze swoimi towarzyszami wybił resztę Nieumarłych z Silvermoon i okolic po czym przyczynił się do odbudowy zachodniej części miasta. Dokonał to z dnia na dzień gdyż wykorzystał w tym celu magię. Miasto powstało z gruzu a na jego czele stanął Lord Regent Lor`themar Theron, któremu radą służył obecny generał komandosów Halduronem i Wielki Magister Rommath. Do Silvermoon został doprowadzony przez wojska Khael`thasa Narru M`uru, jako źródło magi. Wielki Magister zasugerował by wykorzystać owe źródło do stworzenia nowej formacji wojskowej Krwawych Rycerzy - odłamu zakonu paladynów. Theronowi spodobał się ten pomysł gdyż widział w rycerzach potencjał. Kolejny raz Dar`Khan Drathir stanął na drodze naszego bohatera. Uknuł on spisek mający na celu zwabienie Krwawych Rycerzy w pułapkę w Iglicy Dawnstar dawnej siedziby zdrajcy za życia. Spisek się powiódł lecz z odsieczom przybył Lor`themar który przy użyciu łuku wyposażonego w Fragment Kamienia Iskry zabił kolejny raz dawno przyjaciela. Po bitwie wśród schwytanych żołnierzy przez nieumarłego nie zauważył Lady Lidrian. Odnalazł ją nie daleko jaskini trolli w której niegdyś był przetrzymywany. Kobieta była zrozpaczona gdyż w ręku trzymała zwłoki Galella które musiała zabić gdyż ożyły jako sługa Plagi.
Z uwagi na trudna sytuacje w Królestwie, braku zasobów na utrzymanie, nie wielkiej ilości wojsk oraz śmielszych wypadów Amanii na ziemie elfów Lord Regent szukał nowego sojuszu. Dawny Sojusz z ludźmi został zerwany z uwagi na poczynienia Khael`thasa z Nagami i demonami. W tych trudnych czasach wsparcie zaproponowali Opuszczeni pod dowództwem Sylvanas Windrunner. Po mimo wielu obaw Krwawe elfy pozwoliły Opuszczonym by wsparli ich poczynania w Ghoustland i dzięki temu manewrowi Lor`Themar został zapoznany w szeregach Hordy lecz jeszcze nie uznany jako członek. Sylvanas doprowadziła do spotkania miedzy Wodzem Wojennym Thrallem i Wodzem taurenów Cairnem a Lor`themarem. Przedyskutowali wiele spraw i po mimo uprzedzeń elfów do orków za sprawą Drugiej Wojny Lord Regent zrozumiał iż dzisiejsza Horda nie jest ta samą Hordą z przed lat. Widząc potencjał w nowej rasie i zagrożenie wyginięcia Thrall wyciągnął rękę pokoju wobec Sin`dorei. Na dowód siły swojej rasy Lor`themar dokonał ostatecznego zniszczenia Dar`Khana przy pomocy Magistra Kaendrisa i poszukiwaczy przygód. By raz na zawsze zakończyć żywot zdrajcy została obcięta mu głowa. Tym zdarzeniem potwierdził iż Plaga została ostatecznie pokonana na terenach Quel`thalas lecz blizna która rozdziera krainę będzie nadal przypominać o bólu i stracie. Lord Regent opisał to wszystko w liście do Wodza Hordy który to oficjalnie przyjął Sin`dorei jako rasę równą innym w Hordzie. Tajemnica Avatara Studni Słońca była ściśle strzeżona, nawet Książę Sunstrider nie wiedział o jej istnieniu gdyż było ryzyko iż może wykorzystać jej moc nie patrząc na konsekwencje. Lor'themar zaczął wątpić w słuszność tajemnicy, martwił się o Khaela który nadal przebywa w Outland, chciał go ściągnąć do stolicy i w tym celu chciał wykorzystać Anveena. Wysyłał posłańców do księcia z wiadomością o avatarze lecz żaden z nich nie dotarł do niego. Agenci Kil'jadena infiltrowali kręgi w Quel'Thalas czego konsekwencją było mordowanie wysłanych posłańców bądź nawet nie zostawali oni wysłani. Legion obawiał się iż nowa nadzieja spowoduje iż książę zejdzie z obranej ścieżki wytyczone przez władcę demonów i wróci do Azeroth co pokrzyżowało by jego plany. Dzięki sojuszu z Horda, Sin'dorei mogli wysłać do Outlandu swoich przedstawicieli, którzy na miejscu dowiedzieli się o poczynaniach Khaela iż zdradził Ilidana na rzecz Kil'jadena, uzależnił się od magi spaczenia i osiadł w Forcie Burz. Krwawe Elfy nie dowierzały do puki same się nie przekonały na własne oczy gdy dotarły do Netherstorm. Wieści dotarły do Silvermoon co złamało serce mieszkańców. Nastał dzień w którym ukochany książę wrócił do domu lecz na czele armii demonów i spaczonych elfów. Dokonał oblężenia miasta wkradł M'uru i Avenne po czym udał się na Wyspę Quel'Danas, którą ufortyfikował by wezwać swego Pana z pomocą Studni Słońca. Dzięki ofensywie Strzaskanego Słońca oraz wojsk krwawych elfów Khael'Thas został zabity a jego Pan wygnany. Lor'themar stał przed dylematem zniszczenia spaczonej ponownie studni. Obecny tam Prorok Velen wykorzystał serce M'uru który padł w boju by oczyścić i napełnić mocą Studnię Słońca.
