Kompania

       Dzień po bitwie wszyscy staliśmy w miejscu, gdzie wczorajszego wieczora dokonał się rozlew krwi. Ziemia wciąż nosiła ślady walki w postaci brunatnych plam, które zaczęły znikać zaledwie chwilę przed ceremonią. Deszcz, rzadko spotykany w tej krainie, padał od samego rana, jakby płakał nad losem poległych. W oddali dogasały stosy na których spalono ciała trolli. Deszcz ugasił je, zostawiając jedynie popiół oraz metalowe elementy zbroi, które nie zostały strawione przez ogień. Wszechobecny smród dawał się we znaki i zapewne nie zniknie jeszcze przez kolejnych kilka dni. Słabszy elf nie wytrzymywał i zwymiotował. Ogromne sępy grzebały w zgliszczach, szukając posiłku. Tak bardzo pragnęły mięsa, że nie zwracały uwagi na gorący jeszcze żar. W oddali można było dosłyszeć wycie kotów, które wcześniej zbiegły ratując życie. Telanis spisał się jako doskonały powiernik. W krótkim czasie odwiedził wszystkie posterunki w Ghostlands, informując o tragedii, a następnie, na swoim Smoczym Jastrzębiu, z Enklawy Farstriders udał się do stolicy, poinformować generała i Lorda Regenta. Stał przy mnie, odziany w lekką zbroję płytową w kolorach srebra i czerwieni, a u boku zwisał mu prosty miecz jednoręczny ze zdobioną rękojeścią - dar za zasługi od generała. Mógł pozostać w mieście, gdyż wypełnił zadanie, lecz chciał wrócić tutaj, chciał upamiętnić tę tragedię. Wieść o bitwie sprawiła, że na tą skromną ceremonię zjawił się sam Lord Regent Lor`thmar Theron wraz z osobistymi gwardzistami w liczbie stu. Ładna mi ochrona, a to tylko straż przyboczna lorda. Po jego lewej stał generał Halduron, a po prawej Wielki Magister Rommath. Ich obecność nie była przypadkowa. Każdy z nich chciał pożegnać wojowników ze swojego regimentu. Wraz z nimi stał oczywiście Elaren, Helios, Magister Keandris oraz Lady Auriferous, zaś po drugiej stronie stosów pogrzebowych trwała Lady Lidrian z pięćdziesięcioma Rycerzami Krwi. Przybyli licznie i może gdyby te wojska były z nami w trakcie bitwy, nie ponieślibyśmy aż takich strat. Stosów było trzy, na pierwszym i najwyższym ułożono Farstraiders, na drugim magów i kapłanów, a na trzecim samotnie leżał Rycerz Krwi. Sama Liadrin nakazała wykonać dla niego osobny stos, szanowała każdego swojego żołnierza. Przed szereg wyszedł Lord Regent:
- Kolejny raz krew Sin`dorei splamiła tę ziemię. Ziemię, która widziała już tyle śmierci i bólu. To jest nasz błąd, nie, to jest mój błąd. Zlekceważyłem sprawę posyłając tak nielicznych, wobec takiej siły. Nasi bracia i siostry leżący za mną poświęcili swoje życie, byśmy my mogli żyć. Stłamsili zagrożenie, zanim mogło swoją dłonią dotknąć niewinnych w Krainie Cieni, nim ruszyli ku naszej stolicy, gdzie w lasach i mniejszych osadach żyje wielu z nas. Ich ofiara i męstwo nie zostaną zapomniane. Dołączcie do naszych braci i sióstr, którzy również oddali życie za Quel`thalas. – kończąc podszedł do każdego stosu przystając na chwilę, po czym wrócił do szeregu i kiwnął zezwalająco głową na swoich doradców. Pierwszy wyszedł Halduron, gdyż to najwięcej komandosów poległo w tej bitwie. Został podany mu łuk, nałożył zapaloną wcześniej strzałę na cięciwę i oddał strzał w kierunku największego stosu. Ogień zaczął powoli  trawić drewno. Generał wrócił do szeregu, a miejsce przed środkowym stosem zajął Rommath. Na dłuższą chwilę wbił wzrok w drwa, po czym cały stos stanął w płomieniach. Nie wypowiedział nawet słowa, a cały stos zajął się ogniem. Świadczyło to tylko o jego wielkiej potędze. Jako trzecia do pojedynczego stosu podeszła Lady Liadrin. Dotknęła prawą dłonią zwłok nieszczęśnika, wyszeptała kila słów i jej dłoń zalśniła jasnym światłem, które objęło martwego rycerza, a następnie skierowało się ku niebu, gdzie zniknęło. Ostatnie błogosławieństwo światłości. Podłożyła pochodnię pod stos i wróciła na swoje miejsce. Generał wyszeptał coś do ucha Therona, który tylko kiwnął głową, a następnie udali się do rozbitego nieopodal namiotu dowodzenia. Widząc oddalającego się lorda wraz ze swoimi doradcami, Dagorlind, Helios, Magister Keandris oraz Auriferous udali się niezwłocznie za nimi. Ostatnia odeszła matryiarcha Krwawych Rycerzy. Niektórzy z nas również rozeszli się po obozowisku, lecz większość wciąż trwałą przy płomieniach, w tym ja wraz z Telanisem i jedynym ocalałym magiem kobietą. Jej twarz nie wyrażała już pogardy i wyższości jak w Silvermoon, w dniu wyruszenia do tej przeklętej krainy. Była załamana, cała się trzęsła, nie potrafiła oderwać wzroku od stosu, a zwłaszcza od jednej osoby - aroganckiego maga, który każdemu dał w kość, lecz nie jej. Był dla niej wzorem, jak się później dowiedziałem, uczył ją i to za sprawą jego kandydatury dołączenia do wyprawy, ona też tu się znalazła. 

 ( Eastern Plaguelands - art by L in )
 
- Nie duś w sobie bólu, bo będzie tylko gorzej. Musiał być dla ciebie kimś ważnym, lecz nie każdy to wiedział. Pokaż mu, że jesteś godna, by nazywać się jego uczennicą. Twoje czyny będą najlepszym dowodem jakim był człowiekiem i czego cię nauczył. – wyszeptałem, gdy do niej podszedłem. Kobieta nie odwróciła się, ani nic nie powiedziała. Po prostu zaczęła cicho płakać…

W namiocie Lorda Regenta:
Theron podszedł do małego stolika w rogu namiotu, nalał sobie kielich wina, po czym wypił go jednym tchem, a następnie nalał kolejny.
- Haludron ,co tu się wydarzyło ? Czemu nie wysłaliśmy im wojska na wsparcie? – odwrócił się do przyjaciela, wbijając w niego wzrok pełen złości.
- No słucham! Masz mi coś do powiedzenia ? – ponaglił go.
- Nie rozmawiałem jeszcze z Dagorlindem. Ma się tutaj zaraz zjawić wraz z resztą. Te pytania będziesz mógł skierować do niego, mój panie. – odpowiedział generał.
- Haludron...- westchnął Theron. Nie lubił, gdy przyjaciel tak go tytułował.
- Mam nadzieję, że wytłumaczy mi dlaczego czterech moich magów płonie na stosie?! – wykrzyczał Wielki Magister. Do namiotu weszli pozostali z Elarenem na czele.
- Oczywiście, wszystko ci zrelacjonuję, wielki magu. – rzucił Dagorlind.
Wszyscy stali, zbyt wzburzeni i przejęci, by usiąść, a przed nimi kapitan ekspedycji począł relacjonować przebieg. Po trzydziestu minutach zakończył składać raport. Theron patrzył zamyślony w pusty stół przed nim. Po chwili zabrała głos Liadrin:
- Uczyniłeś co mogłeś. Sprowadzone wojska przybyłyby za późno, a wojska trolli mogłyby zaatakować którąś z naszych osad. Błąd zrobiliśmy my. Powinniśmy wysłać wojska zaraz po pierwszym ataku na enklawę, być może nie ponieślibyśmy takich strat. Uczyniła bym to samo. Wycofanie wojsk groziłoby kolejnymi atakami, a nasz kapitan postawił wszystko na jedną kartę, wybierając mniejsze zło. Pomyśl, Rommath! Gdyby nie ta bitwa tutaj, trolle mógłby najechać Sanktuarium Słońca i skierować się ku Tranquillien. Przestań chodzić w koło i pokazywać swoją złość.
- Straciłem doświadczonych magów ! Wiesz ile trwa szkolenie maga? On uczy się całe życie! Nie tak jak twoi Paladyni! Kapitanie, coś jeszcze ustaliłeś? – wykrzyczał Rommath.
- Rano wrócili zwiadowcy z Zul`Aman. Nie znaleźli żadnego trolla za murami opuszczonego miasta. Jedynie w trakcie walki zza bram miasta wyszedł jeden troll, który zaatakował paladyna i posłańca. Prawdopodobnie było to przypadek, lecz musiałem to sprawdzić. Jednakże, przy badaniu zwłok dowódcy ofensywy trolli, na jego pancerzu znalazłem wymalowany ten znak – odpowiadając Elaren rzucił pancerz na stół. Wszyscy podeszli, by zbadać znalezisko. Po chwili odezwał się Halduron:
- Plemię Mossflayer. Daleko zapuścili się od swojej siedziby na Wschodnich Ziemiach Plagi.- po podaniu nazwy krainy nastała cisza. Plaga na tamtych ziemia była liczna i silna. To jedna z dwóch krain najbardziej spaczonych na tym kontynencie.
- To by tłumaczyło ich liczebność. Może uciekli przed zagrożeniem Plagi, która skierowała się ku ich siedzibie, Zul`Mashar. Wierząc temu, co mówi Elaren, to migracje trolli w Krainie Duchów nie były aż tak liczne, by stanąć do bitwy w takiej ilości. – dodał Helios.
- Musimy potwierdzić tę informację. – oznajmił regent.
- Co masz na myśli, panie ? – zapytał Elaren.
- Musimy wysłać kogoś na ziemie plagi, by sprawdził czy trolle nie gromadzą się w większej ilości w Zul`Mashar albo potwierdzić nasze przypuszczenia odnośnie Plagi. Siedziba trolli znajduję się na wschodzie , niedaleko wigwamu Quel`Lithien. – odpowiedział Halduron.
- To nie właśnie tam ukryli się wygnańcy z Silvermoon, którzy nie przyjęli nauk Rommatha? – zapytała Auriferous.