Wszystkie obowiązki i kolejne nowe wyzwania spadły na barki Lorda Regenta. Szybko został zaakceptowany jako nowy władca lecz sam nie czuł nic w związku z nowym stanowiskiem. Polityka nigdy nie była konikiem Lorda wolał walkę i dowództwo jako Farstrider. Jego doradcy naciskali by dał po początek nowemu rodowi królewskiemu w Quel'Thalas co wiąże się z przyjęciem korony. Ilekroć był poruszany ten temat tylekroć stanowczo naciskał iż jest Lordem Regentem i nikim więcej. Prowadzi wiele rozmów z Halduronem w których to przyjaciel uświadamia go iż już nie jest członkiem Farstiders lecz władcą i musi przywyknąć do tego życia.
W dodatku Mist of Pandaria, Lor'themar zostaje wezwany do Pandarii przez Garrosha. Na miejscu dowiaduje się o planach wodza polegające na odnalezieniu artefaktów Mogu by wykorzystać je do własnych celów. Garrosh fascynował się Mogu ich brutalnością siłą dzięki której zniewolili Pandarenów. Działania wodza nie podobały się Theronowi zwłaszcza gdy przybył na górę Kun-Lai ujrzał silna aktywność Mogu oraz liczne ich oddziały. Widok ten wstrzas nim tak jak myśl że Wódz Wojenny wysyła elfy na rzeź ponadto zauważa że zachowanie lidera Hordy jest nie lojalne i sprzeczne z jej zasadami. Traktowanie elfów przez Garrosha wzbudziły w Lordzie Regencie wątpliwości co do słuszności Hordy pod wodzą szalonego orka i rozpoczął pertraktacje z królem Varianem Wrynn o dołączeniu elfów do Sojuszu. Po tych wydarzeniach doszło do ataku Garrosha i jego poplecznikow na Darnassus. Zaplanował operację w której popolecznicy wodza wykradli Boski Dzwon po czym z jego rozkazu został wysłany do Silvermoon. Oskarżenia o ten występek padły na Krwawe Elfy które stacjonowały w Dalaranie, gdyż twierdzono iż to one wykorzystały portal do Darnassus który znajdował się w mieście magów by wykraść dzwon. Jaina Prudmore zaczęła wybijać i więzić krwawe elfy oraz innych członków Hordy w mieście. Wielki Magister Rommath wraz z Lor1themarem uratowali Aethasa Sunreavera wraz innych nielicznych członków Hordy głównie elfów którzy byli więzieni w lochach Dalaranu. Czara goryczy się przelała i Theron postanowił iż pozostanie w Hordzie tylko dlatego by powstrzymać Garrosha Hellscreama. Wódz Wojenny nakazał Krwawym Elfom zbadanie artefaktu Mogu w Silvermoon. Rommath i Aethas zajęli się tym. W trakcie badań doszło do uwolnienia Sha w mieście co stworzyło zagrożenie dla bezbronnych mieszkańców. Sha opanowało emocje Arcymagow którzy zaczęli atakować swoich braci. Zagrożenie zostało zażegnane lecz Theron przysiągł iż nigdy więcej nie dopuści do kolejnych takich wydarzeń. Skontaktował się z Vol`jinem wodzem Mrocznych Włóczni, który od dłuższego czasu planował rewolucję w Hordzie. Theron zagwarantował swój udział, lecz dodał iż musi poczynić jeszcze odpowiednie kroki by tak się stało. Nasz bohater prowadzi wojska Hordy przeciwko Królowi Grzmotu i rozpoczyna oblężenie jego twierdzi. Do oblężenia dołączają siły Sojuszu pod dowództwem Jainy oraz Pandarenii na czele z Taranem Zhu. Po zwycięstwie i obaleniu ożywionego króla Lor`themar i Jaina zaczynają walczyć ze sobą. Theron żąda uwolnienia pozostałych członków Sunreavers z Fioletowej Twierdzy tłumacząc, iż z kradzieżą Boskiego Dzwonu elfy nie miały nic wspólnego. Kobieta żąda wydania Aethasa jako zbrodniarza wojennego na co Lord się nie zgadza. Konflikt przerywa Tharan Zhu, tłumacząc, iż by zachowali siłe gdyż prawdziwy wróg nie został pokonany a ich spory toną przy zagrożeniu od strony Garrosha. Strony konfliktu przyznają rację Pandarenowi i dodają iż pokój nie będzie możliwy póki Wódz Hordy nie zostaje obalony. Kolejnym krokiem było odkrycie Sha Dumy przez Lor`themara i Jaine, który został wybudzony przez szalonego