 ( Eastern Plaguelands - art by charro )

- Tak. Ich siedziba jest już opuszczona, głód magii przemienił ich w Nieszczęsnych, a następnie zostali wybici, lecz nie wiem przez kogo. – ze smutkiem w głosie oznajmił Theron, po czym kontynuował:
- Wyślemy małą grupę zwiadowczą, by oceniła sytuacje w Zul`Mashar oraz zdobyła jak najwięcej informacji. – rozkazał lord Silvermoon.
- Najbezpieczniejszym miejscem w tej ponurej krainie jest Kaplica Nadziei Światłości. Jest to główna siedziba wszystkich paladynów na Azeroth. Mogą mieć jakieś informacje. Najlepiej jakby to zadanie dostali moi paladyni, gdyż bez problemu zostaną wpuszczeni za mury sanktuarium. Wszystkie odłamy Paladynów zrzeszają się tam, by odbudować dawną chwałę Srebrnej Dłoni. – dodała Liadrin.
- Srebrna Dłoń to głownie paladyni Sojuszu. Gdzie ty ich chcesz wysłać, Liadrin?- zaoponował Wielki Magister.
- To już nie są czasy Trzeciej Wojny, gdzie paladynami byli głownie ludzie a Dalaran więził cię w lochach. Teraz spotkać tam można nie tylko ludzi, krasnoludów i draenei, lecz także naszych braci, jak i taurenów. – oznajmiła kobieta. Uwaga o lochach Dalaranu wyraźnie ukłuła w serce wielkiego magistra, który już nic nie powiedział.
- Dobrze, mamy zarys działania, lecz kogo tam wyślemy? – zapytał Theron.
- Zgłaszam się na ochotnika, mój panie. Mogę wyruszyć choćby zaraz – Dagorlind wyszedł przed szereg i uklęknął przed Lor`themarem, chyląc nisko głowę.
- Wstań, przyjacielu. Masz do wypełnienia zadanie tutaj. – polecił władca Quel`thalas, podając rękę kapitanowi.
- Wyślę tam Lethorina. Doświadczony rycerz oraz zna drogę do Kaplicy. – zaproponowała Liadrin.
- A może wraz z nim uda się młody Vegov? Szansa dla niego, mógłby się uczyć pod okiem Lethorina, ponadto będzie mógł poznać bliżej światłość w kaplicy. – zasugerował Helios.
- Jest zbyt młody, by pchać się na ziemie Plagi, a nauki w kaplicy są dla doświadczonych paladynów. Nie opanował podstaw, będzie mu ciężko się odnaleźć wśród innych. – zaoponował lider Krwawych Rycerzy.
- Co o tym sądzisz, generale wojsk Quel`Thalas? – zapytał Theron oficjalnym tonem. Celowo użył tego zwrotu, aby odgryźć się na przyjacielu.
- Wysłanie batalionu wojska nie miałoby sensu. Nakarmić, uzbroić i opłacić, to zbyt duże koszta na tego typu wyprawę. Ponadto ciężko byłoby przejść całej armii niezauważonej, zwłaszcza, że wojska Plagi można spotkać na każdym kroku. Popieram pomysł wysłania dwóch paladynów. – odrzekł generał.
- Ktoś ma inne propozycje ? Dobrze, Lethorin wraz z Vegovem wyruszą na Wschodnie Ziemie Plagi. Liadrin i Halduron, proszę przekażcie im rozkazy i przygotujcie do wyprawy. Elaren, zbierz resztę swoich wojsk, wyruszymy razem ku Iglicy Windrunner. – polecił. Przez chwilę milczał, by w końcu wyjść na zewnątrz ku płonącym jeszcze stosom.

( Palenie zwłok zanim dołączą do Plagi w Eastern Plaguelands - autor nieznany)

    Stałem w obecności Telanisa i młodej elfki, wpatrując się w ostatnie płomienie na stosach. Nagle usłyszałem kobiecy głos, który wybił mnie z transu.
- Paladynie Vegov. Pozwól, proszę. – stanowczo rozkazała Liadrin. Opadłem na kolano, kiedy tylko się odwróciłem. Matryiarcha była w obecności Generała Haldurona oraz Lethorina.
- Na twój rozkaz, moja pani. – wyrecytowałem.
- Wstań, proszę. Mam dla ciebie nowe rozkazy. Wyruszysz wraz z Lethorinem zbadać siedzibę trolli plemienia Mossflayer na Wschodnich Ziemiach Plagi – Zul`Mashar. Według informacji kapitana Elarena, dowódca ataku trolli należał do tego plemienia jak i część wojsk, z którymi walczyliście. Ponadto udacie się do Kaplicy Nadziei Światła, gdzie znajduje się główna siedziba wszystkich paladynów na Azeroth. Czy to jasne, paladynie? – zapytała lady.
- Tak jest, moja pani. Uczynię co rozkażesz – zameldowałem.
- Lady Liadrin, pragnę dołączyć do Vegova w wyprawie. – wtrącił się niespodziewanie Telanis .
- Ja również.. – cichym głosem dodała czarodziejka, która jako jedyny mag przeżyła bitwę.
- Powierniku, jeśli twoją wolą jest udać się wraz z nimi, to niech tak będzie, lecz magu, co do ciebie decyzji podjąć nie mogę. Jesteś pod jurysdykcją Wielkiego Magistra. Kobieta odwróciła się do Lady Liadrin:
- Proszę, moja pani, pomóż mi. Musze ruszyć z nimi, muszę to zrobić dla mojego mistrza, który poległ w tej bitwie. – ze łzami w oczach błagała kobieta. Po chwili ciszy, dowódca paladynów podeszła do czarodziejki:
- Jak masz na imię, moje dziecko?
- Tinwerina.. – wykrztusiła.
- Tinwerino, magu z Silvermoon. Moim rozkazem ruszysz wraz z nimi. A Wielkiego Magistra biorę na siebie. – kończąc wypowiedź podniosła delikatnie jej głowę, kładąc dłoń na jej podbródku i obdarzyła czarodziejkę wesołym uśmiechem.
- Generale, wyposaż również kolejnych członków wyprawy, zwłaszcza posłańca. Daj mu sokoła. – odwróciła się do Haldurona, klepiąc go przyjacielsko po plecach.
- Dobrze, za dwadzieścia minut zgłoście się do namiotu dowódcy na ostateczną odprawę, gdzie wręczę wam całe wyposażenie. – oznajmił Haldurion i oddalił się. Kolejne zadanie przed nami i znów przypadło mnie? Tyle tu wojska, a idziemy tylko w czworo. A co z nieumarłymi? Już nie mamy zbadać ich aktywności? Telanis podszedł do mnie nic nie mówiąc, tylko uśmiechnął się pełen nadziei. Tinwerina przetarła oczy od łez, poprawiła szatę i zajęła miejsce obok nas. Uśmiechnęła się, ale nie był to uśmiech ekscytacji jak u Telanisa, lecz mimo wszystko było to pierwszy uśmiech, który zobaczyłem na jej twarzy.
- Jesteście gotowi, moja drużyno na wkroczenie na ziemie, gdzie plaga jest najsilniejsza? Jestem dumny z waszej postawy, że sami się zgłosiliście. Przygotujcie się, widzimy się w namiocie dowódcy. A, jeszcze jedno. Vegov, Spopielony czeka na ciebie przy innych koniach. Przyprowadził go kapitan Helios, gdy zauważył go jak błąka się po enklawie. Wrócił do miejsca, gdzie był bezpieczny. – oznajmił Lethorin, po czym dołączył do Haldurona w namiocie dowódcy.
- Cieszę się, że będzie tam ze mną. Dziękuje, zwłaszcza tobie, Tinwerino. Domyślam się, że ta decyzja była dla ciebie bardzo trudna. – stwierdziłem z pokrzepiającym uśmiechem.
- Zasłużyłeś, by ci pomóc. Chcę też upamiętnić w ten sposób mojego mistrza. Obiecuję, że nie zawiodę. – pełna nadziei i determinacji stwierdziła, obejmując jednocześnie mnie i Telanisa. Poczułem, że w końcu mam prawdziwych przyjaciół, z którymi mogę przemierzać wszystkie Ścieżki Azeroth.
     

Autor: Vegov

Komentarze

Copyright © Ścieżki Azeroth