orka. Jednogłośnie stwierdzają iż czas ukrócić jego rządy i dołączają do oblężenia Ogrimmaru. Sin'dorei pod przywództwem Lor'themara, Forseken z Sylvanas Windrunner uderzyły na zatokę Bladefist wraz z wojskami Sojuszu dowodzonymi przez Variana Wrynna i Jaine Proudmoore. W trakcie szturmu na zatokę zginęło wiele krwawych elfów. Mroczna Pani zasugerowała że może ich ożywić lecz Lord Regent stanowczo odmówił mówiąc iż jak to zrobi to ją zabiję więc przebiegła Banshee ożywiła poległych żołnierzy Sojuszu. Po pokonaniu i uwięzieniu Garrosha Theron jest świadkiem wyboru Vol'jina na Wodza Hordy, akceptuję ten wybór ukłonem. Dalsze Lore obejmuje wydarzenia z dodatków Legion i Battle for Azeroth i nie będę ich przybliżać gdyż każdy gracz pewnie wie jaką rolę odegrał Lor'themar Theron. Dodam tak w skrócie iż z Lady Lidrian pośredniczy w przyłączeniu Nightborne do Hordy w Legionie a w Battle for Azeroth podejmuje działania jako głównodowodzący Hordy na Nazjatarze gdzie staje do walki z Królową Azshara, ponadto jest przewodnikiem dla gracza rasy krwawy elfy przy zdobyciu rasowego armoru. Opowiada wtedy o wydarzeniach z Trzeciej Wojny która przyczyniła się do zguby wysokich elfów, towarzyszą mu przy tym Alleria Windrunner oraz Thalyssra. Dochodzi do małego zdarzenia w momencie gdy docierają do Studni Słońca przy której odzywają się moce pustki drzemiące w Alleri. Bierze również udział w kolejnym oblężeniu Ogrimmaru od strony krainy Ashara. Po śmierci Sarufanga bierze udział w jego pogrzebie mówiąc iż zginął jako bohater a jego śmierć przyczyni się do zjednoczenia Hordy.
Obecnie Lor'themar Theron zasiada w Radzie Hordy wraz z innymi reprezentantami każdej rasy Hordy. Jest też ciekawa wzmianka którą twórcy gry rozwiną to może dużo pozmieniać w sukcesji Krwawych Elfów i nie tylko. Mam cichą nadzieję że tak będzie. Po utworzeniu Rady Hordy dochodzi do rozmowy w której Thalyssra zaprasza Lor'themar do Suramaru motywując to tym że panuje pokój między Horda a Sojuszem, bardzo cienki ale pokój, największe zagrożenie na ta chwile zostało zażegnane więc już nie ma wymówki. Dodała również że Halduron obiecał jej iż zajmie się bezpieczeństwem Quel'Thalas pod jego nieobecność a Rommath że w każdej chwili może go teleportować do Suramaru. Zdziwiony Lord Regent stwierdził iż najbliżsi mu przyjaciele i doradcy spisują przeciwko niemu po czym Thalyssra zapytała go czy wymaga spisku ich spotkanie w samotności bez udziału innych, z dala od zgiełku codzienności. Lor'themar Theron zapewnił iż z przyjemnością ją odwiedzi. I oby to zrobił:)
Reasumując jest postacią bardzo zaangażowaną w dobro swojego ludu, posiada cechy prawdziwego władcy bądź nawet króla. Zrobi wszystko by Quel`Thalas było bezpieczne nawet dopuścił by się podpisania paktu z wrogiem czy wyjście z obecnego sojuszu. Nie chciał być władcą, polityka go drażni po mimo tego iż umie w niej manewrować i wykorzystywać ją do swoich celów. Tęskni za wypadami jako dowódca Farstriders, nie może się pogodzić z myślą, iż już te czasy minęły, jego era jako łowcy została zakończona. Nie podejmuję pochopnie decyzji, skrupulatnie konsultuje je z doradcami, wysłuchuje ich i bierze pod uwagę każdą możliwą opcje. Wiele razy miał dylemat odnośnie podjętych decyzji, o których bardzo długo myślał i do tej pory czuje smutek w sercu gdy je wspomina. Decyzję te były podejmowane dobrem ludu a jego osobiste wahania i obiekcję odkładał na bok. Tak było np. w momencie wygnania krwawych elfów którzy nie chcieli z przyczyn moralnych zaakceptować nauk Rommatha. Moim zdaniem jest bardzo dobrym władcą gdyż kieruję się dobrem ludu i nigdy nie podejmie ryzyka które może zagrozić Quel`Thalas.
Komentarze
Prześlij komentarz